Na 18. urodziny, zamiast hucznej zabawy wśród znajomych, Dagmara wybrała maszynę do szycia. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że w przyszłości będzie to jej narzędzie pracy, które sprawi jej wiele radości i otworzy nowe możliwości.
Maszyna do szycia
Będąc nastolatką, Dagmara przerabiała swoje ciuchy. Zaczynała od drobnych poprawek krawieckich, jednak z czasem próbowała znacznie trudniejszych i bardziej skomplikowanych zadań. Gdy zbliżała się jakaś uroczystość, szyła sobie sukienkę. Szyciem akcesoriów dla najmłodszych zajęła się dopiero, gdy jej siostra spodziewała się dziecka.
- To ona była moim motorem napędowym, bo chciała dla swojego malucha rzeczy, których nigdzie nie mogła znaleźć. Pokazywała mi zdjęcia znalezione w internecie i prosiła, bym jej uszyła coś podobnego - wspomina Dagmara. Po jakimś czasie i ona zaszła w ciążę, a po urodzeniu Wiktora bezczynne siedzenie w domu nie było w naturze pełnej energii mielczanki, dlatego zaczęła szyć więcej, szczególnie dla przyjaciół, znajomych. Wieść o jej talencie szybko zaczęła rozchodzić się po mieście, a ona miała coraz więcej zleceń i krawieckich wyzwań.
Sklep
Dagmara jest samoukiem, przeszła co prawda kurs, jednak wszystkiego nauczyła się sama metodą prób i błędów. Swoje prace po raz pierwszy zaprezentowała szerszemu gronu podczas targów rękodzieła organizowanych cyklicznie przez Spółdzielczy Dom Kultury w Mielcu, na który zabrała ją koleżanka. To był przełomowy moment, bo Dagmara zobaczyła na własne oczy, że to, co robi, naprawdę się podoba. - Przeszło mi wtedy przez myśl, by pójść krok do przodu, jednak brakowało mi na to odwagi, finansów. Zakup materiałów kosztuje, więc było to poza moim zasięgiem. I tu po raz kolejny pojawiła się na mojej drodze koleżanka, która poinformowała mnie, że pojawiły się opcje dofinansowań i czy nie chciałabym spróbować - mówi mielczanka. W tym czasie pojawiła się także możliwość wynajęcia lokalu w bardzo dobrej lokalizacji, w okolicy są gabinety ginekologiczne, pediatrzy, czyli miejsca odwiedzane przez obecne, jak i przyszłe mamy. - Ze znalezieniem lokalu to też ciekawa historia, bo zaproponowała mi go jedna z klientek, teraz bardzo dobra koleżanka, która widząc, co robię, zarzekła się, że musi znaleźć mi miejsce, by mogło stać się to moją stałą pracą. Po tygodniu zadzwoniła i powiedziała, że znalazła - dodaje. Domowe szycie przeniosło się więc do sklepu, w którym na zapleczu Dagmara ma swoją pracownię. To tam powstają projekty, tam wszystkie wykreowane przez Dagmarę rzeczy nabierają odpowiedniego kształtu, by następnie trafić w ręce klientki.
Ludzie
Gdy mielczanka pisała biznesplan, nie wierzyła, że kalkulacje, które w nim zamieściła, są realne, a sklep będzie funkcjonował tak, jak to sobie zaplanowała. Teraz wie, że plan został zrealizowany, a efekty przerosły jej najśmielsze oczekiwania. - Mój sklep, to, co robię teraz, to były moje marzenia, ale nigdy nie miałam odwagi, żeby je spełnić. Zawsze coś stało na przeszkodzie, myślałam, że nie dam rady.
Na drodze Dagmary stoją życzliwi ludzie, którym młoda bizneswoman wiele zawdzięcza. To przyjaciele na kilka dni przed otwarciem sklepu robili co w ich mocy, by wszystko dopiąć na ostatni guzik. Poza tym od samego początku pomysł, lokal, pomoc przy bieżących sprawach to zasługa bliskich.
- Uwolniłam się od ludzi ze złą energią, więc teraz mam wokół siebie tylko tych pozytywnych i to daje mi zapał do pracy. Miałam czasami chwile zwątpienia, ale zawsze znalazł się ktoś, kto pociągnął mnie do góry - mówi Dagmara. Pieniądze na rozwój działalności w dużej mierze zawdzięcza rodzinie, która postanowiła jej pomóc. - Inni wierzą we mnie bardziej niż ja sama - dodaje. Na pomoc przyjaciół mogła liczyć także podczas Dni Mielca, na które dostała zaproszenie, by zaprezentować swoje prace. - Dwa dni przed wydarzeniem prosiłam znajomych, którzy choćby w najmniejszym stopniu mogli mi pomóc. Zależało mi, by pokazać mielczanom jak najwięcej. I tym razem mnie nie zawiedli, sklep przeistoczył się w wielką pracownię i wszyscy ciężko pracowaliśmy. Wierzę jednak, że dobro wraca, ja też lubię pomagać - kończy Dagmara.