O jakich pomyłkach i zmianach mowa? Chociażby realizacja budżetu, bo to ustawowe zadanie prezydenta wykracza poza ustalone wcześniej przez radę miejską założenia finansowe. To tak jakby wasze auto nie nadawało się już do jazdy. Musicie kupić nowe. Dajecie pieniądze komuś, kto ma pomóc kupić wam auto za 10 tysięcy złotych (bo taki jest wasz budżet) i kupiłby wam za 15 tysięcy, a potem kazał dołożyć. I wy stajecie teraz przed faktem dokonanym. W domu czeka na dodatek jeszcze rodzina z bagażami, bo nowym autem mieliście pojechać na wakacje nad morze? Trzeba przyznać, że to niekomfortowa sytuacja i chyba nikt w takiej nie chciałby się znaleźć? Rada miasta bez względu na barwy polityczne musi się jednak z tym zmierzyć.
Analogicznie wygląda to w mieście. Założenie finansowania biblioteki według interpretacji urzędników Mielca to 85 procent dofinansowania z funduszy zewnętrznych do kwoty 21 milionów złotych. Przez błąd interpretacyjny pozostaje nam 25 procent dofinansowania. Czyli prościej, zamiast ok. 3,15 milionów złotych, musimy z kasy miasta zapłacić prawie 12 milionów złotych więcej. A dodatkowo po przetargu wyszło jeszcze 2 miliony złotych więcej do dopłaty. Prezydent lekką ręką wnioskuje o kolejne 2 miliony złotych. A gdzie jakakolwiek refleksja, konsekwencja? Łatwo prezydentowi sięgnąć po publiczne pieniądze, a jak ich brakuje, podnieść podatki. W prywatnej firmie na takie błędy nie ma miejsca. Boję się pomyśleć, co będzie w przypadku hali, gdzie jasno określiliśmy budżet na poziomie 82 milionów złotych. Ile tym razem się ktoś pomyli?
Kolejny przykład: W sposób lawinowy rosną wydatki na wynagrodzenia pracowników w magistracie. Miasto planuje wydać na to w roku 2018 blisko 9 milionów złotych! To 60 procent więcej niż w 2015 roku - na początku kadencji. I tak w 2015 planowano wydać 5 567 275,00, a na koniec roku jednak wydano ponad 600 tysięcy złotych więcej! W 2016 roku zaplanowano 6 712 276, jednak na 31 grudnia wydano ponad 300 tysięcy złotych więcej! Ile wydamy w 2018 roku, skoro zaplanowano 8 943 326 zł? Niech sobie mielczanie wyobrażą skalę tych pomyłek wraz ze wzrostem wydatków bieżących. To łącznie kilka milionów, za które mogłoby powstać mnóstwo inwestycji w Mielcu, albo które mogłyby zmniejszyć deficyt?
Można teraz się domyślić, skąd taki nacisk na podniesienie podatków. Środki publiczne kierunkujmy na inwestycje, a nie na rozrost biurokracji i błędy zarządcze magistratu. Cieszę się, że miasto nastawia się na pozyskiwanie zewnętrznych funduszy i my radni wraz z europosłem Tomaszem Porębą, marszałkiem Władysławem Ortylem staramy się w tym pomóc, tak jak przypadku hali - 17 milionów z ministerstwa. Ale już przy realizacji zadań pojawia się zbyt dużo omyłek i zmian.
Przedsiębiorczość to jest to, co nas wyróżnia na tle całego Podkarpacia. Na co dzień mam do czynienia z sektorem MŚP, pracuję przy projektach RPO, sam byłem wiceprezesem małej spółki zajmującej się branżą informatyczną i z dużym przekonaniem mogę powiedzieć, że tu każdy liczy się z każdym "groszem”. Dlatego na ostatniej sesji broniliśmy przed przeniesieniem finansowej odpowiedzialności przez prezydenta na mieleckie firmy, mówiąc "nie" wzrostowi podatków.