Nie tak dawno na radomyskim rynku stanął nowy postument przedstawiający orła w locie. W ostatnim czasie w gminie planuje się jednak inwestycję, która z ptakami ma wprawdzie wiele wspólnego, niestety, już nie tak pięknymi i niekłopotliwymi...
Na działce położonej w Radomyślu Wielkim, w części zwanej Wólką Dulecką, przy trasie Mielec - Tarnów, niedaleko skrzyżowania z drogą na Zdziarzec, powstać mają dwa potężne kurniki, w których zaplanowano chów brojlerów.
Na działce jest już kurnik, który ma jednak zostać zburzony, a na jego miejscu powstać mają dwa, o wiele większe budynki, o wymiarach 110 na 22 metry. Jeden cykl hodowli kurcząt trwa około 5-6 tygodni, a jeden wsad zawierał będzie około 50 tysięcy kurcząt w jednym budynku. W roku w kurniku chowa się do siedmiu cykli brojlerów - co daje ponad 700 tys. sztuk rocznie!
Działka inwestora jest na tyle niewielka, że mieszkańcy boją się, że siłą rzeczy będzie oddziaływać na sąsiednie działki. A najbliższe domy są już 67 metrów dalej.
Początki inwestycji
8 sierpnia 2018 burmistrz Radomyśla Wielkiego poinformował o przeprowadzeniu oceny oddziaływania na środowisko i rozpoczęciu procedury udziału społeczeństwa w ramach postępowania w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla planowanego przedsięwzięcia pod nazwą "Budowa dwóch obiektów do chowu brojlera kurzego..." na działkach położonych w miejscowości Radomyśl Wielki – Wólka Dulecka.
Oznacza to, że w toku postępowania organ administracji jest zobowiązany zapewnić udział społeczeństwa, który sprowadza się w głównej mierze do możliwości składania przez społeczeństwo uwag i wniosków do toczącego się postępowania, które następnie organ jest zobligowany rozpatrzeć.
Obywatele mają miesiąc na zgłaszanie uwag dotyczących planowanej inwestycji; okres ten powinien trwać do 7 września. Jak jednak donoszą zaniepokojeni mieszkańcy gminy Radomyśl Wielki, informacje o przeprowadzeniu oceny środowiskowej nie były rozpowszechnione, a na tablicy ogłoszeniowej w Zdziarcu nie pojawiły się w ogóle.
W odpowiedzi na obwieszczenia mieszkańcy wystosowali do burmistrza Radomyśla Wielkiego pismo protestacyjne, pod którym podpisało się 300 osób.
Urząd Gminy w Radomyślu Wielkim poinformował inwestora o sprzeciwie dotyczącym realizacji inwestycji. 9 października protestujący otrzymali pismo z odpowiedzią inwestora, w którym ten starał się wyjaśnić wątpliwości mieszkańców.
Wciąż pozostaje jednak cały szereg zastrzeżeń co do inwestycji, a mieszkańcy pytają, czy rzeczywiście z nimi już nikt się nie liczy?
Negatywne opinie
Decyzję środowiskową w sprawie wydaje właściwy organ administracyjny, czyli w tym przypadku burmistrz Radomyśla Wielkiego. Oprócz tego jednak w postępowaniu biorą udział inne urzędy, których zadaniem jest wydanie opinii na temat zagrożeń, jakie inwestycja może stanowić dla środowiska i otoczenia. Projekt został oceniony przez Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Mielcu, Marszałka Województwa Podkarpackiego, Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Rzeszowie oraz Dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie.
Dotarliśmy do opinii marszałka w sprawie planowanej inwestycji. Marszałek wydał opinię negatywną w tej sprawie. Po przeanalizowaniu pomysłów na działanie kurników i proponowanych urządzeń okazało się, że - w opinii marszałka - rozwiązania techniczne i technologiczne są niewystarczające i nie będą gwarantować należytej ochrony środowiska!
Marszałek zauważa też, że ze względu na bliskość zabudowy i istniejący konflikt społeczny przy wyborze technologii, inwestor powinien zastosować urządzenia do oczyszczania powietrza i wdrożyć plan zarządzania zapachami. Inwestor powinien też na terenie, na którym będą budynki, zasadzić pas zieleni o odpowiedniej szerokości, by spełniał funkcje izolacyjne.
