Prezes Mieleckiej Spółdzielni Mieszkaniowej Zbigniew Buczek spokojnie czeka na wyrok sądu w sprawie rady nadzorczej zarządzanej przez niego spółdzielni. - Nie mam się czego obawiać, bo wynik tej sprawy znam. U nas wszystko działa zgodnie z prawem - zapewnia. - Pan Rudny już wiele razy podawał spółdzielnię do sądu i wszystkie sprawy przegrał. - I dodaje, że przypadek tarnobrzeski i mielecki to dwie różne sprawy i trudno je ze sobą porównywać. Wyrok sądu w sprawie TSM dotyczy konkretnej sytuacji, w jakiej znalazła się tarnobrzeska spółdzielnia, a nie mielecka. Podkreśla, że jego zdaniem w MSM nie doszło do złamania prawa w przypadku wybierania członków rady nadzorczej. Przypomina też, że w maju tego roku skład rady zmienił się całkowicie.
Faktem niezaprzeczalnym jest jednak to, że niektórzy spośród jej poprzednich 17 członków sprawowali swoją funkcję ponad 30 lat. Ale prezes Buczek nie widzi w tym nic złego. - Skoro spółdzielnia działała dobrze, co potwierdzają różne liczne kontrole, to nie było powodu, by zmieniać skład rady. Czy stabilizacja to coś złego? - zastanawia się prezes.
Na pytanie o to, dlaczego więc ustawodawca zmienił zapis w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych, dotyczący długości kadencji członkostwa w radach nadzorczych, Zbigniew Buczek przekonuje, że to wyłącznie zabieg polityczny. Przecież po 2007 roku spółdzielnie miały przestać istnieć. Ta nowelizacja ustawy do tego prowadziła.
Prezes MSM nie widzi też nic nadzwyczajnego w ilości członków rady nadzorczej, bo jak twierdzi, kiedyś bywało ich więcej, nawet 21. - Teraz - wylicza prezes - jeden członek rady nadzorczej przypada na 600 mieszkańców, a są takie spółdzielnie, gdzie na taką samą ilość mieszkańców rada nadzorcza ma po kilku członków.