Stres uznawany jest za coś wyłącznie negatywnego, ale nie zawsze tak przecież jest, w pewnych sytuacjach jest on wręcz dobry. Choćby nawet przed maturą, gdy nastolatki bardziej niż kiedykolwiek mobilizują się do nauki. Także w przypadku bólu zęba, gdy ze strachu gnamy do dentysty, który napawa nas lękiem, ale nam też pomaga. Co jednak, gdy ten rzekomy sojusznik zacznie nas wykańczać, wymykając się spod naszej kontroli? - Stres rozumiem jako coś, co gromadzi się w nas w wyniku różnych sytuacji, które przeżywamy. To napięcie: jak w nas weszło, musi też i wyjść – mówi Alicja Grzesik.
Mordercza bierność
Jeśli przez długi czas nie znajdujemy rozwiązania swojego problemu, to organizm sam próbuje znaleźć na niego sposób. To może być destrukcyjne, bo nasze ciało przestaje słuchać głowy i samo zaczyna odreagowywać. Jak? Jeden reaguje złością i popada w konflikty. - Nie jest to oczywiście dobre, ale coś robimy, gorzej jest, gdy jesteśmy bezczynni i wszystko tłumimy w sobie – mówi Grzesik. Ten moment, kiedy nie wyrzucamy z siebie emocji, jest więc najgorszy, bo wszystko zostaje w naszym organizmie. Do czego to prowadzi? Dochodzi wtedy do nerwicy bądź depresji. - Często przychodzą do mnie klienci z nerwicą somatyczną, czyli ich ciało daje objawy takie jak ból serca, głowy czy choćby nawet nogi – mówi psychoterapeutka. Osoby te robią wszystkie badania, czasem latami szukają źródła swoich problemów, chodząc od lekarza do lekarza. Na koniec trafiają do psychoterapeuty, bo okazuje się, że fizycznie są zdrowi, pomimo że ich organizm twierdzi inaczej.
Autodestrukcja
Gdy jednak stres jest silny i długotrwały, może faktycznie doprowadzić do problemu, czego przykładem są choroby psychosomatyczne, jak wrzody, zespół jelita drażliwego, nadciśnienie tętnicze i wiele innych. Jak jeszcze nasz organizm odreagowuje? Najczęściej poprzez lęki, czyli sytuacje, w których nie powinniśmy się bać, a jednak się boimy, np. wejść do autobusu czy wyjść z domu. Wtedy tracimy też kontrolę nad swoim ciałem i myśleniem, które bywa tak natrętne, że aż obsesyjne. W skrajnych przypadkach dochodzi do stanu, w którym boimy się wszystkiego. - Ludzie z zewnątrz tłumaczą nam, że nic się przecież nie stanie, ale to nasze przekonanie jest tak silne, że nie jesteśmy wstanie tego powstrzymać – mówi psychoterapeutka. Inną formę nerwicy będącej skutkiem ciągłego napięcia jest nerwica natręctw, czyli wykonywanie pewnych czynności, które dają nam chwilową ulgę, niestety, jedynie krótkotrwałą, bo im dłużej w tym trwamy, tym bardziej się zapętlamy. Najbardziej ciężką i trudną formą odreagowania na znajdujące się w nas napięcie jest kierowanie złości na siebie, doprowadzając tym samym do stanów depresyjnych, czemu też często towarzyszy autodestrukcja, czyli cięcie się, nadużywanie leków uspokajających, czy też myśli samobójcze.
Znerwicowani twardziele
Jeżeli przez całe lata o trudnych dla nas rzeczach nie mówiliśmy, trzymając się tego, że musimy być twardzi, to w pewnym momencie, czy nam się to podoba, czy też nie, organizm odmówi nam posłuszeństwa. - Szczególnie dotyczy to mężczyzn, którzy mają wpojone kulturowo, żeby być twardym i nie pokazywać swoich emocji. Stąd później występujące u nich problemy wrzodowe czy nerwice somatyczne - mówi Grzesik. Wszystko co jest odreagowaniem, czyli powodem, że emocje wychodzą na zewnątrz, jest dobre. Jest to więc płacz, krzyk oraz ruch. Gdy jest więc w nas napięcie, trzeba w ten sposób sukcesywnie się oczyszczać. Jak mówi psychoterapeutka, może to też być forma, która dla bliskich nie jest zbyt komfortowa, gdy np. kobieta ciągle płacze, bo ma utrwalony pewien mechanizm uruchamiający się, jak sobie z czymś nie radzi. Lepsze to niż tłumienie emocji w sobie. –Trzeba też nauczyć się mówić o swoich emocjach, zarówno o tych złych, jak i dobrych, czyli co nas dręczy, ale też co nas cieszy. Jak sobie radzimy? Kiedy pytam o to swoich klientów, słyszę, że jest to spanie, objadanie się czy zakupy – mówi Alicja Grzesik. - To jednak daje nam jedynie chwilowe ukojenie.
