Do redakcji dzwoni telefon. Przejmujący, błagający głos kobiety sprawia, że nie możemy zlekceważyć informacji, jakie zostają nam przekazane. Po drugiej stronie słuchawki jest pani Alfreda, kobieta, którą los mocno skrzywdził, a życie każdego dnia uczy pokory. - Błagam, pomóżcie, mój dom może nie przetrwać zbliżającej się zimy - mówi zrozpaczona kobieta.
Zima tuż-tuż
Pani Alfreda mieszka w Wierzchowinach. Ma 67 lat. 17 lat temu przeszła udar, którego skutki odczuwa do dzisiaj. Sparaliżowana lewa strona ciała skutecznie utrudnia normalne funkcjonowanie i jeszcze ten walący się dach, który zrywa panią Alfredę ze snu, gdy mocniej wieje lub pada. Po przekroczeniu progu domu pani Alfredy rzuca się w oczy ogólny zły stan budynku. Mimo ciepła wydobywającego się z rozpalonego przed chwilą pieca, w domu jest bardzo zimno. Na ścianach widać zacieki, które wskazują, że uszkodzenie dachu jest bardzo poważne, bo ślady przemoczenia są rozległe.
Opiekunka z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wadowicach Górnych odwiedza panią Alfredę dwa razy w tygodniu, przywozi jej żywność, pali w piecu, rozmawia z nią. Widać, że kobiety mają dobre relacje, że pani Alfreda darzy pracownicę socjalną zaufaniem. W domu obok mieszka syn pani Alfredy, który wraz z rodziną żyje w jednym pokoju z kuchnią. Z informacji, które udało się nam uzyskać, wynika, że syn od dłuższego czasu obiecuje zająć się fatalną sytuacją mamy. Jednak na razie pomoc nie nadeszła, a do zimy coraz mniej czasu. - Syn nie ma pieniędzy, byłoby inaczej, gdyby miał pracę. On ma żonę, dwoje małych dzieci. Zarabia, ale nie na tyle, by zrobić ten dach - mówi pani Alfreda.
Działka
Dom pani Alfredy usytuowany jest w malowniczej okolicy. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to ilość zieleni. Piękny las i cisza dają możliwość wytchnienia. Będąc tam, ma się wrażenie, że jest się z dala od miasta, a przecież Mielec jest na wyciągnięcie ręki. Wierzchowiny to idealne miejsce na odpoczynek i odprężenie. W tej pięknej scenerii znajduje się działka, która może uratować pani Alfredzie życie. Działka jest własnością kobiety i od dłuższego czasu czeka na kupca. Dochód uzyskany z jej sprzedaży miałby zostać przeznaczony na wymianę dachu. - Działka ma 37 arów, chcemy ją sprzedać za 20 tysięcy złotych. Jest możliwość podciągnięcia wody i prądu. W tej okolicy coraz więcej osób decyduje się na budowę, bo tu jest naprawdę pięknie. Niestety, my wciąż nie mamy chętnego na kupno - mówi pani Alfreda.
Nadzieja
Mimo ciężkiej sytuacji pani Alfreda stara się uśmiechać. Niestety, nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak jej życie będzie wyglądało za miesiąc czy dwa. Ze względu na trudności z chodzeniem, od trzech miesięcy nie wychodziła na zewnątrz. Tu, w domu, czuje się najbezpieczniej. Z tego właśnie względu nie chce zamieszkać w domu opieki. Pani Alfreda nadal wierzy, że pomoc nadejdzie, że szczęście w końcu się do niej uśmiechnie. Wychodząc, jeszcze raz obiegamy wzrokiem wnętrze domu. Zdajemy sobie sprawę, że w tym wypadku liczy się każda godzina, bo w pewnym momencie może być już za późno na jakąkolwiek pomoc.
Więcej w 42 numerze Korso