reklama

Mielczanin Krzysztof Podpłomyk w wieku 64 lat napisał książkę

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Fot. Archiwum

Mielczanin Krzysztof Podpłomyk w wieku 64 lat napisał książkę - Zdjęcie główne

foto Fot. Archiwum

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Życie jest jak jazda na rowerze – żeby utrzymać równowagę, trzeba cały czas jechać do przodu. To zdanie jest mottem książki mielczanina Krzysztofa Podpłomyka pt. „Moja przygoda z rowerem. I nie tylko…”.
reklama

Jest to pierwsza książka Krzysztofa Podpłomyka,  który niedawno skończył 64 lata, choć jak sam mówi wielu pisarzy zaczynało w późnym wieku.

CZYTAJ TAKŻE: Najważniejsze odznaczenie państwowe trafia do mieleckiego poety

Jego książka  to nie jest jednak klasyczna literatura, to bardziej reporterski opis jego wypraw rowerowych i pieszych, w ramach których przemierzył szmat Polaki docierając do  wielu miast i wsi.

Co skłoniło go do napisania tej książki? Jak sam mówi we wstępie do niej Henryk Sienkiewicz napisał trylogię „ku pokrzepieniu serc”. On również usiadł do napisania swojej książki, kierując się myślą o pokrzepieniu serc wszystkich, którzy zmagają się z nieuleczalnymi chorobami.

 Jak pisze dalej przez 40 lat żył w przekonaniu, że chorować mogą wszyscy, tylko nie on. Był zdrowy jak koń, a aktywność fizyczna była dla niego czymś zupełnie obcym. Nigdy nie uprawiał żadnego sportu, na „wuefie” nie ćwiczył, nie miał żadnego roweru.

Szczęście trwało do 1999 roku, kiedy to zdiagnozowano u niego pierwszą, poważną, nieuleczalną chorobę. Pozbierał się dość szybko i pomimo zażywania leków udawał zdrowego.  W 2008 roku dostał drugi cios, kolejna poważna, nieuleczalna choroba.  Wtedy był jeszcze aktywny zawodowo, a lekarze orzekli, że lepiej będzie jak przejdzie na rentę. Ciężko mu było się z tym pogodzić, ale w końcu uznał, że mają rację.

Zaczął walczyć o powrót do normalności w czym  bardzo pomógł mu kolega Marek, pasjonat jazdy na rowerze. To Marek,  mimo jego początkowych oporów namówił go, żeby wsiadł na rower.  

Początkowo jeździł bardzo powoli, a później szybciej, coraz szybciej i okazało się, że intensywny wysiłek fizyczny bardzo korzystnie wpływa na poprawę stanu jego zdrowia. Dzięki też rowerowi, a później pieszym wędrówkom z człowieka o bardzo przeciętnej kondycji fizycznej i dwóch bardzo poważnych chorobach stał się tak silny i wytrzymały, że na szlaku, w górach, na rowerze czy na siłowni zdrowi ludzie nie mogli mu dać rady.

Szczyt jego formy był na jesieni 2018 roku. Bez problemów przeszedł główny szlak sudecki, w Tatrach nikt nie mógł mu dotrzymać kroku, na siłowni zadziwiał młodych ludzi jak przy swoim wieku i wadze 80 kilogramów wyciskał na ławeczce w leżeniu 85 kg, a na suwnicy nogami 200 kg.

I wtedy podczas rutynowej wizyty u lekarza rodzinnego, ten zaproponował mu zrobienie badań kontrolnych. Wzbraniał się mówiąc, że po co mi badania jak czuje się fantastycznie.  Mądry lekarz jednak nalegał, i w końcu zgodził się.

I nagle szok. Badania okazały się złe. Nie wierzył, pomyślał, że to musi być pomyłka. Lekarz zadecydował – powtarzamy badania. I znów szok – wyniki wyszły jeszcze gorsze.  Skierowanie do specjalisty i jeszcze jedne badania. Tym razem nie ma już żadnych złudzeń.  Ocena najgorsza z możliwych - ma nowotwora złośliwego.

Po dwóch poważnych chorobach, które opanował, dostaje kolejny jeszcze bardziej bolesny cios. I na tym nie koniec. Jest podejrzenie kolejnego nowotworu. Znów kolejne badania i nerwowe oczekiwanie na ich wynik. Tym razem diagnoza nie jest tak straszna – ten drugi nowotwór nie jest złośliwy.

Jak każdy kto ma raka Krzysztof Podpłomyk przechodzi bardzo długi i osłabiający organizm  proces leczenia. W swojej książce nie pisze o tym jednak ani słowa.

Pisze natomiast, że nie poddaje się. Jak uporał się wcześniej z dwoma poważnymi chorobami, to upora się i z rakiem. Mimo, że jest słaby, nie zmienił też swoich przyzwyczajeń. Wciąż wsiada na rower i oczywiście na znacznie krótszych trasach, ale dalej jeździ po drogach i lasach wokół Mielca.

Jego książka „ Moja przygoda z rowerem. I nie tylko…” napisana jest ze swadą i  lekkością i wciąga w świat rowerowych wypraw po Polsce, pieszych wędrówek po górach i niezliczonej ilości przygód.

Są w niej momenty dramatyczne jak  wielokrotne upadki na rowerze, z których Krzysztof Podpłomyk niemal zawsze wychodzi cały, jedyne poważniejsze zdarzenie to złamany nadgarstek  ręki w początkach jazd rowerowych.

Są momenty żartobliwe, bo Krzysztof Podpłomyk ma poczucie humoru, i jak sam wyznaje pisze tak jak myśli, prosto, z żartem i poczuciem jajcarstwa. Wzoruje się na amerykańskim pisarzu i słynnym kpiarzu Marku Twainie.
    
Książka skrzy się dowcipnymi opisami różnych zdarzeń i spotkań z ludźmi  i czyta się ją z zainteresowaniem. To reporterski opis wypraw rowerowych i pieszych, ale to także pokazanie, że dzięki zrodzonej pasji, aktywności fizycznej i hartowni ducha możemy pokonać każdą,  nawet największą ludzką słabość.
                                         

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama