- Przy okazji świąt poświęconych pamięci zmarłych i zbliżającej się 99. rocznicy odzyskania niepodległości postanowiliśmy zorganizować takie rodzinne spotkanie, korzystając z okazji, że państwo Klamutowie przyjechali odwiedzić groby swoich bliskich – mówił Jerzy Skrzypczak, dyrektor Muzeum Regionalnego w Mielcu.
W Pałacyku
- Dwie linie tej samej rodziny spotykają się dziś tutaj, w murach Muzeum Regionalnego, w pałacyku Oborskich po raz pierwszy w życiu. Nigdy wcześniej się nie znali ani nic o sobie nie wiedzieli. Patrząc na drzewo genealogiczne, bardzo duże i skomplikowane, członkowie rodziny mogli się na tych gałęziach odszukać. Gdy państwo Klamutowie zadzwonili do mieleckiego muzeum, umówiliśmy się na spotkanie, a później wraz z Markiem Zalotyńskim podjęliśmy decyzję o ściągnięciu na nie także Eligiusza Hajca, który aktualnie mieszka w Mielcu, na osiedlu Rzochów, a który urodził się w Goleszowie – dodał dyrektor.
Andrzej Klamut jest ciotecznym wnukiem legionisty Jana Hajca.
- Dawno temu wraz z rodzicami przyjeżdżałem do wujostwa do Goleszowa - wspomina. – Pewnego dnia moja żona na podstawie szczątkowej informacji uzyskanej od mojej mamy odszukała Jana Hajca. Udało nam się dotrzeć także do jego zdjęcia.
- Spotkanie oceniam bardzo miło – twierdzi Andrzej Klamut. - Cieszę się, że udało nam się odnaleźć tych wspólnych przodków, bo dzięki temu poznajemy swoją dalszą rodzinę. Tym bardziej że nasz przodek, Jan Hajec, nie ma swojego indywidualnego miejsca spoczynku, jest to tylko zbiorowy grób legionistów w Kostiuchnówce, gdzie zginął na polu walki. Wraz z żoną w 2012 roku też byliśmy w Kostiuchnówce i przeszliśmy te wszystkie miejsca, na których toczyły się krwawe walki. Teraz tamtejszy cmentarz jest uporządkowany, dbają o niego polscy harcerze. Nadal też trwają tam prace ekshumacyjne - opowiada.
- Znajomość rodzinna na pewno będzie kontynuowana. Już jesteśmy umówieni na następny rok, przy okazji promocji nowej książki o legionistach – dodał Andrzej Klamut.
- Dowiedziałem się dzisiaj wielu rzeczy, o których nie miałem pojęcia – powiedział Eligiusz Hajec.
- Dzięki dyrektorowi muzeum jestem o wiele bogatszy w wiedzę na temat swojej rodziny. Mój pradziadek i ojciec Jana Hajca legionisty byli braćmi, więc ja jestem troszeczkę dalszą gałęzią niż Andrzej Klamut, ale próbuję jakoś rozszyfrować całość, choć jest to bardzo trudne ze względu na braki dokumentów i już w tej chwili także ustnych przekazów, których potrzeba, żeby to wszystko złączyć w całość - mówił.
Gospodarstwo rodzinne Jana Hajca mieściło się w Książnicach, między cmentarzem parafialnym a szkołą. Dziadek Eligiusza Hajca przeniósł się już do Goleszowa. Obecnie znane jest tylko miejsce, w którym znajdowało się gospodarstwo. Aktualnie jest już ono w zupełnie innych rękach.
- Jeżeli poznaliśmy się i nawiązaliśmy taką współpracę, to z pewnością będziemy ją kontynuować i nadal te nasze rodzinne historie uzupełniać i łączyć w jedną całość – dodał Eligiusz Hajec.
Kartka z zeszytu
Historię odnalezienia dalekich krewnych opowiedziała z kolei Maria, żona Andrzeja Klamuta.
- Przyjechałam w odwiedziny do teściowej i w trakcie rozmowy z nią zapytałam o jej przodków. Ona napomknęła o Janie Hajcu, legioniście i oficerze, który był bardzo blisko Piłsudskiego. Matka mojej teściowej, Jadwiga Hajec, po mężu Kruk, była rodzoną siostrą Jana Hajca. I te informacje, zapisane podczas rozmowy na kartce wyrwanej z jakiegoś zeszytu, stały się punktem wyjścia do tego, by kilkanaście lat później szukać dalej - opowiada Maria Klamut.
W Narodowym Archiwum Cyfrowym odnalazła zdjęcie Jana Hajca i zaczęła szukać dalej.
- W międzyczasie dowiedziałam się, że środowisko mieleckie pamięta o Janie Hajcu i nawiązałam kontakt z panem Markiem Zalotyńskim, który przesłał mi pismo "Polonia Restituta". Natrafiłam także na cenne artykuły Jerzego Skrzypczaka w Roczniku Mieleckim i skontaktowałam się z ostatnim żyjącym siostrzeńcem Jana Hajca, czyli Kazimierzem Krukiem, który mieszkał w Katowicach, urodzonym w roku 1919 jako ostatnie dziecko swoich rodziców – mówi pani Maria.
- Wiedział on, że miał wujka Jana Hajca. Rodzina nie miała więcej informacji o nim poza tą, że był legionistą, który zginął pod Kostiuchnówką, a czas powojenny nie sprzyjał zagłębianiu się w historię legionisty walczącego o niepodległość Polski. I tak, dzięki tym wszystkim zebranym informacjom, doszliśmy do dzisiejszego spotkania, z czego bardzo się cieszę – dodała.