- Sezon w powiecie mieleckim w tym roku można uznać za zadowalający – mówi Elżbieta Flis, prezes Powiatowego Koła Pszczelarzy w Mielcu. - Na pewno część pszczelarzy nie miała dużych miodobrań, ale ogólnie można powiedzieć, że pogoda sprzyjała, nawet mimo suszy. Wiosna była korzystna i pszczoły były w dobrej kondycji po zimie. Pasieki na całym Podkarpaciu przezimowały na dobrym poziomie. Nie było również sygnałów zatruć pszczół. Były natomiast przypadki bezczelnych kradzieży - ktoś przyjechał, wziął środek ula, czyli same pszczoły, a resztę zostawił.
Pszczelarstwo coraz modniejsze
Problemy jednak się zdarzają. Pszczoły są nękane także przez choroby, zwłaszcza warrozę, na którą, jak dotychczas, nie ma skutecznego lekarstwa. Pojawiają się także ogniska innej choroby – zgnilca.
Pszczelarstwo staje się coraz bardziej modne. Jednak, jak przypomina Elżbieta Flis, młodzi pszczelarze nie zdają sobie z sprawy z tego, że pszczoły to nie jest jeden sezon. - W jednym sezonie może być "górka" pod względem miodobrania, ale następny sezon może być taki, że nie wybierzemy miodu tak jak w poprzednim. Młodzi sobie myślą, że jak sobie kupią 10 uli z pszczołami, to będą mieć dużo miodu i nie trzeba będzie dużo finansów włożyć. To, że zimowanie rozpocznie 10 rodzin pszczelich, nie oznacza, że na wiosnę 10 rodzin przeżyje - mówi. Wystarczy, że rok zmieni się na suchy lub mokry i już są inne warunki dla pszczół.
Młodzi pszczelarze muszą pamiętać o tym, że warunki pogodowe i środowiskowe mają duży wpływ na pszczoły. Nie da się także wyeliminować stosowanych przez rolników oprysków. Rolnicy na ogół są świadomi tego, że takie środki mogą zabić pszczoły. Stosują więc opryski w nocy, bo mają świadomość, że gdy zastosują oprysk o nieodpowiedniej porze i przy niewłaściwej temperaturze, to wyrzucą pieniądze w błoto. Gorzej bywa z drobnymi rolnikami, to oni wyjeżdżają w pole w południe i stosują opryski.
Wandalizm
Zdarzają się też akty wandalizmu wobec właścicieli uli. - Zdarzają się sytuacje, że ule były postawione na pożytku i prawie wszystkie pszczele rodziny były zatrute. Są to nieprzyjemne sytuacje, kiedy nie wiemy, czy to robi pszczelarz pszczelarzowi, eliminując konkurencję, czy ktoś inny złośliwie bądź z zazdrości tak postępuje. Zdarzało się też, że ktoś przewrócił ule, które były przywiezione na pole – mówi prezes mieleckiego koła.
Coraz mniej jest łąk, a coraz więcej upraw, więc i pożytków dla pszczół jest coraz mniej. - Cieszymy się, że jest trochę rzepaku, ale rzepak jest takim pożytkiem, że się go intensywnie chemizuje, a to jest niedobre dla pszczół – mówi Elżbieta Flis. - Ogólnie dużo chemii używamy w rolnictwie. Pszczelarstwo jest uzależnione także od warunków atmosferycznych. To, że świeci słońce i jest 30 stopni, nie świadczy o tym, że pszczoły mają co nosić, gdyż pod wpływem wysokiej temperatury zaschną nektarniki i choć kwiat kwitnie, pszczoła z tego nie skorzysta - tłumaczy.
Czas na szkolenia i integrację
W tym sezonie Powiatowe Koło Pszczelarzy w Mielcu powiększyło się o nowych sympatyków pszczół. Oprócz młodych pasjonatów są także osoby, które przeszły na emeryturę i chcą znaleźć sobie jakieś zajęcie. Jak mówi nasza rozmówczyni, są tacy, którzy hobbistycznie zakładają małą pasiekę, na przykład 10 uli. Takie osoby pracują popołudniami, chcą się czymś zająć. Produkują miód trochę dla siebie, trochę dla znajomych.
W tej chwili właściciele pasiek zajmują się przygotowaniem do zimowania i karmią pszczoły. Do końca września pszczoły powinny być nakarmione, ponieważ już nie zbierają miodu.
- Ostatnim pożytkiem na naszym terenie jest nawłoć. W tym roku nawłoć zakwitła wyjątkowo szybko. Obecny sezon był trochę przyspieszony, wszystko działo się szybciej. Po okresach zbiorów trzeba składać gniazda, karmić pszczoły, zastosować leczenie i przygotować je do przezimowania – przypomina Elżbieta Flis.
Późną jesienią i zimą pszczelarze powinni się szkolić, integrować. Dlatego organizują różne konkursy, na przykład 29 września w Rzeszowie miało miejsce Podkarpackie Święto Miodu, w którym brali udział także pszczelarze z powiatu mieleckiego.