Nie chcą wycieczek, gapiów ani litości, wizyt policji ani straży miejskiej. Chcą spokoju. Nie szkodzą nikomu ani nie przeszkadzają. Szałas jest dobrze zamaskowany, nawet w odległości 10 metrów gęste zarośla doskonale go kamuflują.
Właścicielem dwupiętrowego szałasu nad Wisłoką był 27-letni Kamil.
- Mieszkam tu wtedy, kiedy chcę, kiedy trzeba, zawsze mam gdzie wrócić. Mam rodziców, mam rodzinny dom, zawsze mogę tam pójść, zrobić pranie, wykapać się. A tu przebywam, bo lubię.
Domek zbudował w kilka dni, korzystając z pomocy kolegów. Z narzędzi wystarczyła siekiera, kilo gwoździ, trochę foli, brezent, plus materiały, które były na miejscu: gałęzie, drągi.
- Teren, na którym stoi budowla, jest całkowicie prywatny - wyjaśniał budowniczy. - Mam umowę z właścicielem gruntu, że pomagam mu w żniwach lub sianokosach, a on pozwala mi tu przebywać. Ja tu rządzę.
Każdy, kto spędził w namiocie choć kilka dni, wie dobrze, jakie są uroki traperskiego życia. W letni dzień upalnie i duszno, w każdą noc zimno i wilgotno. Kiedy pada deszcz, jest zawsze mokro.
Kamil wie, jak żyje się w namiocie podczas mrozów. Przeżył w swoim domku już cały rok. Przygotował się co prawda do ciężkich zimowych warunków - w jesieni poprawił i uszczelnił zarówno dach jak i ściany sypialni.
- Mieszkałem tu nawet podczas 20-stopniowych mrozów - mówił z dumą. - Sypialnia jest ocieplona 5-centymetrowym styropianem, a wewnątrz mam grzejnik gazowy na butlę.
Chatka Kamila służyła nie tylko jemu. Kamil był dla każdego bardzo życzliwy. Przez jakiś czas udzielił schronienia bezdomnemu, dla którego brakło normalnego dachu nad głową.
- Przyjąłem go do siebie, zawsze to we dwóch raźniej. Jak wędkarz znad Wisłoki przyjdzie, zmarznięty lub przemoczony deszczem, też nie przepędzam. Przy ognisku posiedzimy, pogadamy, jak trzeba to i przenocuję. Znają mnie i wiedzą, że nikomu dachu nad głowy nie odmówię.
Obok paleniska z metalowym rusztem był i stół biesiadny, i ławeczki. Blaty dla ochrony przed wilgocią oklejone folią.
Wędka i płynąca w pobliżu Wisłoka są źródłem smacznej ryby. Zagajnik otaczający szałas dostarcza leśnych owoców i grzybów.
- Polecam ryby pieczone w żarze ogniska. Nie znam nic wspanialszego niż świeżutka rybka wysmażona na węglach drzewnych - zachwala swoją dietę.
Spartańskie warunki hartują. Kamilowi nic nie dolegało, nie chorował, nie przeziębił się, nie bolał go ząb, ani głowa. Świeże powietrze, zdrowa żywność, czasem jakiś przypadkowy browarek i jakoś leciało.
Kamil nie martwił się dziurą budżetową, trybem wyborów samorządowych, zabieganiem o wejście do Unii, chorobą szalonych krów ani pryszczycą. Wiedział, że najzdrowsza jest świeża rybka upieczona w popiele ogniska.
Człowieka ciągnie do wygodnego łóżka, ciepła, wygód. Większość ludzi nie chce, a nawet nie potrafi żyć bez lodówki, łazienki, kuchni gazowej i samochodu. Ponadto co chyba jest najważniejsze - człowiek jest stworzeniem towarzyskim i lubi przebywać z innymi ludźmi. Kamil to wszystko odrzucił lub zrezygnował. Zaszył się w swojej samotni. Wytrwał cały rok w roli trapera.
Jak długo można być traperem? Ile lat można przeżyć na drzewie, pod dachem z folii i między ścianami z brezentowej plandeki? Kamil nie chciał rozmawiać o przyszłości, ale...
- Mam dziewczynę - mówił z dumą.
Imię trapera zostało zmienione.
Ciekawe, co dzieje się z nim dzisiaj?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.