- Proszę coś zrobić! - prosiła w ubiegłym tygodniu, w rozmowie z nami, mieszkanka Dulczy Wielkiej. Sprawa nie wygląda ciekawie. Od pewnego czasu wiszące na tamtejszym przystanku obwieszczenie mówiące o decyzji przewoźnika budziło grozę. - Co my teraz zrobimy? Proszę nam pomóc! - błagalnym głosem powiedziała do mnie kobieta. Sprawą postanowiliśmy się zająć. - Podjęcie trudnej dla nas decyzji o likwidacji przewozów poprzedzone było szczegółową analizą opłacalności tych kursów - mówi Joanna Parzniewska, rzecznik prasowy Arrivy. Wykazała ona, że połączenia nie osiągają minimalnego poziomu frekwencji, który pozwalałby na ich dalszą realizację bez strat finansowych. Nie pojawiały się również nowe okoliczności, które mogłyby wpłynąć na zwiększenie liczby podróżnych korzystających z tych kursów. - Mając na uwadze te czynniki oraz fakt, że przewozy realizowane są bez pomocy funduszy publicznych, a całkowite ryzyko finansowe ich wykonywania leży po stronie przewoźnika, spółka nie jest w stanie dłużej finansować nieopłacalnych kursów - mówi Parzniewska.