Mielec to miasto robotnicze. Firmy ze specjalnej strefy ekonomicznej często potrzebują niewykwalifikowanej kadry, a taki stan rzeczy wydaje się być każdemu na rękę. Swoista pułapka średniego rozwoju powoduje, że co prawda cieszymy się niskim bezrobociem, lecz brakuje w Mielcu wykształconych, młodych ludzi, a ci, którzy opuścili go, jadąc na studia do większych miast, niezbyt często decydują się na powrót. Jedną z odpowiedzi na taki stan rzeczy było pojawienie się AGH, która pomogłaby odwrócić ten niekorzystny trend.
Ci młodzi ludzie mogliby też pomóc ulepszyć ofertę miasta. To studenci sprawiają, że oferta rozrywkowa w miastach jest dużo bogatsza. Siłą rzeczy także pieniądze, które dostają od rodziców, mogliby zostawiać w Mielcu, wspierając tym samym lokalną przedsiębiorczość. Oprócz tego możliwość kooperacji z biznesem dla szkół wyższych w naszym mieście jest ogromna. Firmy ze SSE mogą z uczelnią tworzyć programy, a jej absolwenci znajdować zatrudnienie.
Jestem lokalnym patriotą, jednakże daleko mi do mrzonek tych, którzy chcieliby uczynić z Mielca Nowy Jork. Możemy jednak być konkurencyjnym miastem i robić wszystko, by w swojej kategorii stać się liderem. Rozwój miasta powinien jednakże zbiegać się z rozwojem mieszkańców, a takim jest także możliwość kształcenia na solidnej uczelni. Trudno w to uwierzyć, ale młodzi mielczanie nie wyjeżdżają tylko do dużych aglomeracji. Dla przykładu warto wskazać oferty wyższych szkół zawodowych w Tarnowie czy nawet Chełmie, do których się udają. Jest to najlepszy dowód na to, że w Mielcu też można.
Warto podkreślić też to, że nie potrzeba nam wytwórni dyplomów, dzięki której lokalni włodarze czy urzędnicy odznaczą rubrykę "wyższe wykształcenie", ale właśnie uczelni z prawdziwego zdarzenia.
Choć sam fakt, że exodus AGH z Mielca nie jest spowodowany błędami samorządu, to wieloletnie zaniedbania właśnie z tej strony powodują, że nie mogliśmy się długo nacieszyć krakowską akademią. Niezwykle wymowny jest także fakt, że miejsce tej uczelni zajmie szkoła podstawowa...