reklama

"Odkąd pamiętam, patrzę w niebo!" czyli rozmowy o lataniu i paralotniach

Opublikowano:
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Andrzej Bury, mieszkaniec Woli Mieleckiej, z mistrzostw świata czy Europy przywiózł kilka złotych, srebrnych i brązowych medali. Miłośnik i pasjonat lotnictwa opowiada o lataniu, wolności, swoich pasjach, zainteresowaniach, szkole paralotniowej i planach na przyszłość. Lotnictwo zafascynowało go, kiedy jego dawny kolega nieomal przespacerował po jego dachu zaopatrzony na plecach w paralotnię z napędem.
reklama

Dlaczego właśnie paralotniarstwo?

Odkąd pamiętam, patrzę w niebo! Zaczynałem od latawców i modeli latających w podstawówce. W szkole średniej zrobiłem szkolenie szybowcowe. W międzyczasie skoczyłem ze spadochronem i zacząłem szkolenie na motolotni. Po studiach wróciłem do szybowców, ale przeobrażenia w Aeroklubie Polskim sprawiły, że już nie było to tak dostępne i tanie.

Olśnienia doznałem, kiedy mój dawny kolega nieomal przespacerował po moim dachu zaopatrzony na plecach w paralotnię z napędem! To był 2008 rok. Dotarło do mnie, że właśnie tego rodzaju lotu mi potrzeba. Tego w rodzaju marzenia ze snu, kiedy (a śniło mi się to często i był to sen tak samo realny jak uporczywy) unosiłem się po prostu siłą woli i robiłem sobie wycieczki po znanych mi okolicach. Teraz już nie miewam tych snów. Smutne? Nie, teraz mam to na żywo! Takie właśnie jest latanie paralotnią. Inne od typowego lotnictwa, ponieważ ze względu na stosunkowo małe prędkości i ogromną manewrowość mogę latać niemal wszędzie, nawet w bardzo ograniczonej przestrzeni miasta, pomiędzy drzewami, budynkami, na stadionie czy leśnej polanie lub równie skutecznie mogę wzbić się na kilka tysięcy metrów, latać ponad chmurami, w chmurach czy też wyłączyć silnik i unosić się godzinami dzięki wznoszącym prądom termicznym. Absolutna wolność. Do tego jeszcze dochodzi niezwykle prosta logistyka, ponieważ sprzęt mieści się w bagażniku małego auta, a przepisy pozwalają na starty niemal z każdego miejsca. Dzięki temu możemy np. podczas wycieczki krajoznawczej wiele miejsc zobaczyć również z tej odmiennej perspektywy.

 

Jakie były początki?

Nie pamiętam, aby początki były trudne. Przeciwnie, byłem nawet zdziwiony, jak łatwo jest się oderwać od ziemi. Zapisałem się na kurs i oto następnego dnia już byłem w powietrzu, sam, sterowany radiem przez instruktora z ziemi. Mało tego, widziałem, jak ludzie bez żadnego pojęcia o lotnictwie robili to samo. Dotychczasowe doświadczenia z szybowcami czy samolotami wskazywały na pewną elitarność sportów lotniczych. Paralotniarstwo natomiast to jednak prawdopodobnie tzw. sport dla każdego. Owszem, pod pewnymi jednak rygorami. Jeśli tylko ma się "głowę na karku" i odrobinę pokory względem natury, to jest to proste i bezpieczne.

Początki tak naprawdę wspominam z największym sentymentem, bo wszystko było fenomenalne, właśnie tak fantastyczne jak te sny o lataniu. Wciąż odkrywałem nowe możliwości i sposoby na niezapomniane i pełne wrażeń wycieczki. Spędzałem w powietrzu każdą wolną chwilę, dzięki czemu robiłem szybkie postępy w technice pilotażu, co ostatecznie skierowało mnie na ścieżkę sportową, gdzie oprócz przyjemności doszła również adrenalina związana z rywalizacją, ale też i kolejne bodźce do rozwoju. Dzięki temu mogłem latać szybciej, dynamiczniej, dalej lub wyżej albo w trudniejszym terenie.

 

Największy sukces?

Kilka lat kariery sportowej w Motoparalotniowej Kadrze Narodowej i wiele zawodów rangi mistrzostw świata lub Europy siłą rzeczy przyniosły kilka sukcesów. Dwa razy ostatnio byłem wicemistrzem Polski, a z mistrzostw świata czy Europy przywiozłem kilka złotych, srebrnych i brązowych medal w klasyfikacji drużynowej czy narodowościowej. Najtrudniejsze były ostatnie Motoparalotniowe Mistrzostwa Świata 2018 w Tajlandii, po których zostałem drużynowym mistrzem świata, a indywidualnie zająłem 7 miejsce. W mistrzostwach Europy w Czechach indywidualnie zająłem 4 miejsce, a drużynowo złoto.

Lata lecą, więc większych sukcesów się już nie spodziewam, za to cały ten bagaż doświadczeń udało mi się ostatnio przekuć na inny sukces i zdobyłem uprawnienia instruktorskie, dzięki czemu teraz ja będę mógł wprowadzać w ten świat przyszłych pilotów.

Najcenniejsza lekcja pokory?

Długo by wymieniać. Gdy lata się sportowo, niestety kończy się beztroska, bezpieczna i przyjemna rekreacja, a zaczyna poszukiwanie ekstremalnych osiągów. Podczas jednego z treningów w Legnicy, przed Slalomowymi Mistrzostwami Świata, uległem poważnemu wypadkowi i byłem mocno połamany. To był taki czas, rok 2015, kiedy te slalomowe wyścigi odbywały się nad ziemią. Nie byłem jedyny, bo w tym czasie również aktualny mistrz świata miał podobny "incydent", a na MŚ w Legnicy było kilka przypadków połamań i jeden śmiertelny. Wtedy lekcję pokory dostało całe środowisko i wprowadzono nowe przepisy, a latanie slalomów przeniosło się wyłącznie nad wodę.

 

Cenna rada dla nowicjusza?

Po pierwsze, jeśli tylko jest możliwość, to konsultować wszystko z doświadczonymi osobami w tej branży, zapisać się na kurs, być otwartym na wiedzę i pokornym względem natury. Ponadto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to jest sport dla mnie. Ze wszystkich osób kończących kurs, zaledwie kilka, kilkanaście procent kontynuuje to przez wiele lat. Bywa też tak, że wiele osób traktuje takie szkolenie paralotniowe jako sposób na wakacje lub ciekawy epizod z dreszczykiem emocji. To też dobry pomysł, bo kto człowiekowi zabroni choć przez chwilę czuć się jak ptak?

Pandemia pokrzyżowała plany i kolejne mistrzostwa świata zostały odwołane. Pan Andrzej zajął się organizowaniem szkoły paralotniowej.

Jak zakłada się szkołę dla przyszłych paralotniarzy?

- Kurs instruktora trwa dwa, trzy tygodnie - opowiada pan Andrzej. - Dzień w dzień odbywają się zajęcia: teoretyczne i praktyczne. Potem otrzymuje się skierowanie na egzamin teoretyczny i praktyczny w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Środowisko lotnicze ma przygotowane określone procedury i przeprowadza ścisłą selekcję instruktorów, bo sport paralotniowy jest dosyć swobodny, w dużej mierze wyjęty spod ogólnego prawa lotniczego, przez co daje dużą swobodę działania. Bardzo dużo zależy tu od instruktorów, którzy przeprowadzają szkolenia. Kurs instruktorski jest rodzajem weryfikacji umiejętności, wiedzy ogólnej o paralotniarstwie, o pedagogice. Już samo dostanie się na kurs oznacza bycie zaakceptowanym przez środowisko, a wymaganiem jest bardzo duży nalot - czyli trzeba być doświadczonym pilotem, mieć podstawowe uprawnienia i brać udział w rywalizacji sportowej. Jest nawet wymóg, by zająć punktowane miejsca w zawodach ogólnopolskich czy mistrzostwach Polski. Trzeba mieć stałą styczność z paralotniarstwem, a nie tylko latać hobbistycznie. Po zdobyciu uprawnień instruktora musiałem "tylko" zarejestrować szkołę w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, zakupić sprzęt, zorganizować wszystkie dokumenty, wpisy do urzędów. Trwało to około pół roku. Żeby otworzyć szkołę, nie wystarczą załatwione formalności, trzeba się jeszcze zaopatrzyć w sprzęt, a jest to dosyć duży wydatek. Żeby zacząć sensownie działać, trzeba mieć przynajmniej kilka skrzydeł do różnego rodzaju latania: swobodnego, napędowego, z silnikami, napęd typu trajka, do tandemu, bo warto, by choć część szkoleń odbywała się w tandemie.

 

Kto może zostać uczniem szkoły dla paralotniarzy?

Do szkoły paralotniowej zapisać może się każdy, kto ukończył szkołę podstawową i zdeklaruje, że jest zdrowy (nie musi mieć badań). Nie ma ograniczeń wiekowych, można szkolić nieletnich (za zgodą opiekunów). Świadectwo kwalifikacji, czyli dokument uprawniający do samodzielnego latania, można zdobyć dopiero od 15. roku życia. Latanie bez świadectwa kwalifikacji jest tak samo karalne jak posiadanie broni czy jazda bez prawa jazdy. Instruktor ma prawo odmówić szkolenia, jeśli np. przychodzi ktoś, kto nie ma tzw. motoryki, czyli nie wychodzi mu synchronizacja pracy rąk, nóg, istnieje prawdopodobieństwo, że zrobi sobie krzywdę. Latanie wymaga nie tylko siły fizycznej, psychicznej, ale i koordynacji ruchowej. W czasie kursu adepci latania uczą się zarówno teorii, jak i praktyki. Często kursanci to ludzie, którzy nigdy nie mieli styczności z żadnym lataniem i chcą tylko spełnić marzenia. Dopiero próby praktyczne pozwalają zrozumieć, o co w ogóle chodzi w paralotniarstwie, dlaczego trzeba się uczyć aerodynamiki, zasady lotu albo meteorologii.

W jakich warunkach lata się najlepiej?

Przeciętny paralotniarz napędowy lata przy wietrze nie silniejszym niż 5-7 m/s. Powyżej tych wartości występują już turbulencje. Generalnie paralotniarze lubią spokojne powietrze, lekki wiaterek. Na kursie adepci uczą się także, na jakie niebezpieczeństwa zwracać uwagę i gdzie latać. Nie należy latać nisko w terenie sobie nieznanym. Trzeba uważać na linie energetyczne. Rzadko, ale czasem zdarza się, że ktoś zawiśnie na takich liniach. Dlatego obowiązkowo trzeba posiadać też ubezpieczenie OC. Również sam moment lądowania w tzw. terenie przygodnym wymaga bardzo wnikliwej obserwacji - co gdzie jest, jaki jest kierunek wiatru, gdzie przebiegają linie. Czasami można nabawić się kontuzji w momencie rozbiegu, jeśli teren jest nierówny, albo przeciążyć sobie plecy, kiedy nierówno się wyląduje. Takie drobne urazy się zdarzają, ale coś poważniejszego występuje bardzo rzadko.

 

Najpierw teoria, a potem od razu w powietrze?

Zajęcia praktyczne zaczynają się od biegania po łące ze skrzydłem (czasza podtrzymywana linkami). To świetna sprawa, bo paralotniarstwo jest taką dziedziną, gdzie latania można się nauczyć, nie odrywając się od ziemi. Biegając, uczymy się zachowania skrzydła, mechaniki lotu, sterowania, poruszania się pod skrzydłem.

Potem kursanci mierzą się z 20 lotami na holu. Maszyna zwana wyciągarką, wyposażona jest w linę. Wyciąga się 600 czy 700 metrów takiej liny, a na jej końcu przypina się kursanta, który biegnie, aż nagle zdaje sobie sprawę, że jest w powietrzu. W paralotniarstwie pierwsze loty to loty samodzielne - wyjątkowo zdarza się lot z instruktorem, w tandemie. Kursant sam wylatuje w powietrze, sterowany tylko radiem, głosem instruktora, bez silnika. Na początku kursant wylatuje na wysokość do 100 metrów.

Paralotnia to bardzo bezpieczny statek latający, samostateczny, jeśli pilot nic nie będzie robił, w sensie, że przeszkadzał, to najprawdopodobniej prawidłowo wykona lot. Instruktor podpowiada tylko, jak sterować linkami, jak robić odpowiednią ilość zakrętów w odpowiednim czasie, żeby mniej więcej trafić w lotnisko.

 

Setki kilometrów bez silnika?

Po wyholowaniu na odpowiednią wysokość, nawet bez silnika, taki wyszkolony pilot umie wykorzystywać pądy wznoszące i zaczyna się unosić wraz z powietrzem. Tym sposobem może przelatywać setki kilometrów. Można też latać po trasach trójkątnych albo do celu i z powrotem, ale to już jest bardzo trudne, bo zazwyczaj wiatr zwiewa lotnika w jedną stronę. Więc lot z wiatrem w jednym kierunku jest dużo bardziej wydajny. Pilot swobodny, bez silnika, robi raczej trasy w jedną stronę. Paralotniarze z napędem są dużo bardziej niezależni. Nie przeżywają może euforii walki z naturą, ale za to mogą polecieć tam, gdzie chcą i wrócić kiedy chcą. Jeśli tylko mają na tyle paliwa.

 

Co dalej?

Po 20 lotach na wyciągarce lub w górach (pierwszy etap) można się dalej szkolić – już z napędem albo kontynuować szkolenia tzw. paralotnią swobodną. Latanie swobodne można uprawiać w górach, startując ze szczytu, zbocza, ale podczas szkolenia raczej robi się to z wykorzystaniem wyciągarki. W ciągu 10 kolejnych lotów kursant doskonali umiejętności pilotażu.

Drugi etap w przypadku latania z silnikiem to 25 lotów samodzielnych z napędem plecakowym. Szybko można się z nim oswoić. Mimo tego, że jest głośny, to na uszach ma się wygłuszenie, kask, nauszniki z łącznością. Typowy napęd plecakowy waży od 18 do 30 kg. Ten ciężar trzeba utrzymać przy starcie, ale jeśli zaczniemy szybko biec, to skrzydło przejmuje tę masę i potem jest już lżej, a w powietrzu masa już nie przeszkadza.

Prędkość przelotowa z napędem wynosi od 30 do 70 km. To jest oczywiście prędkość względem powietrza. Jeżeli jest silny wiatr w twarz i wieje z prędkością 70 km na godzinę, to stoimy w miejscu, można również latać do tyłu. Więc wszystko tak naprawdę zależy od wiatru. 3 – 3,5 litra benzyny wystarcza na godzinę lotu. Zbiornik paliwa ma ok. 12 litrów. Więc z dużym zapasem mamy ok. 3 godziny lotu na jednym zbiorniku. Takie podniebne wycieczki rekreacyjne trwają najczęściej od pół do półtorej godziny.

Kobiety też latają?

Kobiety latają zdecydowanie częściej bez napędu, ale spotyka się też takie, które latają z napędem. Ale relatywnie kobiet wśród uczniów szkół paralotniczych jest zdecydowanie mniej. Przyczyną jest chociażby ciężar napędu, który wynosi około 25 kilogramów. Za to w lataniu swobodnym kobiet jest już sporo, bo około 20%.

Co dzieje się po ukończeniu szkolenia?

Szkoły przyprowadzają egzamin wewnętrzny i wydają skierowanie na egzamin państwowy – podobnie jak w przypadku prawa jazdy. Urząd Lotnictwa Cywilnego organizuje egzamin i wydaje uprawniania – świadectwo kwalifikacji. Ten egzamin jest zazwyczaj formalnością, bo nikt tam nie wywiera nacisków i nie czyha na potknięcia.

Egzaminator już po kilku ruchach, zachowaniu, panowaniu nad sprzętem wie, czy kursant się czegoś nauczył, czy też nie. To szkoły weryfikują jakość edukacji i jeśli ktoś dostał skierowanie na egzamin, oznacza to, że się nadaje. Na egzaminie trzeba zdać teorię i wykonać jeden prosty lot. A latać samodzielnie można dopiero po otrzymaniu lotniczego "prawa jazdy".

Najpierw świeżo upieczony lotnik musi się jednak zaopatrzyć w odpowiedni sprzęt. Nie istnieje coś takiego jak wypożyczalnia sprzętu. Lotnika obowiązuje też ubezpieczenie OC, a w przypadku, gdy sprzęt ma służyć do szkolenia lub latania z pasażerem, w tandemie, musi mieć przegląd techniczny.

Czy paralotniarz może polecieć sobie wszędzie?

Wystartować można z każdego terenu - jeśli ma się przynajmniej ustną zgodę właściciela. Nie wolno nikomu wchodzić w szkodę, Jeśli chodzi o tereny państwowe, to w domyśle każdy może tu startować i lądować. Przestrzeń jednak jest podzielona w bardzo skomplikowany sposób: są wytyczone obszary, gdzie nie można latać, lub trzeba pytać o zgodę odpowiednich służb: lotniska, obszary zakazane, poligony, obszary przemysłowe.

Nawet w przestrzeni otwartej dla wszystkich warto być widzialnym dla służb, które tę przestrzeń kontrolują. Istnieją służby Informacji Powietrznej (FIS); warto zgłosić im, że będziemy lecieć – dla własnego bezpieczeństwa. Trzeba to też robić przy lotniskach aeroklubowych, gdzie jest większy ruch, czy tam, gdzie mogą pojawić się drony.

Ile kosztują marzenia o lataniu?

Paralotniarstwo jest absolutnie najtańszym sposobem na jakiekolwiek latanie. Tym zupełnie najtańszym sposobem jest latanie swobodne, wtedy mamy tylko skrzydło i uprząż, ubranie, osprzęt, wariometr czy wysokościomierz, radio, kask i to wszystko kosztuje niewiele.

Nowe skrzydło kosztuje od 8 do 15 tysięcy złotych, uprząż to koszt między 2 a 6 tysięcy, napęd do latania kosztuje zazwyczaj od 15 do 25 tysięcy. Jeśli ktoś chce jeszcze taniej, to może sobie zorganizować sprzęt używany i jego koszt to około 50 proc. ceny nowego sprzętu. Wystarczy 15 tysięcy złotych i mamy w pełni sprawny statek powietrzny – samolot, który mieści się do bagażnika samochodowego. Natomiast ceny za szkolenia i inne informacje podane są na stronie internetowej szkoły: stribo.pl.

 

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama