W samo południe, gdy słońce na dobre przebiło się przez chmury, przez wieś przejechały dwa czerwone wozy strażackie. W pełnym umundurowaniu strażacy rozpoczęli oblewające tournée, które szybko przerodziło się w spontaniczną wodną bitwę. Na drogach i podwórkach czekali już mieszkańcy — dzieci i dorośli, uzbrojeni w wiadra, butelki po wodzie mineralnej i domowe węże ogrodowe.
— To już nasza mała, lokalna tradycja. Dla nas to nie tylko zabawa, ale też sposób na integrację — mówił druh Kamil Niemasek, prezes OSP Borki Nizińskie.
Tradycja strażackiego Śmigusa-Dyngusa w Borkach sięga już kilku lat i z roku na rok przyciąga coraz więcej uczestników. W tym roku pogoda dopisała, co tylko zachęciło mieszkańców do wyjścia z domów i wspólnego świętowania.
Zza okien i płotów przyglądali się całemu widowisku starsi mieszkańcy, którzy – choć już nie uczestniczą w wodnych potyczkach – z uśmiechem dopingowali swoich wnuków i sąsiadów.
Strażacki Śmigus-Dyngus w Borkach Nizińskich to nie tylko mokra tradycja, ale przede wszystkim radosne święto wspólnoty, które z każdym rokiem zyskuje na popularności. W czasach, gdy często narzekamy na brak więzi międzyludzkich, takie wydarzenia pokazują, że małe społeczności nadal potrafią być wielką rodziną — wystarczy trochę wody, dobrej woli i serdecznego śmiechu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.