Dalej, według opinii marszałka, nie przeprowadzono nawet rzetelnej analizy konfliktów społecznych. W raporcie inwestora wskazano bowiem, że nie występują sprzeciwy społeczne, co jest nieprawdą. Podpisy 300 osób pod pismem protestacyjnym świadczą o tym, że konflikt występuje, i to dotyka mnóstwa osób.
Marszałek zauważa też "kumulację uciążliwości odorowej" dla lokalnej społeczności. Hodowla zwierząt zawsze wiąże się z uciążliwymi zapachami, a jeśli do tego chów kur ma być tak intensywny i na tak wielką skalę... smród jest nieunikniony.
Swoje pismo wystosował też Dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. On też miał swoje uwagi i zastrzeżenia. Stwierdził na przykład, że w raporcie powinien znaleźć się dokładny opis oddziaływań na środowisko. Ponadto raport nie zawiera na przykład dokładnych informacji co do postępowania z pomiotem powstałym w wyniku produkcji. Jedną z opcji jest przekazywanie go rolnikom do rolniczego wykorzystania. Nawóz zwierzęcy ma jednak silny, negatywny wpływ na wody i gleby, a wody z tego obszaru są chronione, bo przeznaczone do poboru do spożycia.
Głos mieszkańców
Mieszkańcy mają mnóstwo wątpliwości dotyczących inwestycji. Martwe ptaki mają być przechowywane w konfiskatorze. Protestujący obawiają się jednak, jak będzie on zabezpieczony, jak hodowcy zdołają utrzymać odpowiednią temperaturę i co zrobią z odciekami?
- Co będzie z padłymi zwierzętami? - pyta retorycznie jeden z okolicznych mieszkańców. -
Ja już w lecie miałem chyba ze 6 kur na swojej działce, które przyniósł jakiś pies i wkopał do piasku. Musiałem je głębiej wkopać. To ja dziękuję, jak to będzie tak dalej, na większą skalę...
Wątpliwości budzą też kwestie przyłączenia dwóch potężnych budowli do miejscowego wodociągu i kanalizacji.
- Skąd woda z wodociągu, jak my już mamy słabe ciśnienie, a co dopiero, jak się kurnik podłączy? Już jest takie ciśnienie, że jak się w trzech domach w Radomyślu kąpią, to w czwartym nie ma wody! - skarżą się mieszkańcy.
Ścieki, szczególnie szkodliwe dla środowiska, mają być wprowadzane do kanalizacji gminnej. Według okolicznych mieszkańców, już są problemy na lokalnej przepompowni, z której ścieki są regularnie "wybijane".
Zagrożenia niesione przez budowę kurników dotyczą nie tylko środowiska, ale i ekonomii. Jak donoszą mieszkańcy, już teraz sporo gruntów wyłączonych jest z gospodarki, ze względu na zarastające krzakami areały i wody spływające z wyżej położonego terenu inwestora. Do tego dochodzi kwestia spadku wartości okolicznych działek. Są to ładne tereny, położone blisko głównej drogi, na których z pewnością wielu ludzi chciałoby kiedyś budować domy. Protestujący boją się, że teraz działek nikt nie kupi, bo "kto chciałby siedzieć w smrodzie całe życie"?
Mieszkańcy obawiają się też zanieczyszczenia powietrza i wody szkodliwymi substancjami: azotanami i siarkowodorem. Emisja oparów pyłów i gazów do powietrza może nieść liczne zagrożenia, jak choroby płuc, bóle głowy, kaszel, alergie, podrażnienie oczu. Duże wentylatory, które planowane są w kurnikach, wydalają szkodliwe powietrze. Problemem ma być również poziom hałasu przekraczający dopuszczalne normy przez pracę 68 wentylatorów, agregatów i innych urządzeń.
Pył z pasz, ze ściółki, opary i woń z pomiotu usuwanego po zakończeniu cyklu produkcji to kolejne problemy dostrzegane przez okolicznych mieszkańców.
- W lipcu ktoś chodził, badał zanieczyszczenie powietrza, ale jak miał zbadać, jak kurnik nie działał już od 2,5 miesiąca? To co to za polityka?
Innym problemem jest kwestia dojazdu. Do kurnika prowadzi co prawda droga gminna, ale jest wąska, a do tego po obu stronach znajdują się domy mieszkalne. Jak mieszkańcy mają radzić sobie z przejeżdżającymi codziennie ciężarówkami czy tirami wożącymi paszę?
- Tak duże fermy powinny być zlokalizowane w odpowiednim miejscu, z dala od osiedli ludzkich, a nie w ich bliskim sąsiedztwie. Kurnik istnieje tu od lat i mieszkańcy wiedzą, jak jest to uciążliwe. Pióra z odchodami wypychane przez wentylatory latają po łąkach, bydło nie chce jeść siana... - narzekają lokalni gospodarze.
Jak wskazują mieszkańcy, brak jest planu zagospodarowania dla tego terenu, dlatego trudno jest zahamować podobne inwestycje, dopóki nie wskaże się ich szkodliwości dla środowiska i społeczeństwa. Brakuje też w gminie monitoringu, żeby sprawdzić jakość powietrza.
- Dosyć mocno kopci się z tych kominów. Jeśli powstaną nowe budynki i będą tak ogrzewane, jak do tej pory, to tu nie będzie czym oddychać. Jak zapali, to tu jest jeden czarny dym. Mają być 2 ogromne silosy zbożowe, które też będą powodować zapylenie i różnego rodzaju substancje będę unosić się po okolicy. Poza tym tiry, jak będą jeździć tą drogą, pomiędzy domami? To jest bez sensu wszystko. Między domami będzie perfum. Na terenie miasta! To, co już jest, to niech będzie, ale nie budować coś nowego, po temacie! Żeby było rozwojowo dla wszystkich - mieszkańców i właścicieli nieruchomości. Pobudowali się, natyrali za granicą, a teraz co, puścić dziecko na podwórko z maseczką? Skąd te choroby, alergie? Sam zapach to nie brzydkie powietrze, tylko organiczne substancje, które są w tym powietrzu i się rozkładają, stąd zapach się bierze - mówią protestujący.
Ludzie walczący o czystość powietrza i gleb są już zdesperowani i gotowi do protestu choćby przed urzędem miasta.
- Nikt złośliwie tego nie robi, są inne grunty, które może przeznaczyć na zabudowę, jak już nie ma na chleb! Ale czemu tu? Chodzi o zdrowy rozsądek! To jest Radomyśl, miasto! Zacząłeś budowę, wziąłeś kredyt, nie wiadomo, czy kończyć, bo jak masz siedzieć całe życie w smrodzie? Takie kurniki mogłyby być gdzie indziej... Gdzieś pod lasem, na nieużytkach. Inwestorzy zapewniają, że kurnik będzie szczelny. Jak kurnik może być szczelny? Otwierają to wszystko po 14, jak urzędnicy jadą do domu, to oni nie czują... Co to za wizytówka Radomyśla? Nikt nie jest przeciwko inwestycji, tylko nie w tej lokalizacji! - mówi jeden z mieszkańców Radomyśla.
W tym rejonie planowana jest również budowa obwodnicy Radomyśla.
- Jak powstaje obwodnica, to przy niej powinna powstać stacja paliw, jakieś sklepy, ogólnie, infrastruktura, a nie kury ludziom pod nosem! - komentuje jeden z młodszych przedstawicieli grupy protestujących.
Protestujący mają nadzieję, że coś drgnie w tej sprawie, bo - jak twierdzą - coś zrobić trzeba. Gotowi są na przeprowadzenie mediacji, spotkanie się z burmistrzem, inwestorem... Denerwuje ich to, że pisma skierowane do rady miejskiej nie były na sesji rozpatrzone i rozważają pomysł osobistego wręczenia petycji.
- Najlepiej byłoby, żeby rada podjęła uchwałę o wprowadzeniu planu zagospodarowania miejscowego dla terenu, może wtedy udałoby się inwestycję wstrzymać? - zastanawiają się.
Mieszkańcy Radomyśla Wielkiego nie protestują dlatego, że chcą powstrzymać plany rozwoju gminy. Oni chcą, by ktoś wysłuchał ich głosu.
Nikt nie protestuje przeciw temu, że świat idzie do przodu, że muszą powstawać nowe miejsca pracy, że trzeba produkować więcej żywności. Chodzi tylko o to, by robić to w zgodzie. Tak, by nie ucierpieli mieszkańcy, środowisko, a i sam inwestor mógł rozwijać swoje interesy. W ramach zdrowego rozsądku.