reklama

Sąsiedzi odetchnęli z ulgą

Opublikowano:
Autor:

Sąsiedzi odetchnęli z ulgą - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościTo jedna z tych historii, w których trudno jednoznacznie wskazać, co lub kto zawinił. Ci, co nie pomogli? Ci, co tylko się przyglądali? Samotność? Obojętność?

Od kilkunastu lat mieszkańcy jednego z bloków na osiedlu Niepodległości w Mielcu nie mogli doczekać się skutecznej interwencji w sprawie sąsiada, który w swoim mieszkaniu przetrzymywał kilkanaście psów i gołębie. Policji, straży miejskiej, magistratowi problem jest znany od lat, tutejszym sędziom również. Sąsiedzi bowiem nieraz składali skargi, prośby i protesty, pod którymi podpisywali się wszyscy mieszkańcy klatki. - Było kilka rozpraw, ale one niewiele wniosły. Ten pan od lat przetrzymuje w swoim mieszkaniu psy i gołębie. Kiedyś je wyprowadzał, teraz ze względu na wiek tego nie robi. Psy załatwiają swoje potrzeby w mieszkaniu, szczekają i piszczą. Proszę sobie wyobrazić, co muszą czuć sąsiedzi. Wszystkie okna na klatce i drzwi do klatki są otwarte, czy jest zima, czy lato – opowiada jeden z sąsiadów. - A ile osób się już stąd wyprowadziło, bo nie mogło znieść tego odoru i odgłosów? Ile razy rury się zatykały i nas zalewało, bo odchody spuszczane są rurami? My musieliśmy za własne pieniądze wszystko naprawiać, nikt jakoś się tym nie interesował do tej pory. Nasza gehenna trwa już od lat – opowiada inny sąsiad.

Mieszkańcy bloku opowiadają nam, że w okolicach świąt jeden z nich już tego nie wytrzymał. - Napisał pismo do urzędu miasta, pod którym wszyscy, jako mieszkańcy klatki, solidarnie się podpisaliśmy  – opowiada jeden z naszych rozmówców.

Pismo dotarło do magistratu i, jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, urząd miasta podjął niemal błyskawiczną interwencję. - Ja się nie dziwię, że znów tu wkroczyły służby. Ktoś to musi w końcu rozwiązać. Z jednej strony żal jest mi go [od red.: mieszkańca przetrzymującego zwierzęta], z drugiej, to sprawa ciągnie się za długo – słyszymy od sąsiada z klatki. 19 kwietnia policjanci, strażnicy miejscy, pracownicy magistratu i schroniska oraz pogotowie pojawili się na osiedlu Niepodległości. Jak wiemy nieoficjalnie, mężczyzna został zabrany do szpitala, natomiast kilkanaście psów trafiło tymczasowo do schroniska. Co się z nimi stanie? To rozstrzygnie sąd.

Więcej w 17 numerze Korso

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE