5 kwietnia Rafał Tabor razem z żoną Moniką wyjechał do Monachium, by tam dzięki zebranym przez przyjaciół funduszom poddać się eksperymentalnemu, choć skutecznemu leczeniu protonoterapią. Wsparcie, jakie rodzina otrzymała, przerosło jej najśmielsze oczekiwania.
- Brak nam słów, aby wyrazić wdzięczność dla wszystkich, którzy wspierali nas przez ten trudny czas. To, co zrobiliście dla nas, jest nieprawdopodobne. Dzięki wam jesteśmy w Monachium i mamy ogromną szansę na życie dla mojego Rafała. Kochani dziękujemy wam wszystkim i każdemu z osobna - wyznaje Monika Tabor. Dodaje, że Rafał czuje się dobrze i jest po pierwszych konsultacjach. Kolejne przed nimi. Po świętach powinno rozpocząć się właściwe leczenie. Potrwa ono do końca maja.
Trzeba dodać, że w zbiórkę pieniędzy mocno zaangażowali się znajomi i przyjaciele z wyspy Jersey, gdzie rodzina Rafała obecnie mieszka. Dziś wiemy, że udało się zebrać całą kwotę potrzebną do sfinansowania leczenia. Przy okazji dotarły do nas informacje, że protonoterapię, której koszty sięgają 28 tys. euro, powinien finansować Narodowy Fundusz Zdrowia. Jednak nie jest on w stanie tego zapewnić. Jak powiedziała nam Monika Tabor, od lekarza Polaka zajmującego się protonoterapia w Monachium, dra Andrzeja Woźniaka, w tym roku żaden z polskich pacjentów nie otrzymał zwrotu kosztów leczenia.