reklama

"Nie macie honoru i umiaru!". A tak sobie czasami rozmawiają radni...

Opublikowano:
Autor:

"Nie macie honoru i umiaru!". A tak sobie czasami rozmawiają radni... - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościKwestie pieniędzy zawsze bywają drażliwe. Kwestie wynagrodzenia - jeszcze bardziej. A jeśli w grę wchodzą podwyżki dla osób, które sprawują władzę, to sprawa robi się tak drażliwa, że trudno rozmawiać o niej bez emocji. Nie udało się to w każdym razie członkom Rady Gminy Mielec, którzy długo i namiętnie debatowali nad tym, czy podwyżka im się należy, czy nie.


Na ostatniej, wrześniowej sesji Rady Gminy Mielec radni debatowali nad wnioskiem w  sprawie uchwalenia wysokości diet. Chodziło tu oczywiście o ich podwyższenie. Nie dla wszystkich radnych było jednak oczywiste, że ciężka praca wybrańców narodu na podwyżki zasługuje...

- Chciałbym się dowiedzieć, kto wyszedł z wnioskiem, żeby taka podwyżka się pojawiła? - dopytywał radny Mariusz Kawalec. - Ciekawy jestem też, dlaczego nie pojawiło się uzasadnienie na stronie internetowej gminy? Jest tam tylko projekt, nie ma uzasadnienia. Może  ktoś nie miał ochoty pokazać uzasadnienia, bo nie bardzo przystaje do rzeczywistości? Zastanawiam się też, skąd weźmiemy pieniądze na tę podwyżkę, bo zawsze, jak chcemy wnioskować o jakąś inwestycję, to słyszę: "Ale pokaż, komu zabrać?" Ostatnio chcieliśmy, żeby do budżetu wprowadzić odpowietrzniki w Podleszanach. Do dziś nie znalazło się na to chyba 4 tysiące złotych. Dziś chciałbym się dowiedzieć, skąd po planowanej podwyżce weźmiecie 65 tysięcy złotych,  żeby wykonać ten projekt? - kontynuował Kawalec.

Nie poprzestał jednak na tym. Zaprezentował nagranie, na którym usłyszeć można było, jak jeden z członków rady mówi: "Ja widziałem i nasi radni niektórzy takie rozwiązanie".

- Chciałbym się dowiedzieć, co to znaczy? Czy były jakieś rozmowy o tym, ktoś z radnych w nich uczestniczył? - dociekał radny Kawalec. - Natomiast ja i, z tego co wiem, niektórzy radni o tym nie wiedzieli, że takie rozmowy w sprawie podwyżek diet dla radnych są. Chciałbym się dowiedzieć, co na tych rozmowach było - dodał.

 
Podatki w górę?

 

- Zastanawiam się, czy następnym krokiem, aby się znalazły pieniądze na te podwyżki, nie będzie za chwilę podniesienie podatków - dywagował radny Kawalec. - Bo najłatwiej jest podnieść podatki, bo wtedy mieszkaniec zapłaci. Mam wrażenie, że niektórzy myślą tylko o tym, jak sobie podnieść status  materialny, a pieniądze gminne nie są ważne. Dziwi mnie też, że radnemu chcemy podnieść dietę o 325 złotych, przewodniczącemu  komisji o 399 zł, o 353 zł wiceprzewodniczącemu rady, a z wielkim problemem sołtysom daliśmy 150 złotych. Czy to jest w porządku? Czy wy, szanowni państwo, nie macie wstydu? Czy nie macie honoru? Umiaru? - pytał patetycznie radny Kawalec.

Przewodniczący rady, Bogdan Cygan, nie mógł zostawić takich słów bez echa.

- Ostrzegam pana, za chwilę panu zabiorę głos! - stwierdził - Nie będzie pan tu nikogo obrażał!

- Ja tylko zadaję pytania, mam nadzieję, że moje wątpliwości zostaną rozwiane - radny Kawalec zachował stoicki spokój.

- Jeszcze raz taka uwaga i zabieram panu głos! - przewodniczący Cygan taki spokojny nie był.

- Jak wyglądają prace radnych, za które państwo biorą pieniądze? Myślę, że to dziś łatwo sprawdzić, bo są nagrania z komisji, są nagrania z sesji... Czy to, co wykonujemy na sesjach i komisjach nagle w jakiś sposób urosło do takiego wymiaru, że pieniądze, które bierzemy, są za małe? - radny Kawalec nie odpuszczał tematu. -  Ja uważam, że nie, uważam, że w stosunku do tego, co robię na komisjach i sesjach, a jeszcze prowadzę stronę internetową, nagrywam, muszę przyjść z kilkoma torbami sprzętu, żeby to nagrać, siedzieć potem, poświęcić dużo czasu, żeby to upublicznić - nie wyciągam ręki po więcej. A muszę inwestować w sprzęt...

- Nic pan nie musi, robi pan to z własnej woli - zaprotestował przewodniczący Cygan.

- Ale chcę - skwitował Kawalec.  - Nie wyciągam za to ręki po pieniądze.

 
Nie liczymy na zyski

 

Radny Kawalec przytoczył też słowa wiceprzewodniczącego, Piotra Gamracego. - Wczoraj padło tu stwierdzenie, że jak się startuje na sołtysa, radnego, to się wie, jakie są obowiązki, nie liczy się na żadne zyski. Co się wydarzyło takiego, że to, co braliśmy do tej pory, to za mało? Jeśli ktoś chce podnieść standard swojego życia, to może powinien zmienić pracę na lepiej płatną, a nie wyciągać rękę do budżetu gminy? - apelował Kawalec.  - To jest najłatwiejsze,  bo my sami decydujemy  o własnych podwyżkach!

Tego nie zdzierżył już przewodniczący Cygan

 - Będzie pan rozmawiał o uchwale, czy pouczał ludzi, gdzie mają pracować? Zabieram panu głos! Wykluczam pana z dyskusji, proszę siadać! - zagrzmiał, jak, nie przymierzając, dyrektor na niesfornego ucznia.

Na sali podniosły się głosy niezadowolenia. - Zgodnie ze statutem przewodniczący nie może tego robić. Nie zna pan zasad!

Przewodniczący rady nie dał się jednak przekonać. - Nie pozwolę na obrażanie radnych!

I tu nie ma dyskusji! - grzmiał. - Wytłumaczę panu krótko. W 2010 roku rada gminy przyznała sobie dietę w wysokości 27 % najniższego uposażenia. I nie przeszkadzało to wam. W tej chwili mamy 28 %. Panowie sołtysi mieli wtedy 29 %, dziś mają 37,5 %. Więc niech pan nie wyciąga rzeczy, które nie mają miejsca! - stwierdził. A kiedy radny Kawalec próbował zabrać głos, nie pozwolił na dalszą dyskusję. - Nie dałem panu głosu, od tego zacznijmy.

- To jest pańska metoda! - obruszył się Kawalec.

 - Może być - mruknął przewodniczący Cygan. - Ale skuteczna.

 
 Może czy nie może?

 

Radny Wojciech Zaręba postanowił wprowadzić trochę ładu w obrady. - Dobrym zwyczajem jest, aby przewodniczący obrad nie był stroną. Przewodniczący gminy ma prowadzić obrady, dbać o to, by każda strona mogła się wypowiedzieć  - pouczał.

Radny Kawalec próbował ugryźć temat z innej beczki.

 - Czy pana obraziłem? - dopytywał przewodniczącego.

- Kwestia honoru to kwestia osobistych wartości - odparł z godnością przewodniczący Cygan. - Dla pana może to nie jest obraza. Można ludźmi pomiatać, pouczać. A ja po to siedzę na tym stołku, żeby nie dopuszczać do sytuacji, żeby jeden drugiego obrażał! - zaznaczył.

 
Malutka podwyżka

 

- Jakby ktoś się przypatrzył, jest to znikoma podwyżka - stwierdził radny Piotr Gamracy. Przerwały mu jednak wybuchy śmiechu. - Wiadomo, dla was to jest śmieszne, dla mnie to jest normalne, ale to trzeba przeanalizować fakty - stwierdził ponuro. - Radni pracują cały rok, angażują się w całe życie społeczne. Na jakimś spotkaniu sołeckim ktoś mi zarzuci: "Bo wy, radni, bierzecie pieniądze"  - żalił się Gamracy. - Wie pan, jaki jest miesiąc? Marzec. A wie pan, ile wziąłem od początku roku? 480 złotych. Jeżeli nie ma sesji, komisji, to nie  ma żadnych pieniędzy. Jeżeli to przeanalizujemy, to mamy mniejszą podwyżkę niż sołtysi - zakończył swoje analizy.

 
 Winny kalkulator

 

 - Nie wiem, jak wy to liczycie, że z 540 zł na 949 zł to jest 28 %? - zdumiał się radny Jerzy Krawczyk. - Proszę to policzyć na kalkulatorze, ile  wyjdzie. Pracuję w samorządzie od 2010 i nigdy, przenigdy nie wiązałem swoich dochodów z  tym, co tu pobieram. Nigdy nie postrzegałem tego jako moje własne pieniądze. Dzieliłem się tym z dziećmi, na treningi, na baseny, teraz drogę buduję z tych diet... - wyliczał radny Krawczyk. -  Traktowałem to jako służbę.  A tu jednak jest coś innego. Trzeba się zastanowić, na czym polega praca radnego. To jest praca społeczna.  Więc pracujmy społecznie! Oczywiście, niekoniecznie musimy to robić za darmo, bo każdy z nas ma rodzinę,  są koszty paliwa,  telefonów, ale uważam, że te pieniądze, co mamy, są wystarczające.  480 złotych za komisję, za sesję? Nie znajdę chyba jednego człowieka, który powie, że to jest mało. Miałem wczoraj radę sołecką i przedstawiałem to ludziom, to oczy robili naprawdę duże... Za chwilę będzie podwyżka podatku, śmieci, ci ludzie nie dostają pieniędzy, a my tutaj sobie jakieś podwyżki...

 

 Może by tak rowy wyczyścił?

 

Druga rzecz, podtopienia - klarował radny Krawczyk. - Ten problem nie jest rozwiązany. 60 tysięcy  dla spółki wodnej, które teraz my, radni,  weźmiemy,  to rocznie jest odkopanych ileś kilometrów, rozwiązany ludzki problem. My nie możemy tu przychodzić i podnosić sobie diety, żeby lepiej zarabiać, nie tędy droga! Praca radnego nie na tym polega! Może jest coś, co się zmieniło, co by uzasadniło te podwyżki? Jeżeli zamierzaliście podnieść diety, należało to uczynić na końcu kadencji - podpowiadał radny Krawczyk. - Nie podnosimy sobie, tylko kolejnej radzie. Jeżeli mieszkańcy uznają, że nasza praca była właściwa i zagłosują na to, to my tę dietę pobierzemy. Jeśli natomiast uznają, że ktoś inny będzie sprawował tę funkcję sprawniej, to byłoby to nienaganne. Jak udowodnić mieszkańcom, że my tu strasznie pracujemy, dajemy z siebie nie wiadomo ile? Że nagle taka podwyżka, o 399 zł? Zadam pytanie panu zastępcy, który jest drugą kadencję. Jak pan uzasadni taką podwyżkę? Jakie osiągnięcia pan by sobie przypisał jako radny?

 
Należy się i już

 

Piotr Gamracy nie zamierzał jednak chwalić się publicznie. - Nie pan będzie mnie rozliczał, tylko wyborcy - zaperzył się. - Wystarczy, że w dobrych działaniach, inwestycjach nie przeszkadzam. Biegać nie będę po gminie i się chwalił,  do czego się przyczyniłem, bo łaski nikt nie robi, że pieniądze podatników są dobrze inwestowane. Wszyscy razem głosowaniem podejmujemy słuszną decyzję.  Bo jak słyszę poszczególnych radnych czy sołtysów, że coś zrobili, to gratuluję, bo ze swoich pieniędzy nie wyciągnęli nic. Pan się dzisiaj chwali, że przeznaczył pieniądze na to czy na tamto. A skąd pan wie, co robimy ze swoimi? Nie muszę się chwalić. Wystarczy, że jedna osoba wie, co robię z pieniędzmi, inni nie muszą. Jeżeli niektórzy radni uważają, że podwyżka jest za duża, można te pieniądze przekazać na cele charytatywne.  I się pochwalić tym na sesji rady gminy - poradził ironicznie. -  Ja uważam, że te pieniądze należą się radnym. Uzasadnienie? Nie będę prowadził z panem żadnej polemiki, uzasadnienie jest proste, moim zdaniem za pracę radnych należy się ta podwyżka.
Emeryci na to pracowali

To nie koniec dyskusji o podwyżkach. - Słyszałem od początku kadencji od wielu radnych, że istnieje konieczność podwyższenia diet - podzielił się informacjami radny Wicherski. - Jeśli któryś radny ma chęć podzielenia się swoją dietą, to mieszkańcy będą zadowoleni, bo będzie więcej do rozdania - skwitował.

- Kwotę, którą będę otrzymywał po podwyżce, będę porównywał do najniższej emerytury - wyjaśnił radny Zaręba. - To nie będzie stosowne, żebym ja pobierał kwotę równoważną najniższej emeryturze, bo jak ma się moja praca do pracy emeryta, który pracował ciężko, fizycznie i otrzymuje emeryturę powyżej 800 złotych? Nie wiem, czy nie byłoby słusznej wystąpić z wnioskiem o obniżenie tej kwoty podwyżki o 5 %? Wtedy my będziemy się inaczej czuli, rozmawiając ze społeczeństwem - przekonywał.

 

Radny Kawalec nie odpuszczał jednak tematu, skąd pomysł na podwyżki. - Kto był inicjatorem, w jakim gronie to było? - dopytywał. -  Nie muszę panu mówić, wystarczy, by grupa 3 radnych zgłosiła wniosek - zbył go przewodniczący. Wyjaśnił też, że radni okazali się dość oszczędni, bo mogli przyznać sobie jeszcze więcej... - Z oszczędności, jakie powstały z kwoty, jaką państwo nie braliście przez 3 miesiące, wyliczenia wyższe były o 5 procent. Zastępca mógł brać 42%, a nie 40%, przewodniczący  komisji 40%, nie 35%, a radny - nie 30%, a 35 %. Było przeznaczone 120 tysięcy na 2019, wykorzystaliśmy 46,  zostało 73. A myśmy tylko 60 wzięli - wykazał  oszczędność i gospodarność radnych przewodniczący Cygan.

Pewnie sami mieszkańcy zdecydują, czy podobają im się podwyżki dla radnych. Jedno jest pewne. Tak ciekawe sesje są chyba warte "swojej ceny".

 

 

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE