Stanowisko mieleckiego pogotowia cieszyło się tak dużym powodzeniem, że w trakcie targów odbyło się około 20 pokazów podstaw pierwszej pomocy. – Na miejscu był manekin doskonale imitujący ciało człowieka, więc można się było przekonać, ile siły wymaga uciskanie klatki piersiowej, kiedy wyczerpują się nasze zasoby energii, co wtedy zrobić, jak sobie zapewnić skuteczną pomoc drugiego ratującego – relacjonuje Maciej Rachwał. Nie kryje, że w trakcie rozmów z uczestnikami targów nie zabrakło opowieści o tym, w jakich sytuacjach życiowych taka wiedza w przeszłości byłaby na wagę złota, ale jej zabrakło, albo przeciwnie: uratowała ludzkie życie, bo ktoś ją akurat posiadał.
Lek. Agnieszka Słocka, p.o. zastępcy dyrektora pogotowia ds. medycznych w mieleckim pogotowiu, podkreśla, że angażowanie się pogotowia w takie i podobne inicjatywy edukacyjne z czasem daje widoczne rezultaty. – Jeszcze kilka lat temu np. żarty blokujące numery alarmowe były na porządku dziennym. Dziś dzieci wiedzą, jak to jest groźne. Teraz wezwania do chorych dziadków czy rodziców odbieramy od kilkulatków, które znają numer na pogotowie. Wiedzą, jak rozmawiać z dyspozytorem, które informacje są ważne – zaznacza lekarka. – Podobnie jest z pierwsza pomocą. Dawniej prawie nie było szans, by na jakiejś imprezie czy w urzędzie ktoś podjął reanimację, o ile w pobliżu nie było osoby medycznej. Dziś szanse na przeżycie potrafi dać choremu przypadkowy przechodzień czy też z bliskiej rodziny, który przeszedł kurs pierwszej pomocy, np. w naszym pogotowiu.