reklama

Święta u Oli Snuzik

Opublikowano:
Autor:

Święta u Oli Snuzik  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości17-letnia Ola Snuzik z Radomyśla Wielkiego, oprócz tego, że jest naukowcem, jest też zwyczajną nastolatką, która w natłoku wielu obowiązków przygotowuje się do świąt Bożego Narodzenia. Właśnie przyjechała z Warszawy do rodzinnego domu. Odwiedziliśmy ją i zapytaliśmy, jak obchodzi ten szczególny czas.

W listopadzie napisaliśmy o tym, że Ola jest o krok od wielkiego odkrycia leku na śmiertelną odmianę malarii. Dziewczyna wraz z innymi naukowcami prowadziła badania naukowe w Ghanie, gdzie udało się jej udowodnić, że związek cebuli upośledza pasożyty tej tropikalnej choroby. Ola mieszka w Warszawie, gdzie się uczy i odbywa staż w Zakładzie Parazytologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Kontynuację badań nad "supermalarią" planuje za granicą.

Tydzień przed świętami nastolatka wróciła do rodzinnej miejscowości po to, żeby - jak co roku - pomóc dziadkom w prowadzeniu ich rodzinnej cukierni, bo w czasie świąt mają bardzo dużo pracy.  Ola pomaga im zwykle pakować zamówione ciasta, sprzedawać je, a nawet piec. - Umiem już zrobić szarlotkę i sernik, ale najbardziej uwielbiam dekorować ciasta – mówi Ola, która ze względów zdrowotnych sama nie je słodyczy. Jedynym wyjątkiem są specjalne świąteczne pierniki w kształcie choinek, wykonane przez babcię na święta. - Czekam na nie z niecierpliwością - mówi.

Ola przyznaje, że ze względu na natłok obowiązków jej rodzina odchodzi trochę od tradycyjnego obchodzenia świąt. - Co prawda, mamy żywą choinkę i 12 dań na wigilię, jednak uważam, że najważniejsza jest pomoc innym - mówi. - Wigilię spędzę na pewno z bliskimi, później jednak będę musiała zająć się swoją pracą - dodaje.

Natłok obowiązków

 

Święta u Oli w tym roku wyglądają inaczej niż w poprzednich latach.Wszystko dlatego, że oprócz prowadzonych badań naukowych, dziewczyna zaangażowała się w działalność charytatywną Warszawskiej Fundacji Elab Education Laboratory. W październiku organizacja sama zaproponowała Oli współpracę. Jej założycielka poprosiła ją, aby pomagała młodym ludziom w dostaniu się na zagraniczne elitarne studia. Ambitna nastolatka długo się nie zastanawiała i podjęła kolejne wyzwanie.

- To ważne, bo dzięki fundacji co roku ponad 700 osób dostaje się na wymarzone zagraniczne uczelnie, takie jak Harvard, Princeton czy Yale. Kiedyś sama dostałam szansę, czuję więc obowiązek, żeby innym ułatwić tę drogę. Pomagam tym osobom w złożeniu aplikacji na daną uczelnię, przygotowuję ich do rozmowy kwalifikacyjnej po angielsku - mówi Ola, która nie ukrywa, że pomoc innym sprawia jej dużą satysfakcję. Poprzez swoją działalność w fundacji dziewczyna pokazuje także, jak zabrać się do wykonania pierwszego eksperymentu naukowego i rozpocząć badania naukowe. Ułatwia swoim podopiecznym dostanie się na wymarzone staże w laboratoriach, w których sama kiedyś zaczynała swoją przygodę naukową. - To bardzo ważne, bo na takim stażu ma się możliwość poznać wszystkie niezbędne techniki laboratoryjne - mówi.

- Bardzo absorbuje mnie praca w fundacji, bo widzę, że to, co robię, ma sens - dodaje z radością.

Każdy, kto chce, może dostać się na zagraniczne studia, wystarczy trochę odwagi i ambicji. A przede wszystkim potrzebna jest znajomość języka angielskiego. Jedno jest pewne, wszyscy, którzy naprawdę chcą,  mają na to duże szanse.

 

 

Pracowite święta

- Już niedługo, bo 30 stycznia, mamy deadline, czyli termin, w którym musimy przysłać wszystkie aplikacje osób ubiegających się o zagraniczne studia. - Najpóźniej więc po Wigilii będę pisała eseje i listy motywacyjne z moimi aplikantami. Mogłabym tak naprawdę kroić sałatki w domu, ale widzę, że są ważniejsze rzeczy. Mama to akceptuje i wspiera mnie, mówiąc, że pokroi je za mnie - mówi Ola.

Do Wigilii przeważnie zajmujemy się obowiązkami w cukierni.  - Gotować kolację zaczynany dopiero w Wigilię po południu - opowiada Ola.

Żeby udało się przygotować uroczystą kolację w ekspresowym tempie, pierogi i uszka babcia Oli robi już trzy tygodnie wcześniej. Na stole wigilijnym zawsze jest minimum 12 dań. Zdarza się jednak też tak, że jest ich dużo więcej. Ich ilość i rodzaj zależy od tego, czy rodzina zbiera się w komplecie.

Do Oli przyjeżdżają wujkowie z Kanady oraz ciocia z Łodzi, która przywozi potrawy. - W tym roku będzie u nas 12 osób i aż 20 potraw - mówi dziewczyna. - Wśród wigilijnych dań znajdzie się aż pięć rodzajów ryb, w tym sum i oczywiście tradycyjny karp.

Po kolacji Ola wspólnie z mamą i bratem układają puzzle. - To już taka nasza tradycja – uśmiecha się nastolatka. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE