Bliska wyjazdu do stolicy Wielkiej Brytanii była także tegoroczna mistrzyni Polski w chodzie na 20 km koleżanka klubowa Rafała - Paulina Buziak. Niestety Polski Związek Lekkiej Atletyki zrezygnował z wysłania Polek na mistrzostwa do Londynu.
Rafał Augustyn wystąpił na maratońskim dystansie 50 km. Polska ma w tej konkurencji piękne tradycje, bo Robert Korzeniowski zdobył trzy złote medale na mistrzostwach w roku 1997, 2001 i 2003.
Mielecki chodziarz stara się od lat nawiązywać do tych pięknych tradycji polskiego chodu. Najpierw należał do krajowej czołówki w chodzie na 20 km, a ostatnio startuje na niezwykle wyczerpującym dystansie 50 km, co jest wielkim wyzwaniem. Rafał ma już za sobą trzy kolejne starty na igrzyskach olimpijskich, ale miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce na pewno nie zaspokajają jego ambicji.
Początkowo nic nie zapowiadało, że w Londynie będzie inaczej. Przed startem po cichu można było liczyć na miejsce Rafała w czołówce, gdyż był on posiadaczem trzeciego najlepszego czasu na 50 km w bieżącym sezonie. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszyscy jego rywale pokazali się na dystansie 50 km w tym roku.
Na początku Augustyn trzymał się raczej środka stawki i na 30 km był dopiero 20. Zdecydowanie prowadził Francuz Yohann Diniz, wielki pechowiec ostatnich igrzysk olimpijskich. W Rio także przewodził stawce i szedł po złoto, ale przed metą dopadły go problemy żołądkowe i skończył rywalizację poza podium.
Na mistrzostwach świata na Francuza nie było już mocnych. Diniz przez większość dystansu walczył nie z rywalami, a z czasem. Ostatecznie wygrał w świetnym czasie 3:33:12 i wymazał z tabel rekord mistrzostw świata Roberta Korzeniowskiego. Otarł się nawet o najlepszy wynik w historii - zresztą należący do niego. Drugiego Japończyka Hirookiego Arai wyprzedził o osiem minut.
Augustyn maszerował swoim tempem i cierpliwie czekał na rozwój sytuacji. Niestety na trasie dopadły go kłopoty żołądkowe. Gdy udało mu się przezwyciężyć kryzys, okazało się że zachował sporo sił na koniec i zaczął odrabiać straty. Na 5 km przed metą był 12.
Na ostatnich fragmentach trasy jeszcze przyspieszył i skończył chód na bardzo dobrym siódmym miejscu, co jest jego najlepszym wynikiem w karierze. Pozostali Polacy zostali daleko w tyle. Rafał Fedaczyński zajął 22. miejsce, a Adrian Błocki uplasował się dwie lokaty niżej.
Więcej w 34 numerze Korso