Tylko tyle i aż tyle. Ktoś, kto pretenduje do urzędu, powinien mieć kręgosłup moralny, bo jeśli się obiecuje, że ma się jakiś program, to podstawą jest jego realizacja. Gdy złożyło się obietnice, to naciski aparatu urzędniczego, władz wszelakich i wpływowych lobby nie powinny wpływać na uczciwe reprezentowanie wyborców i ich interesu. Nie podejrzewam o taką uczciwość wplątanych w lokalne interesy "resortowych dzieci", wychowanych w podległym myśleniu "marionetek", miejscowych notabli - którzy na pewno nie wyzbyli się maniery "kierowania z tylnego fotela". Mniemam, że ktoś, kto był w dotychczasowych układach, uczestniczył w "karuzeli stanowisk", należał do "ułożonej i poprawnej elity", znaczących pozytywnych zmian nie wprowadzi, skoro mając wcześniej taką możliwość, tego nie robił(a). Żaden "pływak" polityczny ustawiający "żagle" zgodnie z koniunkturą polityczną, szukający taniej popularności populista, tylko by pozostać przy "żłobie władzy", miasta znacząco nie poprawi. Moje NIE dla powiązanych z (niestety) licznymi podkarpackimi aferzystami "załatwiaczy" interesów dla swoich promotorów.
Oczywiście kandydujący powinien być kulturalny, wykształcony. Człowiek z "wizją" mający odwagę nie kontynuować błędnych działań i polityki kadrowej poprzedników, umiejący ich "podsumować" z tego, co było dobre i złe. Zdecydowanie bardziej społecznik niż urzędnik, przedstawiciel mieszkańców, a nie biurokracji, osoba dobrze komunikująca się z mieszkańcami, znająca ich potrzeby, wczuwająca się w problemy, bez cech medialnego "celebryty". Ktoś potrafiący po partnersku rozmawiać z radą, zwłaszcza przy szykującym się nam przywróceniu wyborów na "partyjne" listy. Zdecydowany(a) na działania mające przywrócić mieszkańcom sprawną komunikację, czyste powietrze, dobrą wodę i inne komunalne usługi, w cenach porównywalnych z gospodarnie funkcjonującymi samorządami. Z rozmachem sięgający(a) po fundusze zewnętrzne oraz niestandardowe prorozwojowe działania i decyzje, np. poszerzenie granic miasta.