Stroje gwiazd nie mają przed nim tajemnic! [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Coraz częściej obserwujemy tendencję powrotu do natury i tego, jak żyło się dawniej. Staramy się nie marnować jedzenia, ograniczamy plastik, sami uprawiamy ogródki warzywne. Coraz bardziej popularne stają się zakupy w "ciuchlandach" czy wymiana ubraniami. Ale czy my, kobiety, odważyłybyśmy się założyć tę samą suknię na wesele rodzinne dwukrotnie? Kiedyś panie nie miały z tym problemu.

Mieliśmy przyjemność rozmawiać z człowiekiem, który na modzie zarówno dzisiejszej, jak i tej sprzed wielu lat, zna się bardzo dobrze. Damian Jamiołkowski to kolekcjoner strojów  sprzed epoki. Przy pracy nad najnowszą wystawą pracownikom Muzeum Historii Regionalnej Pałacyku Oborskich udało się nawiązać współpracę z panem Damianem. W swoich zbiorach ma on strój bardzo podobny do tego, który nosiła kiedyś hrabina Oborska. Muzeum kupi od pana Jamiołkowskiego suknię, a kolekcjoner w ramach współpracy przekazał dla muzeum  kapelusz.

- Użyczyłem kapelusz z pawimi piórami, buty, rękawiczki paryskie. A suknię muzeum zakupi ode mnie. My w Polsce, w muzeach, nie mamy zbyt wielu antycznych ubiorów, a szkoda. Na zachodzie to norma. Daję ubraniom nowe życie, staram się o to, żeby były ozdobą danego pałacu czy muzeum i cieszyły oko zwiedzających, tak jak cieszyły oko w XIX wieku. A tym samym pokazywały dawne czasy, staranność ludzką i zaangażowanie w swojej pracy - mówi Damian Jamiołkowski.

Skąd pasja do starych ubrań?

- Zawsze kochałem antyczną modę. Czemu? Nie wiem. Po prostu. Od małego dużo czytałem na ten temat, a któregoś razu wpadłem na pomysł, by zbierać, kolekcjonować antyczny ubiór. Lecz jest to bardzo trudne. To nie jest porcelana czy znaczki, których jest mnóstwo, tylko tkanina, która z biegiem lat ulega rozkładowi i nici, które spajają tkaninę są często nadwątlone, a co za tym idzie, zapadają się, niszcząc dany strój. Poza tym wojny też wywarły duży wpływ na stroje i znacznie ograniczyły ilość sukni. Również zmiana mody po I wojnie światowej. Kobiety zrzuciły gorsety, suknie do ziemi i piękne tkaniny, ponieważ nastąpił kryzys gospodarczy. Nie było ludzi stać na drogie, np. paryskie suknie, tkaniny. Nastąpiła epoka art deco: proste sukienki do kolan bez wymyślnych pasmanterii. Mówię o tym, ponieważ zdarzało się, że jeśli ktoś posiadał suknie z epoki sprzed art deco, bardzo często rozbierano taką suknię na części pierwsze, ze względu na cenność tkanin, i szyto z nich współczesne stroje, w tym przypadku suknie art deco. Mówię tu o pięknych sukniach z XIX w. Jak wiadomo, z obrazów czy też z fotografii, suknie XIX-wieczne były piękne. Posiadały dużo koronek, wstążek, kokardek, uszyte były z drogich materiałów, w swojej epoce kosztowały krocie, więc też nie było ich wiele (mam na myśli te bardzo ozdobne). Suknie epokowe są bardzo trudne do zdobycia. Oczywiście najcenniejsze kolekcjonersko są suknie z paryskich domów mody, takie jak ta dla hrabiny Oborskiej.

Dla kogo zaprojektował Pan najpiękniejszy strój?

- Robię również współczesne sukienki, chodź ostatnio nie mam na to czasu i zaprzestałem projektowania. Jeśli chodzi o sukienkę współczesną, która kosztowała dużo pracy, będzie to wieczorowa kreacja dla Magdy Femme. Piękna, czarna, koronka, ręcznie szyta, typ sukni (syrenka) dopasowanej do ciała z rozszerzanym dołem.

 

Czy fascynują Pana tylko stare stroje, czy wiekowe przedmioty również?

- W zdecydowanej większości jednak stare stroje, stroje z historią najlepiej. Jeśli chodzi o przedmioty, hmm... meble, ale bardziej jako ciekawy element do współczesnego wnętrza. Trochę porcelany, np. miśnieńskiej, szkła i obrazy przedwojenne.

Skąd "wykopuje" Pan przedmioty do swoich kolekcji? Czy poszukuje ich pan w Internecie, czy dowiaduje się drogą pantoflową?

