reklama

"Morderco, zabiłeś moją córkę!" - Ruszył proces mężczyzny, który zabił mieszkankę powiatu mieleckiego w centrum Mielca

Opublikowano:
Autor:

"Morderco, zabiłeś moją córkę!" - Ruszył proces mężczyzny, który zabił mieszkankę powiatu mieleckiego w centrum Mielca - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościRozpoczął się proces o zabójstwo Agaty M. z Rzędzianowic. Kobieta zginęła od ciosów nożem w centrum Mielca. Dramatyczne zeznania złożyły matka i siostra zamordowanej. Według nich mąż ofiary znęcał się nad rodziną i groził jej śmiercią. W dniu zabójstwa Agata M. wracała z policji, gdzie złożyła zawiadomienie przeciwko tyranowi.

Do zdarzenia doszło 11 sierpnia ubiegłego roku na chodniku przy ulicy Pułaskiego w Mielcu. Sprawcę zadającego ciosy spłoszył mężczyzna mieszkający w pobliskim bloku, który słysząc krzyk kobiety wzywającej pomocy, wyszedł na balkon. Świadek widział, jak napastnik zadaje kobiecie ciosy, a gdy ta upadła, chwycił ją za włosy i wykonał specyficzny ruch ręką, w której trzymał nóż. - Wyglądało to tak, jakby zamierzał poderżnąć jej gardło – mówi mężczyzna, który widząc całe zajście, zaczął krzyczeć, czym spłoszył napastnika.  Wtedy zabójca uciekł. Kobieta z powodu rozległych obrażeń  wykrwawiła się i zmarła.

Nie przyznaje się

Oskarżonym w sprawie zabójstwa jest mąż ofiary, Paweł M., który w dniu zdarzenia sam zgłosił się na policję w Stalowej Woli. Mężczyzna widziany był, jak przed zabójstwem kłócił się z żoną. Paweł M. twierdzi, że w feralny piątek umówiony był z Agatą. – Zadzwoniła do mnie jakieś dwa tygodnie wcześniej i powiedziała, żebyśmy się spotkali w Mielcu, bo musimy porozmawiać – mówi. Wyjaśnił, że tego dnia przyjechał na spotkanie z żoną. - W czasie rozmowy pokłóciliśmy się – mówi. Tego, co było później, nie pamięta. - Nie wiem, co się dalej działo. Świadomość wróciła mi dopiero, gdy jechałem samochodem na Wisłostradzie w kierunku Tarnobrzega. Wtedy zauważyłem, że mam plamy krwi na spodniach – twierdzi Paweł M., który z powodu luki w pamięci nie przyznał się do zabójstwa żony. Nie przyznał się także do drugiego zarzucanego mu czynu, czyli znęcania się nad rodziną. Oskarżony złożył wyjaśnienia dotyczące pożycia z Agatą; miał wiele zarzutów wobec kobiety. Pogrążona w żałobie rodzina tragicznie zmarłej nie zgodziła się z opiniami o Agacie M. – Wszystko, co powiedział ten morderca, to kłamstwo – mówiła podczas drugiej rozprawy pani Wiesława, matka zamordowanej.

Jestem w mieście, wśród ludzi

Matka Agaty M. twierdzi, że córka nie umówiła się z mężem, bo się go bała, gdyż znęcał się nad nią i dziećmi, groził jej też, że ją zabije. - Wiem, że ją śledził. Tego dnia wracała z policji, gdzie złożyła na niego zawiadomienie o znęcaniu się. Miała już dość złego traktowania jej i dzieci - powiedziała.

Zeznania matki zamordowanej były bardzo emocjonalne. Kobieta wracając do bolesnych wydarzeń sprzed roku, co chwilę wybuchała płaczem. – Tego dnia przed wyjściem na policję powiedziałam jej, żeby uważała na tego wariata.  Odpowiedziała, że pójdzie tylko do dzielnicowego. Wiem, że tego dnia przed 6 rano czekał na nią za sklepem w Rzędzianowicach, powiedziała mi to kobieta, która w nim pracuje. O 10 rano rozmawiałam z córką telefonicznie po raz ostatni. Powiedziała mi wtedy, że była u dzielnicowego i że już niedługo przestaniemy się go bać, bo pójdzie do więzienia. Powiedziała też, że się spóźni do domu, bo nie zdąży na autobus. Bałam się o nią, jednak ona mówiła, że nic jej się nie stanie, bo przecież jest w mieście, wśród ludzi. Miałam wtedy takie okropne przeczucie, że on jej coś zrobi - mówi matka zamordowanej.

Dzieci czekały niecierpliwie na przyjazd mamy.  Co chwilę wyglądały przez okno. Ale ona się nie pojawiała.  - Dzwoniłam do niej ze 20 razy, ale telefon nie odpowiadał. - Gdy pani Wiesława karmiła najmłodszą, dziewięciomiesięczną wnuczkę, Patrycję,  nagle starsza wnuczka przełączyła program w telewizji, a tam na pasku było napisane, że zamordowano 35-letnią kobietę w Mielcu.  - Wiedziałam, że to moja Agata - mówi.

  - Błagam, wysoki sądzie, nie wypuście tego mordercy na wolność, moje wnuczki boją się, że wyjdzie i nas wszystkich zabije! - prosiła sąd matka Agaty M.

Groził, że nas zabije

Siostra zamordowanej nie była w stanie składać zeznań. Poprosiła sąd o odczytanie tych, które złożyła w postępowaniu przygotowawczym, mówiąc, że potem odpowie na zadawane jej pytania.  Opowiedziała o strachu, jaki czuła do oskarżonego.

- Gdy znęcał się nad siostrą i jej dziećmi, bałam się składać przeciwko niemu zeznania na policji. Gdybym to zrobiła, zabiłby mnie pierwszą. Pewnego dnia zadzwonił do mnie i powiedział, co nam zrobi, że przyjedzie o drugiej w nocy, podpali nasz dom, obetnie Agacie głowę, a sam się powiesi. Byłam przerażona – mówi pani Agnieszka, siostra zamordowanej. Po czym dodaje: - Jej strata tak bardzo boli. Ona była bardzo dobrym człowiekiem i takim naiwnym. Przypłaciła to życiem.

Miłość i nienawiść

Paweł M. poznał Agatę na portalu randkowym. Widział ją już wcześniej, gdy jako kierowca przywoził towar do firmy, w której pracowała. Kobieta była po rozwodzie, miała dwójkę dzieci: obecnie 10-letnią Monikę i 13-letniego Dariusza.

Zaczęli się spotykać. Na początku mężczyzna okazywał Agacie bardzo dużo czułości. Nie minął rok, jak Paweł M. przeprowadził się do rodzinnego domu kobiety w Rzędzianowicach.

- Na samym początku było dobrze, byłam nawet zadowolona z tego, że u nas zamieszkał. Oskarżony ukrywał jednak, że miał żonę i trójkę dzieci. - Twierdził, że jest kawalerem – mówi matka Agaty. – Po jakimś czasie mieszkania razem dowiedziałam się od ludzi, że ma bardzo dobrą żonę, która w końcu rozwiodła się z nim, bo ją zdradzał - mówi matka zamordowanej.

- Ludzie mnie pytali: kogo ty przyjęłaś pod swój dach? W internecie było napisane, że jest oszustem, dzieciorobem i złodziejem. Córka w to nie wierzyła, bo mówił, że jest  biznesmenem, tymczasem żył tylko za jej pieniądze. Co zarobił, to szło na alimenty, bo komornik nad nim wisiał - opowiada kobieta. Według jej relacji po paru miesiącach od zamieszkania w Rzędzianowicach Paweł M. zaczął znęcać się nad Agatą i jej dziećmi. Dręczył ich zarówno fizycznie, jak i psychicznie. – Pewnego razu uderzył pięścią w twarz mojego wnuka, wybijając mu ząb, wyzywał go od bachorów pier... Monikę też dręczył, głównie psychicznie, a Agatę zamykał w pokoju na klucz – mówi.

To było piekło

- Kiedyś nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że jeśli jeszcze raz podniesie rękę na moją córkę albo wnuki, to mu ślepia wyparzę gorącą wodą. Powiedział wtedy: odp... się stara k... ode mnie, bo siekierą ci łeb upier... - mówi pani Wiesława.

W 2016 roku Agata M. zaszła w ciążę, niedługo później para potajemnie pobrała się, gdy matka kobiety wyjechała do pracy za granicę. Przed porodem Paweł M. zniknął. Mężczyzna przeprowadził się do innej kobiety, jak twierdzi oskarżony, do koleżanki. - Miał już inną panienkę, ale ona była mądrzejsza od mojej Agaty i go zostawiła - mówi pani Wiesława.

Gdy urodziło się dziecko, przyszedł do szpitala z kwiatami. – Córka była zaślepiona i zakochana, nie docierało do niej, jak mówiłam, że to zły człowiek i żeby go zostawiła – mówi matka zamordowanej.

Agata M. wybaczyła mu jednak wszystko. Następnie para przeprowadziła się do Zaleszan. – Wiem, że się tam nad nimi strasznie znęcał. Powiedziały mi o tym później wnuki i Agata - mówi pani Wiesława. W czasie pobytu w Zaleszanach mężczyzna miał pokazywać dzieciom nóż, jaki ma na ich matkę i grozić im. - Bił Agatę, wyzywał i poniżał ją i dzieci, rozbijał im telefony, gdy chciały dzwonić do mnie - mówiła. - Zgwałcił nawet Agatę, zaszła wtedy w ciążę, ale poroniła - mówi.

W lipcu 2017 roku Agata postanowiła uciec z tego piekła. Wykorzystując to, że Paweł wyjechał do Niemiec po samochód, spakowała się, zabrała dzieci i wróciła do Rzędzianowic. Spokojem cieszyła się jednak tylko chwilę. Niedługo później zginęła.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE