Minister aktywów państwowych Jacek Sasin przez dłuższy czas obiecywał ustawę przyznającą rekompensaty za wzrost cen prądy w 2020 r. wypłacone na początku 2021 roku. Miały one objąć osoby znajdujące się w I progu podatkowym czyli takie, których roczne dochody brutto nie przekraczają 85 528.
CZYTAJ TAKŻE: Zdrożeje wymiana oleju w samochodach
Teraz już wiadomo, że rekompensat nie będzie. Zamiast tego ma się pojawić dodatek energetyczny dla najuboższych.
Co to oznacza? Oznacza to tyle, że większość polskich rodzin nie otrzyma zwrotu kosztów podwyżki prądu, która w całym 2020 roku wyniesie około 10 proc. Jak wynika z analizy danych Głównego Urzędu Statystycznego już w listopadzie 2020 r. za prąd płaciliśmy o 7,7 proc. więcej niż w 2019 r. To drugi po kosztach wywozu śmieci, które zdrożały o 53,5 proc., czynnik najmocniej wpływający na roczne koszty utrzymania mieszkania.
Od stycznia kolejna podwyżka cen prądu
Ale zeszłoroczna podwyżka i brak dla wielu rodzin obiecanej rekompensaty to nie koniec. Od stycznia 2021 roku weszła kolejna podwyżka cen energii elektrycznej, która składa się z kilku elementów.
Po pierwsze wzrósł koszt samej energii elektrycznej. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził podwyżki stawek dla Enei, PGE Obrót i Tauronu, które wyniosą od 3,5 do 3,6 proc.
Po drugie, na rachunkach pojawiła się nowa opłata tzw. opłata mocowa. Jak poinformował prezes URE, w przypadku gospodarstw domowych będzie to stawka miesięczna, zależna od rocznego zużycia energii elektrycznej, płatna za punkt poboru energii. Poziom opłaty mocowej wyniesie:
• dla zużycia poniżej 500 kWh energii elektrycznej – 1,87 zł;
• dla zużycia od 500 kWh do 1200 kWh energii elektrycznej – 4,48 zł;
• dla zużycia powyżej 1200 kWh do 2800 kWh energii elektrycznej – 7,47 zł;
• dla zużycia powyżej 2800 kWh energii elektrycznej – 10,46 zł.
Średnie zużycie prądu typowej, 4-osobowej rodziny wynosi w Polsce 2600-5500 kWh rocznie, co oznacza, że rachunek za prąd w każdym miesiącu automatycznie pójdzie w górę o 10,46 zł. Rocznie da to już pokaźną kwotę 125,52 zł.
Po co ta opłata mocowa
Za sprawą opłaty mocowej każdy z nas składać się będzie na rynek mocy. Mówiąc prosto z tych pieniędzy mają być opłacani producenci za gotowość dostaw, by w systemie były wystarczające zasoby mocy.
To gotowość dostaw albo inaczej bezpieczeństwo dostaw będzie nas kosztować rocznie ok. 5 mld zł, a najlepsze oferty na tę gotowość będą wyłaniane w drodze aukcji.
Jakby jednak nie patrzeć opłata mocowa w swojej istocie to swoista finansowa kroplówka dla elektrowni węglowych, których nie stać na razie na zastąpienie tego paliwa innym. Ma dać im czas na dostosowanie się i znalezienie innych paliw do wytwarzania prądu. Tylko dlaczego my musimy za to płacić? Szczególnie, że najwięksi gracze na rynku to spółki Skarbu Państwa.
Opłata OZE
Po trzecie na rachunkach za prąd znów pojawia się opłata dotycząca Odnawialnych Źródeł Energii (OZE), która przez kilka poprzednich lat wynosiła 0 zł. Jej wysokość wyniesie w 2021 r. 2,2 zł za każdą MWh. W przypadku gospodarstwa domowego zużywającego około 3 MWh rocznie opłata wyniesie nieco ponad 8 zł brutto.
Z zebranych w ten sposób pieniędzy finansowane będzie wspieranie wytwarzanie zielonej energii, która sprzedawana jest w systemie aukcyjnym.
Rachunek wzrosną nawet o 150 zł
Gdy zsumujemy te wszystkie elementy podwyżki to ceny prądu w 2021 roku wzrosną nawet o 12-13 procent, co w przypadku przeciętnego gospodarstwa domowego przełożą się na około 150 zł rocznie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.