Pomysł zrodził się z odwagi i pasji. Joanna Janicka i Wojciech Kostrzewa, inicjatorzy projektu, postanowili zrobić coś, co wcześniej nikomu się nie udało – przepłynąć Bałtyk wpław w trybie sztafetowym. Do zespołu dołączyli również Alicja Giedryś i Grzegorz Bednarczyk.
Sztafeta pływała na zmianę – każdy uczestnik spędzał w wodzie trzy godziny, po czym był zmieniany przez kolejnego zawodnika. Całość odbywała się pod ścisłą kontrolą bezpieczeństwa – każdy pływak miał bojkę asekuracyjną, a ekipa wspomagająca na pokładzie łodzi czuwała nad warunkami pogodowymi i zdrowiem uczestników.
– To, co jeszcze kilka lat temu wydawało się kompletną abstrakcją, stało się realne dzięki pracy, pokorze i wzajemnemu zaufaniu – mówią członkowie zespołu.
Z Mielca wprost do Bałtyku
Grzegorz Bednarczyk, choć dziś znany w środowisku pływaków open water w całej Polsce, swoją przygodę z wodą zaczął właśnie w Mielcu, w lokalnym klubie sportowym.
– Rzeczywiście przez krótki czas, jako dziecko, pływałem w mieleckim klubie. To wtedy, dzięki mojej ówczesnej pani trener Annie Koryckiej-Lutak, opanowałem techniczne podstawy pływania, co znacznie ułatwiło mi powrót do tego sportu po kilkunastu latach – wspomina Bednarczyk.
Na dobre wrócił do pływania kilka lat temu, kiedy, jak sam mówi, „ciągnęło go z powrotem do wody”. Za namową mieleckiego trenera Bartka Pietryki, wystartował w pierwszych zawodach na wodach otwartych. Dziś ma na koncie wiele sukcesów.
Bałtyk okazał się trudnym przeciwnikiem. Prądy, wiatr, wahania temperatury wody, zmęczenie i senność – to wszystko testowało granice ludzkiej wytrzymałości.
Jedną z zasad sztafety było to, że jeśli warunki pogodowe staną się zbyt niebezpieczne, sztafeta może zostać czasowo wstrzymana i wznowiona z tego samego miejsca. Na szczęście mimo trudnych warunków, drużynie udało się płynąć niemal bez przerwy. Każdy z uczestników spędził w wodzie dziesiątki godzin, pokonując własne ograniczenia i wspierając pozostałych członków zespołu.
Dla Grzegorza i całego zespołu ta wyprawa miała też misję edukacyjną i motywacyjną. Chcieli pokazać, że możliwe jest osiąganie wielkich celów, nawet jeśli zaczyna się od zera lub wraca po wielu latach przerwy. To także promocja bezpiecznego pływania. Wszystkie osoby biorące udział w projekcie pływały z bojkami asekuracyjnymi, by dać dobry przykład i przypomnieć, że bezpieczeństwo w wodzie to podstawa – bez względu na doświadczenie czy poziom zaawansowania.
Gratulujemy Grzegorzowi i całemu zespołowi. Pokazaliście, że naprawdę można przepłynąć wszystko – jeśli płynie się razem.
Komentarze (0)