Obiecane przez poprzedniego wójta trzy urządzenia służące dzieciom do zabawy, które miały zostać zamontowane na miejscowym placu rekreacyjnym znajdującym się w przysiółku Podmoście w Łysakowie, decyzją sołtysa i rady sołeckiej mają zostać umieszczone w innym miejscu.
Na spotkanie z dziennikarzem "Korso" przyszło kilkadziesiąt osób, dobrze przygotowanych do rozmowy i z jasno określonym celem.
Jak mówią mieszkańcy przysiółka Podmoście z Łysakowa, poprzedni wójt gminy Czermin, Leon Getinger, na wrześniowym spotkaniu wiejskim zapewnił, że z poczynionych przesunięć i oszczędności budżetowych doposaży tamtejszy plac rekreacyjny.
- O doposażenie placu zabaw na przysiółku Podmoście w Łysakowie walczymy mniej więcej 6 lat, natomiast konkretna obietnica padła około 3 miesięcy temu i złożył ją poprzedni wójt – przekazuje nam Walenty Dulik, były radny gminny.
Chodzi o karuzelę, huśtawkę i konika na sprężynie o wartości 7 tysięcy złotych. Warto zaznaczyć, że z placu oprócz mieszkańców Łysakowa korzystają liczni mieszkańcy Czermina - przysiółka Grądy.
Jednak po wyborach nowy wójt Sławomir Sidur zdecydował się na inną lokalizację wspomnianych urządzeń. Mają one być zamontowane przy Szkole Podstawowej w Łysakowie, oddalonej od przysiółka Podmoście o prawie 3 kilometry. Obecny wójt tłumaczy, że tak postanowił w oparciu o decyzję sołtysa i rady sołeckiej wsi Łysaków.
Takiej sytuacji nie wytrzymała duża grupa mieszkańców wsi, mówiąc, że czara goryczy się właśnie przelała.
- Wszyscy, którzy obejmują władzę, powinni pamiętać o tym, co wcześniej obiecują. Obecny wójt Sławomir Sidur był na wrześniowym zebraniu i słyszał, jakie były propozycje i co się obiecuje ludziom. Dziwne jest to, że on w momencie, kiedy objął władzę, zaczął to podważać. Tym bardziej że szkoła ma już takie urządzenia, to jest dublowanie tego wszystkiego, co tam już jest – mówi Paulina Dulik – Kopera.
Winni sołtys i radni
Mieszkańcy przysiółka Podmoście twierdzą, że za całe zamieszanie odpowiada sołtys wsi Łysaków i większość radnych sołeckich.
- Sołtys i większość radnych sołeckich działają na drugiej stronie Łysakowa i to też nie w całości, tylko tam, gdzie jest szkoła, dom ludowy i remiza, natomiast cała reszta jest zaniedbana – mówi przedstawicielka dużej liczby mieszkańców części Łysakowa, Paulina Dulik – Kopera.
- Podział wsi dostrzegalny jest od kilku lat, natomiast nikt z tym nic nie robi, każdy machnął ręką na to, że nie da się nic z tym zrobić. Do momentu, kiedy sołtys nam nic nie odbierał, zostawialiśmy to w spokoju, jednak w momencie, kiedy nam coś obiecanego odbiera, powiedzieliśmy dość – dodaje z oburzeniem.
W czynie społecznym
W Łysakowie sprawdziło się to, co zdarza się wyjątkowo rzadko, a mianowicie solidarny czyn społeczny.
- Kilkanaście lat temu padł pomysł lokalnej młodzieży z przysiółka Podmoście, żeby zrobić tu boisko. Rodzice zgodzili się, zapewniając, że pomogą w jego budowie. I tak sąsiedzi zaczęli karczować teren, który był mocno zarośnięty, uruchomili traktory i zaczęli orać. Pomagało wiele osób w czynie społecznym. Przekazywali drewno na budowę altany, cegły na zbudowanie grilla, opony do ogrodzenia boiska. Udało się. Dzięki ciężkiej pracy i również pomocy ze strony gminy mamy świetne miejsce do rekreacji. Brakuje tylko kilku urządzeń, aby dzieci mogły tu ciekawie spędzać czas. Teren ten jest otwarty dla wszystkich mieszkańców gminy – mówi Paulina Dulik – Kopera.
- 15 lat temu z kolegami podjęliśmy inicjatywę budowy tego miejsca, ze wsparciem wtedy jeszcze radnego Walentego Dulika. W drugiej części Łysakowa panuje takie przekonanie, że pan Dulik wybudował wszystko dla siebie i dla swoich wnuczków, ale to nie jest prawda, bo wszyscy w tym uczestniczymy od początku i włożyliśmy tu bardzo dużo pracy, bo własnymi siłami zbudowaliśmy to miejsce i chcemy, żeby ta inicjatywa była kontynuowana i wspierana przez całą wieś, a nie tylko przez nas – dodaje Damian Frelas.
Niepotrzebny podział
- Mieszkam tutaj, wybudowałem dom. Próbuję się zintegrować ze społeczeństwem. Mam takie odczucie, że ta nasza kochana wieś zaczyna być podzielona na kilka elementów. Tu jest jedna część, tam jest druga. A nasz sołtys idzie tylko i wyłącznie w jedną stronę. Nie może tak być i musimy zrobić coś, aby zjednoczyć tę wieś. Musimy w przyszłych wyborach na sołtysa wytypować takiego kandydata, który będzie rządził sprawiedliwie, który mądrze będzie zarządzał naszą wsią – mówi kolejny zaniepokojony mieszkaniec Łysakowa, Mariusz Kseń.
- Pochodzę z tamtej części Łysakowa, moje dzieci chodzą tam do szkoły i nigdy nie widziałem, żeby ktoś tam stał w kolejce na ten plac zabaw przy szkole, żeby ktoś czekał, by z niego skorzystać. Tam jest Łysaków, tutaj też jest Łysaków - czemu dzielić wieś, czemu ma być wszystko tam, skoro tutaj też może być? – pyta zirytowany mieszkaniec Łysakowa.
- Cała rada sołecka, oprócz naszego przedstawiciela, podobnie jak i sołtys, podchodzą do tego miejsca jak pies ogrodnika. Sami nie zjedzą i innym nie dadzą. Tutaj wszystko robiliśmy w czynie społecznym, za darmo. Gmina oczywiście wsparła finansowo budowę altany, a druga strona Łysakowa wiecznie z tym ma problem. Skąd, za co, po co? Nie patrzą na Łysaków jako na jedność, tylko wszystko ciągną w swoją stronę – mówi kolejny młody mieszkaniec Łysakowa.
Walczą!
Gdy mieszkańcy przysiółka Podmoście dowiedzieli się o nowej lokalizacji urządzeń, przystąpili do działania. Zebrali blisko 100 podpisów pod petycją, w której domagają się zmiany decyzji podjętej przez wójta. Reprezentanci przyszli także na sesję rady gminy, która miała miejsce w ubiegły poniedziałek, 26 listopada. Nowa rada zebrała się w nowej kadencji dopiero po raz drugi i już musiała zmierzyć się z trudnym do rozwiązania konfliktem.
- Pan wójt na sesji nie był skory do podania propozycji rozwiązania tego problemu. Wszystko wisiało w powietrzu. Wywołany przeze mnie do odpowiedzi na pytanie, co my, mieszkańcy, możemy z tą jego decyzją zrobić, powiedział, cytuję: że jeżeli mam siłę sprawczą i wymogę na sołtysie i radzie sołeckiej inną decyzję i ta decyzja zostanie mu przedłożona, to on jest w stanie zmienić decyzję lokalizacyjną.
Na sesji ustalono, by zwołać zebranie wiejskie i tam podjąć ostateczną decyzję co do miejsca zamontowania urządzeń.
Facebook pomógł?
Nie pozostało nic innego, jak tylko najszybciej zwołać zebranie wiejskie.
- Po sesji około godz. 20:00 skontaktowałam się z nową radną, panią Banik, z prośbą, aby w trybie pilnym uzgodnić datę zebrania wiejskiego. Niestety, pani radna następnego dnia, po kolejnych naciskach odpowiedziała, że nie może się dodzwonić do pana sołtysa, a fizycznie nie jest w stanie do niego pojechać. Poprosiłam ją, aby sprawę tę przekazała drugiemu radnemu z naszej wsi. Ale dalej była cisza – opowiada Paulina Dulik – Kopera.
- W związku z tym nie pozostało mi nic innego, jak poinformować wszystkich poprzez Facebooka, jaki był przebieg mojej rozmowy z panią Banik i dlaczego nie ma jeszcze daty tego zebrania. Wówczas w bardzo krótkim czasie wszystko zostało ustalone i pani Banik odpowiedziała, że data zebrania została już ustalona. Czy wszystko musi być upublicznione, żeby oni chcieli cokolwiek zrobić? – dodaje.
Komentarz wójta gminy Czermin – Sławomira Sidura:
- Nie padły ze strony pana wójta Getingera słowa, że będzie w Łysakowie zamontowany plac zabaw. Pan wójt powiedział wówczas, że przydałoby się, aby coś takiego było. Teraz te słowa są przekręcone.
Zarządzanie samorządem przez wójta polega na współpracy z radnymi danej miejscowości i na współpracy z organem pomocniczym, którym w tym przypadku jest sołtys i rada sołecka. Sytuacja na dzień dzisiejszy wygląda tak, że ja dostałem umowę podpisaną z firmą, w której zostały zamówione te urządzenia. W umowie ani też w budżecie rady gminy nie było określone, gdzie te urządzenia mają być zamontowane. Poprosiłem pana sołtysa o zwołanie rady sołeckiej miejscowości Łysaków i określenie lokalizacji montażu tych urządzeń. Otrzymałem protokół z posiedzenia Rady sołeckiej, w którym to protokole przedstawiciele miejscowości Łysaków określili, że chcą, aby te urządzenia były zamontowane przy Szkole Podstawowej w Łysakowie. W związku z tym ja w tej materii żadnej innej decyzji nie mogę podjąć. Część społeczeństwa, niezadowolona z tej decyzji, może się z tym nie zgadzać, bo ma takie prawo, ale dla mnie wiodące jest postanowienie organu pomocniczego.
Wójt zapewnił nas podczas rozmowy, że zaakceptuje decyzję podjętą podczas środowego zebrania wiejskiego.