reklama

Okrutny limit przyczyną kociej niedoli

Opublikowano:
Autor:

Okrutny limit przyczyną kociej niedoli - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPo wielu dramatycznych sygnałach od naszych czytelników postanowiliśmy poruszyć temat wolno żyjących kotów, które pomimo zgłoszeń mieszkańców miasta nie są przyjmowane do mieleckiego schroniska dla zwierząt.

Kilka dni temu otrzymaliśmy niepokojącą wiadomość o tym, że ranne koty - mimo zgłoszenia przez mielczanina takiej potrzeby - nie otrzymały pomocy.

- Osoba znalazła w parku obok hali targowej małe ranne koty w kartonie i zadzwoniła na straż miejską, a oni nie zabrali zwierząt, którymi natychmiast powinien zająć się weterynarz, bo były w bardzo złym stanie. W końcu po paru godzinach przepychanek zabrała je z litości jedna młodociana osoba. Do dziś nie przebywają w schronisku i nie wiadomo, co z nimi zrobić. Tydzień wcześniej też była podobna sytuacja, straż miejska nie chciała zabrać kotki z małymi. Niedawno straż miejska wzięła do siebie konającego kota, bo nie dostała zgody na zawiezienie go do schroniska, przez co konał kilkanaście godzin u nich pod nawiewem zimnej klimatyzacji - napisała nam mielczanka, prosząc o zachowanie anonimowości.

Bezlitosny limit

 Niestety, mieleckie schronisko dla zwierząt jest przepełnione. - Mamy bardzo dużo kotów, ze względu na ich limit, który wynosi 50, nie jesteśmy w stanie wszystkich przyjąć - mówi pracownica przytuliska.

Limit ten został wprowadzony przez urząd miasta już dawno temu i oznacza, że w schronisku może przebywać jednocześnie jedynie 50 kotów. - Czyli jeśli teraz jest ich tyle i tyle pozostanie, to więcej kotów schronisko nie można przyjąć nawet do końca roku. Chyba że kotów ubędzie, bo znajdziemy im domy, albo kot umrze, wtedy zwalnia się miejsce dla kolejnego zwierzęcia  - napisał nam jeden z wolontariuszy z mieleckiej organizacji SOS KOTY.

Kotów jest za dużo

Problem wynika z ilości wolno żyjących kotów, których liczba w ostatnim czasie znacznie się zwiększyła, o czym świadczą inne sygnały mielczan.

- W szopie na ulicy Warszawskiej w Mielcu okociły się 4 kocice, w tej chwili jest tam 12 małych kociąt.  Zadzwoniłam do mieleckiego schroniska, tam odesłana zostałam do straży miejskiej, która nie zajęła się sprawą - usłyszeliśmy od pani Natalii, która przejęta sytuacją zwierząt bezskutecznie dzwoniła do kolejnych instytucji. - Czuję się bezradna, szkoda mi tych kotów, chciałabym im pomóc, ale nie wiem jak. Wszyscy, do których dzwonię, ignorują ten problem - żali się kobieta, która przyznaje, że sama próbuje je dokarmiać, jednak jest to trudne, bo zadomowiły się na prywatnej działce, która jest ogrodzona.

 - Ze względu na dobro zwierząt nie możemy przekroczyć ich limitu w schronisku - mówi z kolei zapytany przez nas o sprawę Lucjan Niziołek, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska i Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Miejskim w Mielcu. Obecna sytuacja nie jest łatwa, mimo że - jak zapewnia pracownik urzędu - sterylizacje zwierząt się odbywają.

- Przeznaczyliśmy w tym roku na sterylizację kotów wolno żyjących pieniądze w wysokości 20 tysięcy złotych oraz 10 tysięcy złotych na sterylizacje zwierząt osób prywatnych - mówi naczelnik wydziału, który dodaje: - Nie mamy możliwości powiększenia miejsca dla kotów w schronisku, nie jesteśmy w stanie też ich wszystkich przygarnąć.

Ranne zwierzęta przyjmujemy

Zgodnie z tym, co powiedział nam Lucjan Niziołek, ilość znajdujących się w schronisku zwierząt cały czas się zmienia, gdyż wolontariusze przyczyniają się do ich adopcji.

Pozostaje jednak pytanie, co mamy zrobić, gdy znajdziemy chore bądź ranne zwierzę? Czy ktoś mu pomoże i przyjmie go do schroniska, skoro limit przyjęć jest ograniczony? - Na razie nie zdarzyło nam się, żebyśmy odmówili przyjęcia rannego czy chorego zwierzęcia - zaprzecza doniesieniu Lucjan Niziołek.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE