Budynek mieszkalny oficjalnie jest własnością starostwa, a młynowi wodnemu towarzyszy praktycznie od początków istnienia. Kiedyś zarzutów pod jego adresem było jednak mniej. – Dziś drżymy o swoje życie. Kiedy ostatnio silnie wiało, wszystko tak strzelało, że uciekaliśmy na zewnątrz – mówi część lokatorów obiektu. I dodaje: – Nazywamy to miejsce „szopą”. Jeśli powiedzieć komuś z okolicy, że mieszka się w szopie w Rzemieniu, to od razu wie, o co chodzi. Przecież gołym okiem widać, że od lat nie mieliśmy tu żadnego konkretnego remontu.
Łyk historii
Sam młyn wodny w Rzemieniu, w pobliżu którego panują dziś kiepskie warunki mieszkaniowe, powstał pod koniec XIX wieku. Drewniana w całości konstrukcja, która spłonęła niewiele później, odbudowana została w latach dwudziestych wieku kolejnego. We wsi już nikt nie pamięta czasów świetności młyna. Z opowiadań przekazywanych z pokolenia na pokolenie dowiedzieć się jednak można, że w dawnych latach budowla była we wsi czymś wyjątkowym. Młyn, otrzymawszy nazwę „Olga”, po modernizacji wyposażony został w nowoczesny jak na owe czasy napęd turbinowo-parowy. I choć najlepszy okres działalności brutalnie przerwał wybuch wojny, również i wtedy budynek okazał się na swój sposób przydatny. – Prowadzono tam wówczas stały nasłuch radiowy, a zasłyszane w ten sposób informacje ukazywały się w gazetce konspiracyjnej w Przecławiu – relacjonują mieszkańcy wsi, wspominając jednocześnie rychły upadek młyna. Pustoszejący i niszczejący obiekt po latach zastoju trafił w prywatne ręce i pozostaje w nich do dzisiaj.
Nieco inaczej potoczyły się natomiast losy dobudowanej do młyna oficyny. W przeszłości trudno znaleźć byłoby funkcję, której nie pełniła. Dobudówka służyła noclegiem dla pracowników młyna, w razie potrzeb stawała się magazynem, jak i – jakiś czas później – zlokalizowano w niej internat. Przeróbkę pomieszczeń na mieszkania datuje się z kolei na przełomie lat 50. i 60. To właśnie wtedy przy młynie pomieszkiwać zaczęli najróżniejsi ludzie. – Wielu z nich przeniosło się później na przykład w kierunku Tuszymy. Dziś dziękują Bogu, że się stąd wyrwali – przekonują obecni lokatorzy.
Więcej w 12 numerze Korso