Jego skala zaskoczyła cały kraj, jak i polityków, od Podkarpacia po Warszawę. Dzięki takiej frekwencji i naciskowi społecznemu sprawa znalazła swój finał w Sejmie, gdzie szybko uchwalono nowelizację prawa, która pozwolić ma marszałkom nakładać na poszczególne firmy obowiązek szerszego monitoringu emisji. Dzięki znanym w Mielcu, Szczecinku czy Żarach "wybrykom", zakłady Kronospanu będą pierwszym miejscem, gdzie nowe prawo będzie testowane.
Cieszy mnie, że do tego doszło i przyznaję, nie spodziewałem się, że minister Kowalczyk będzie działać tak sprawnie. Ale jednak da się. Szkoda, że nie dało się wcześniej – delegacje ww. miast były w ministerstwie już w 2013 roku za rządów PO – bez rezultatów; w Mielcu prezydent Chodorowski konsekwentnie ignorował sprawę. Działań nie podjął też marszałek Ortyl, po tym, jak w 2015 r. na jego ręce na Mościskach złożono petycję od 20 tysięcy mielczan, problem wtedy zbagatelizował też starosta Tymuła. Okazuje się jednak, że manifestacje motywują polityków lepiej niż petycje. Wiadomo, petycje nie wyglądają tak imponująco w mediach, nie maszerują ulicami miasta, głośno domagając się konkretów i nie idą pod urzędy z czerwonymi kartkami dla rządzących.
Mimo przełomu do czystego powietrza w mieście jeszcze daleka droga: nie ma pewności, jak firmy zareagują na nowe obowiązki prawne ani jak dokładnie monitoring będzie wdrażany. Konieczne są szersze uprawnienia dla WIOŚ, który musi mieć możliwość nakładania dotkliwych kar, zniechęcających potencjalnych trucicieli do łamania prawa i psucia dymem powietrza. Nawet gdy kwestia wyziewów ze strefy zostanie rozwiązana, problemem pozostaje powracający co zimę smog, źródłem którego są palone w domach węgiel czy śmieci. Jeśli rządzącym nie zabraknie determinacji, a mielczanie równie poważnie potraktują i ten problem, to kto wie, może doczekamy czystego powietrza.
