Jest ich pięcioro – czterech braci i siostra. Najstarszy jest Mariusz, następnie Dariusz, Michał i Maciej. Każdy z rodzeństwa od dziecka związany był ze sportem. Piłką ręczną pierwszy zajął się Dariusz. W jego ślady poszła reszta rodzeństwa. Tarnów słynie z piłki ręcznej. W szkole nauczyciele WF-u byli zawodnikami bądź trenerami, więc to oni zaszczepiali szczypiorniaka wśród dzieci i młodzieży. Rodzice Darka w dzieciństwie także lubili sport, lecz nigdy nie zajmowali się nim zawodowo, więc wybór sportowego życia przez ich synów początkowo wzbudzał w nich pewne obawy.
Początki
Każdy z synów wyfrunął z domu, mając 18, 19 lat. Przez pierwsze lata kariery deptali sobie po piętach, wybierając te same kluby. Pierwsze były Końskie, gdzie grali Mariusz, Darek i Maciek. Michał zaczynał od Śląska Wrocław, potem był Lubin i zdobycie mistrzostwa Polski.
- W tamtych czasach sport nie był tak popularny, rozpropagowany. Rodzice zadawali pytania, jak sobie poradzimy, jak będzie z funduszami itd. Wiadomo, kluby są różne i nie zawsze jest kolorowo, ale dawaliśmy sobie radę, rodzice pomagali jak mogli – opowiada Dariusz. - Myślę, że rodzice jednak cieszyli się i byli z nas dumni – dodaje.
Gdy cała czwórka wracała do domu w przerwach między treningami, lodówka robiła się pusta w zawrotnym tempie. W końcu czterech rosłych mężczyzn uprawiających tak wymagający i ciężki sport, jakim jest piłka ręczna, musiało sporo zjeść, by mieć siłę, z której zresztą Kubisztalowie słyną.
Darek Kubisztal w Końskich spędził dwa lata. Problemy finansowe klubu zmusiły go do zmiany drużyny. Przeniósł się do Radomia, gdzie czekali już na niego Mariusz i Maciek, którzy nieco wcześniej opuścili klub w Końskich.
Przystanek Mielec
Do Mielca Darek przyjechał w 2003 roku. Łącznie grał tu przez dziesięć sezonów. To właśnie tu poznał swoją żonę Karolinę i założył rodzinę. Nie był jedynym Kubisztalem w Mielcu, w ślad za nim do "Czeczeńców" dołączył Mariusz, ale to właśnie Darek, zwany przez znajomych Kubłem, związał się z Mielcem na stałe.
Darek i Karolina mają dwoje dzieci – Amelkę i Darię. Co ciekawe, wszystkim braciom do tej pory urodziły się same dziewczynki – Mariusz ma jedną, Michał i Darek po dwie córki. Niedawno do grona żonatych dołączył najmłodszy z braci, Maciek, który swoją wybrankę poznał, grając w Przemyślu. Poglądy rodzeństwa na piłkę ręczną są bardzo podobne, wyłamuje się jedynie tata, który - jak przystało na głowę rodziny - ma do powiedzenia więcej, często nie zgadzając się z synami.
- Tata, mając czterech synów piłkarzy ręcznych, prawdopodobnie uznał, że może być ekspertem i myśli, że wie wszystko najlepiej. Ma swoją wizję piłki ręcznej, ale za to zawsze najgłośniej kibicuje – opowiada Kubeł. - Rodzice zawsze starali się jeździć na mecze. Zdarzyło się, że Końskie, w których grałem, mierzyły się z Wrocławiem, w którym grał Michał. Oboje graliśmy z numerem 11. Tata miał ułatwioną sprawę, bo mógł krzyczeć "brawo numer 11" i nieważne było, o którą drużynę mu chodziło - wspomina Darek.
Zabawne pomyłki
Ze względu na liczbę Kubisztalów w lidze często dochodziło do pomyłek, mylili ich kibice, wpadki zdarzały się także spikerom.
- Moja szwagierka, żona Michała Kubisztala, który wiele lat reprezentował Polskę i dzięki temu jest pewnie najbardziej rozpoznawalnym z nas, opowiedziała mi kiedyś taką historię. Gdy spacerował po galerii w Rzeszowie, podbiegła do nich dziewczyna i zapytała się Michała: "Pan Kubisztal?". Utytułowany zawodnik przytaknął, nie kryjąc zadowolenia. Padło następne pytanie: "Pan gra w piłkę ręczną?". To także potwierdził Michał. - W Mielcu? - dopytywała dziewczyna. - Nie, tam gra Dariusz, a ja jestem Michał – odpowiedział brat. - A to dziękuję w takim razie – zakończyła dziewczyna. Bardzo mnie i moją szwagierkę rozbawiła ta sytuacja – śmieje się Darek.
Trener
Grając zawodowo, nie ma się wiele czasu na inne rzeczy. Gdy rodzą się dzieci, czasu jest jeszcze mniej. Jak mówi Darek, jego pasją są przede wszystkim dzieci, które po przebudzeniu skaczą po tacie, domagając się wyjścia na plac zabaw. Ale po tylu latach gry ciężko jest odwiesić buty na kołku i zerwać ze sportem raz na zawsze. Dlatego Dariusz Kubisztal, robiąc uprawnienia trenerskie, chce pracować jako szkoleniowiec, by jego przygoda z piłką ręczną potrwała nieco dłużej.
- Kiedy ma się kontuzję i siedzi się na ławce z boku boiska, inaczej odczuwa się mecz, to są zupełnie inne emocje. Nie ukrywam, że chciałbym spróbować swoich sił jako trener - mówi szczypiornista. - W końcu trzeba sobie stawiać wysokie cele.