Po wybuchu wojny ruszyły zbiórki środków higienicznych, opatrunkowych, odzieży, żywności oraz wszelkich rzeczy, które są potrzebne walczącym Ukraińcom oraz uchodźcom, uciekającym przed wojną do naszego kraju. Wiele osób zdecydowało się przyjąć ich także do swoich domów.
Jednak oprócz pomocy tu na miejscu, wielu mielczan wyruszyło także na polsko – ukraińską granicę, aby pomagać właśnie tam. Sytuację na granicy zrelacjonował nam mieszkaniec naszego miasta Łukasz Przybyło z Jednostki Strzeleckiej 2093 w Mielcu, wolontariusz, który wyjechał do Przemyśla. Wyjazd, w którym brał udział, był organizowany przez Jednostkę Strzelecką 2093 w Mielcu. Wzięło w nim udział 10 osób, w tym dwoje wolontariuszy z Powiatowego Zespołu Placówek Szkolno-Wychowawczych w Mielcu, młodzież strzelecka oraz indywidualni wolontariusze. Jednostka Strzelecka deklaruje także chęć organizowania dalszych wyjazdów.
Ludzie z ogromnym sercem
- Pomagaliśmy przy pakowaniu, sortowaniu i spisywaniu darów, obsłudze uchodźców w Szkole Podstawowej nr 5 w Przemyślu oraz obsłudze sal dla uchodźców i kierowaniu ruchem pieszym, pilnowaniem porządku w Centrum Handlowym Tesco, przerobionym na ośrodek dla uchodźców – relacjonuje pobyt na granicy Łukasz Przybyło.
- Praca w ośrodkach dla uchodźców zarządzana jest w zasadzie oddolnie, przez wolontariuszy: jest dużo harcerzy, jest też sporo strzelców, ale też i żołnierzy (głównie WOT) oraz strażaków. Jest dużo ludzi, którzy przyjeżdżają pomóc z różnych zakątków Polski. Są też osoby, które przychodzą codziennie od samego początku, pomimo że na co dzień pracują. Są ratownicy medyczni, lekarze. Jedzenie, ubrania, chemia są rozdawane za darmo - opowiada.
Okazuje się, że pomagają nie tylko Polacy - wśród wolontariuszy można też spotkać bardzo dużo ludzi z całego świata, głównie Europejczyków. Sporo jest Hiszpanów, Włochów, Brytyjczyków, Portugalczyków. Są też Hindusi, Amerykanie, Kanadyjczycy oraz reprezentanci innych nacji. Są przedstawiciele wielu organizacji humanitarnych, którzy głównie zajmują się pomocą medyczną oraz organizacją kuchni.
- Udało mi się też spotkać żołnierza Legii Cudzoziemskiej z RPA. Można tam poznać wspaniałych ludzi z ogromnym sercem, a wśród nich wcale nierzadko można spotkać osoby z powiatu mieleckiego, które dowożą dary, chcą podjąć jakąś ukraińską rodzinę, czy też przyjechali pomagać jako wolontariusze - dodaje.
- Uchodźcy są bardzo dobrze zaopiekowani. Nie raz kierowcy, którzy deklarują przewiezienie uchodźców w różne kierunki Europy oraz zapewniają im zamieszkanie i pracę, mają olbrzymie problemy ze znalezieniem chętnych na wyjazd, pomimo że chodzą z tłumaczami, czasem wręcz wracają z kwitkiem.
Każdy tam wewnątrz płacze i się cieszy równocześnie
- Wolontariuszy jest mnóstwo, z różnych stron świata – dodaje kolejny wolontariusz z Mielca. - Jeden dzień w takim miejscu potrafi dostarczyć wiele emocji. Krótko opisując, to chyba każdy tam wewnątrz płacze i się cieszy równocześnie. Bo żal jest uchodźców i dramatu, jaki ich spotkał, a zarazem szczęście, że możemy im pomóc i oni są nam wdzięczni, co zresztą okazują. Ciężko u nich o uśmiechy, ale udawało nam się to poprzez pomoc z bagażem, rozmowy i podarunki dla dzieci, to i rodzice się uśmiechali, chociaż przebyli trudną i długą drogę. Taki uśmiech przez łzy... My się nie mogliśmy rozklejać, chociaż nie było to łatwe.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.