Recepta na sport
Gdy sobie z czymś nie radzimy, wtedy do zmiany pewnych nawyków może być potrzebna pomoc psychologiczna. - Po to jest psychoterapia, żeby nauczyć się uporządkować pewne sprawy, aby inaczej je postrzegać - mówi. - Jeżeli nie chcemy kumulować napięcia, to jedyną formą odreagowania, oprócz mówienia o tym, jest działanie. Taki sposób miały nasze mamy i babcie, które w nerwach zabierały się za gotowanie czy sprzątanie.
Mimo że nie znały się na psychologii, to wiedziały, co robić. Każde działanie będzie nam sprzyjało na pewno bardziej niż bezczynne siedzenie i patrzenie np. w ekran komputera.
Gdy stany nerwicowe już nas opanują, to chcą tylko jednego: żeby nas zdominować, zamykając najlepiej w tym nerwicowym stanie. Lekarstwem, jak się okazuje, są przede wszystkim wszelkiego rodzaje aktywności. Czyli np. bieganie, siłownia, rower, pływanie. - Zalecam je nie jako przyjemność, ale jako lekarstwo. Jeśli byśmy wypisywali recepty, to przepisywanym przeze mnie lekarstwem byłby głównie sport - mówi Grzesik. - Psychoterapia ma nam pomóc zrozumieć, że stany nerwicowe czy depresyjne są konsekwencją naszego wcześniejszego życia i stworzyć nowy mechanizm odreagowania. Trzeba pamiętać jednak, że osoba, która jest zamknięta w sobie czy zablokowana, nie zacznie od razu mówić o swoich potrzebach i uczuciach, jeśli nie robiła tego przez całe lata. Tego musi się dopiero nauczyć - twierdzi psychoterapeutka.
Dobrym sposobem jest też wizualizacja. - Jest to jedna z metod, której jestem zwolenniczką, czyli leczenie poprzez relaksację, pracę z ciałem - mówi Alicja Grzesik. Jako pedagog szkolny pani Alicja pracuje z młodzieżą. Twierdzi, że najskuteczniejszym lekarstwem dla młodych ludzi jest jednak sport. - Zwracam na to szczególną uwagę, zwłaszcza tym, którzy za dużo przykładają się do nauki, siedząc całymi dniami przy książkach. Odreagowanie to też umiejętność rozmowy o swoich potrzebach, nawiązywanie znajomości w realnym świecie. Ważne jest, aby mieć wokół siebie bliską grupę osób, z którymi możemy porozmawiać - dodaje. Możemy też zmienić miejsce swojego zamieszkanie czy też pracy, która nas denerwuje, ale czy to pomoże?
- Na pewno może to przynieść ulgę, bo mamy nadzieję na coś nowego, co sprawi, że pozbędziemy się stresu i napięcia. Tego jednak nam nikt nie zagwarantuje. Musimy więc przede wszystkim zmienić swoje myślenie, to jest najważniejsze – mówi psychoterapeutka.
Nerwicowy bum
- Teraz w szkołach mamy ciekawe pokolenie, są to osoby, które chciałyby już na starcie coś osiągnąć - mówi Grzesik. Ci młodzi ludzie mają duży problem z przeżywaniem trudnych sytuacji. Pierwsze niepowodzenie już na początku nauki często powoduje, że uczniowie bardzo szybko chcą zmieniać klasę, a nawet szkołę. - Pokolenie jest niestety mało odporne na sytuacje stresowe. Programy telewizyjne tworzą mylną rzeczywistość, pokazując nam, że to, co chcemy, to mamy. Realny świat jest jednak dużo bardziej brutalny. Mamy o wiele większą ilość stanów nerwicowych niż w latach ubiegłych - mówi. Przeświadczenie uczniów, że nie są w czymś dość dobrzy, wzmaga napięcie i poczucie bezsilności. Dlatego młodzi ludzie szukają używek, które działają tylko na chwilę, po czym stres wraca ze zdwojoną siłą. Łatwo wtedy o uzależnienie.
Skutki samotności
Ciekawostką jest, że Afryce problemu depresji czy nerwic praktycznie nie ma. Dlaczego? Może dlatego, że ludzie tam żyją zupełnie inaczej. Nie mają czasu na stres. Dodatkowo żyją w plemionach i wspólnotach, co sprawia, że mają cały czas wokół siebie osoby, z którymi mogą porozmawiać. W naszej kulturze często z problemami zostajemy zupełnie sami. Na zewnątrz się trzymamy, a środku mamy absolutne cierpienie – mówi Alicja Grzesik.