- Powiem tak, oczywiście na pewno trochę Internet, wielogodzinne szukanie czegoś pięknego. Zazwyczaj jak szukam, to na początku nie wiem czego, samo wpadnie coś w oko. Kolejnym źródłem są prywatni zbieracze z całego świata, muzea czasem pozbywają się kolekcji, drogą aukcji również.

Jakie najbardziej niezwykłe przedmioty miał Pan w swojej kolekcji? Czy jest jakiś, którego nie oddałby Pan za żadne pieniądze?

- Myślę, że suknia amerykańskiej aktorki, Jane Russell; była to pierwszoplanowa aktorka grająca z Marylin Monroe. Również suknia Whitney Houston, piękna, bursztynowa suknia z dżetami. Również suknia z lat 1748-1752 była bardzo unikatowa, tkaninę zaprojektowała Anna Maria Garthwaite. Suknia była w niesamowitym, jak na swoje lata, stanie. Nawet nie miała plam potu i brudnej spódnicy u spodu. Na pewno nigdy nie oddałbym koszuli Michaela Jacksona, stroju Marylin Monroe i wiele innych przedmiotów związanych z tymi osobistościami.

Jak wszedł Pan w posiadanie stroju w stylu hrabiny Oborskiej?

- Tak ja wspominałem, suknia ta należy do Paryskiego Domu Mody. Jest datowana na lata 1895-1900 r. Suknia jest zrobiona z jedwabiu oraz aksamitu. Jest w kolorach kremowo-zielonym. Co najważniejsze, tkanina nadal utrzymuje swój kolor, jest mocna i nadaje się do ekspozycji muzealnej, by cieszyć oko. Mam bardzo wiele sukni, rzędu kilkudziesięciu. Los tak chciał, że akurat na sławnej fotografii hrabiny Oborskiej z futrem widać suknię, która ma takie same cechy jak suknia z mojej kolekcji. Jest to suknia wieczorowa na bankiet czy ważne spotkanie. Hrabina Oborska wyjeżdżała do Wiednia na bankiety. Po sukni określano status właścicielki, jak bardzo była zamożna. Na podstawie zdjęcia i mojej sukni można stwierdzić, że najprawdopodobniej hrabina Oborska jeździła na bankiety właśnie w sukni paryskiej, która zapewniała jej odpowiedni status, odpowiednie grono ludzi klasy 1 i 2. Nie odbiegała swoim ubiorem od innych dobrze ubranych kobiet. A co za tym idzie, godnie reprezentowała swój ród.

 

Czym różnią się stroje sprzed kilku epok od dzisiejszych (kroje, materiały)?

- Oczywiście, że różnią się stroje dawne od współczesnych. Teraz większość naszych ubrań to tworzywa sztuczne z dodatkami naturalnymi. Szyte przez maszyny na masową skalę. A dawniej ręcznie szyte na prywatne zamówienia z jedwabiu, aksamitu, koronek itp., z wszystkiego, co najlepsze. Dla mnie dawne stroje są dziełami sztuki, mają duszę i ktoś kiedyś musiał poświecić dużo pracy i serca, żeby uszyć daną suknię. A teraz to masówka. Ludzie teraz też bardzo źle postępują, kupują dużo ubrań, a w połowie nawet nie chodzą i jak podkreślam, nie są to ubrania 100% naturalne, które z biegiem lat ulegną rozkładowi, tylko ubrania tanie, często z poliestru, czyli plastiku. Będą leżeć stulecia i tym samym zaśmiecały naszą planetę. Dawne suknie były w 100% naturalne i jak wspominałem, były też drogie. Jedna pani nie miała ich wiele, a nawet zdarzało się tak, że tylko jedną suknię na wyjścia, do kościoła czy w gości przez większą część życia. Teraz jest nie do pomyślenia, aby pani założyła tę samą sukienkę dwa razy na specjalne wyjścia.

Modę z której epoki uważa Pan za najciekawszą?

- Najciekawsza moda jak dla mnie to okres lat 1850- 1870, ponieważ suknie w tych latach były obszerne, duże. Ale też nie były krzykliwe, jak to miało miejsce w latach 90 XIX w., jak dla mnie bardzo cukierkowe kreacje typu princess, bufiaste rękawy, przepych.

Czy takie stroje mimo upływu lat utrzymują się w dobrym stanie? A może trzeba je przechowywać w określony sposób?

- Jeśli chodzi o przechowywanie, to ekspozycja muzealna jest możliwa, jednak zależy od stanu tkaniny. Na pewno należy unikać promieni słonecznych, które przyspieszają proces rozkładu, starzenia się tkaniny. Suknię należy leżakować na płasko po to, by nie zarwała się pod własnym ciężarem. I bardzo ważna sprawa, suknie są przechowywane w papierze bezkwasowym i w pudłach bezkwasowych.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE