O tym, że masowe wysłanie dzieci do szkół z dniem 1 września nie jest dobrym pomysłem mówiło wielu ekspertów dużo wcześniej. Były różne propozycje, rozpoczęcia roku szkolnego dwa tygodnie później, prowadzenie zajęć w systemie hybrydowym (część uczniów uczy się stacjonarnie, część zdalnie), albo od początku uczenie się zdalne (od marca był czas, żeby do takiego systemu się dobrze przygotować).
CZYTAJ TAKŻE: Bury wycofał się z prawie połowy zwolnień. Lear zwolnił prawie wszystkich
Rząd nie słuchał jednak żadnych rad. Masowo dzieci i młodzież poszły do szkół. Szybko zaczęły się też pojawiać ogniska koronawirusa w różnych szkołach, które przechodziły na tryb zdalny. Problemem stały się również coraz powszechniejsze zakażenia wśród nauczycieli. Dziś część szkół jest zamkniętych, bo tak dużo nauczycieli jest chorych, że nie ma kto uczyć.
Teraz Andrzej Niedzielski, minister zdrowia przyznaje, że szkoły są rozsadnikiem koronawirusa.
Dziś, choć już trochę za późno i zgodnie z zasadą mądry Polak po szkodzie, ma zostać ogłoszona decyzja o wysłaniu część najstarszych uczniów szkół podstawowych na zdalny tryb nauczania ( z uczniami szkół średnich i studentami zrobiono to kilkanaście dni temu). Wśród możliwych scenariuszy mówi się o skierowaniu na naukę zdalną uczniów od czwartej albo dopiero od szóstej klasy.
Brana pod uwagę jest także możliwość uzależnienia funkcjonowania szkół od wielkości miejscowości w jakiej się znajduje. W trybie hybrydowym mogłyby pozostać placówki w mniejszych miejscowościach gdzie uczniów jest mniej.