Był pan pełnomocnikiem wyborczym Prawa i Sprawiedliwości w naszym powiecie. Udało się wam zarejestrować listy kandydatów zarówno w mieście, powiecie, jak i poszczególnych gminach. Wynik wyborczy wszyscy znamy. Jak pan ocenia te wybory?
Generalnie wybory oceniam pozytywnie. Jest niedosyt, choć biorąc pod uwagę analizy, to ze wszystkich komitetów mieliśmy najlepsze wyniki. Zagłosowało na nas w wyborach do rady powiatu 25 525 osób (tj. aż o 6 822 wyborców więcej względem rekordowego dotychczas roku 2014) oraz 8 605 osób w wyborach do rady miasta (tj. o 3015 osób więcej niż w 2014 r.). Nie da się ukryć, że liczyliśmy na utrzymanie władzy w powiecie, czy to samodzielnie czy w koalicji oraz zdobycie tej władzy w mieście przez naszego kandydata na urząd prezydenta. Bardzo dobre wyniki i - co najważniejsze - zdecydowanie lepsze niż w poprzednich wyborach nie przełożyły się jednak na zdobycie bezwzględnych większość głosów czy to w powiecie, czy w radzie miasta. Obowiązujący przydział mandatów radnych zgodnie z metodą d`Hondta tak a nie inaczej ustalił proporcje, że w powiecie mamy 12 na 25 radnych, a w mieście 10 na 23 i musimy się z tym pogodzić. Musimy bardzo dużo pracować, żeby na następne wybory wynik poprawić i odzyskać władze w obu najważniejszych w naszym powiecie samorządach. Jeśli mam oceniać to, co działo się w gminach, to muszę przyznać, że jest dobrze. Udało się wygrać stanowisko burmistrza w znaczącej gminie Przecław. Stanowisko wójta w gminie Tuszów Narodowy utrzymał Andrzej Głaz, a w gminie Mielec ponownie wygrał Józef Piątek. Jako ugrupowanie polityczne musimy wyciągnąć wnioski z tych wyborów. Nasi przeciwnicy polityczni postawili na bardzo dobrze znane nazwiska. Potem różnie się działo z tymi osobami. Niektórzy zostali wystawieni tylko po to, by zebrać głosy. Byli tacy, co uzyskali mandaty, a potem zrezygnowali. Znamy przypadki dyrektorów szkół, którzy tak właśnie zrobili. My mieliśmy inny pomysł. Postawiliśmy na dotychczas sprawdzonych radnych oraz na ludzi młodych.
Jak wasi wybory zareagowali na wynik wyborów?
Wielu wyborców liczyło na inny wynik. Pytali się nas, dlaczego nie utrzymaliśmy władzy. "Przecież tyle zostało zrobione" - słyszałem od wielu z nich. Ale my w tych wyborach osiągnęliśmy bardzo dobre wyniki - 47% głosów w powiecie, 36% do rady miasta. To, że nie rządzimy, to mieszanka braku szczęścia, nieco gorszych wyników niż zakładane oraz zawiązania się koalicji, że ją tak nazwę, "BezPis". Tak jak mówię, brakło około 100 głosów w powiecie do samodzielnych rządów, nieco więcej w mieście, ale te wyniki trzeba z pokorą przyjąć, uszanować i zakasać rękawy do ciężkiej, mniej prestiżowej pracy w opozycji.
Panie Marku, mówi nam pan o tym, że w kampanii przedstawialiście to, co udało się za waszej kadencji zrobić. Wyborcy mimo wszystko postanowili oddać władzę waszym oponentom. Widocznie coś nie zadziałało. Może chcieli czegoś innego. Jakie są negatywy waszej kampanii? Niektórzy twierdzą, że to wizyta prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego.
Tutaj mamy lekkie niezrozumienie. Odróżnijmy dwie sprawy, wybory do rady powiatu, miasta, od wyborów na prezydenta. W wyborach prezydenckich faktycznie był plebiscyt, druga tura, wyborcy zadecydowali tak a nie inaczej, ale w wyborach do rad było zgoła odmiennie. Przecież zdobyliśmy najwięcej głosów ze wszystkich komitetów, ale o utracie władzy nie zdecydowali bezpośrednio wyborcy, tylko fakt, że zawiązała się koalicja, w której my nie uczestniczymy i to jest bezpośrednia przyczyna braku władzy w powiecie czy radzie miasta. Co do spotkania z prezesem Kaczyńskim, wiem, że wiele osób chciało się z nim spotkać. Mieliśmy takie pytania, dlaczego do tego powiatu nie przyjeżdża prezes Kaczyński. Jak już się udało, że prezes Kaczyński przyjechał, to znowu mieliśmy problem, ponieważ brakło miejsc. Przepraszam tych, którym nie udało się wejść na spotkanie z prezesem Kaczyńskim. Nie udało się załatwić większej sali. Czy to spotkanie pomogło, czy zaszkodziło, to na analizy jeszcze jest czas. Podsumowując, dużych błędów nie zrobiliśmy, a wynik wyborczy w porównaniu z tym z 2014 roku poprawiliśmy. Myślę, że za pięć lat, podczas kolejnych wyborów, będzie całkowicie inna sytuacja. Wszystkie mniejsze ugrupowania często mówiły, że one nie mają nic wspólnego z polityką. Trzeba to jasno powiedzieć, że nie jest to prawda. Nie chcę tu mówić o konkretnych osobach, ale nie może być tak, że ktoś mówi, że kandyduje ze stowarzyszenia, bo przecież każdy ma jakieś określone poglądy polityczne i identyfikuje się z określoną partią. Tak było przecież w naszym powiecie; panowie z różnych środowisk politycznych zawiązali jeden wspólny komitet, skorzystali z metody d`Hondta premiującej koalicje wyborcze i w porozumieniu z naszym dotychczasowym koalicjantem przejęli władzę w mieście i w powiecie.
Wybory prezydenckie w Mielcu też ostatecznie pokazały, że mielczanie nie chcą prezydenta PiS-u. Co ciekawe, różnica pomiędzy panem Kapinosem a panem Wiśniewskim to zaledwie ok. 2 tys. głosów. Czego zabrakło w tej kampanii, że nie udało się zyskać poparcia większości? Może ktoś z was nie przeprowadził odpowiednio wcześniej rozmów koalicyjnych? Jak wiemy, mieliśmy dwóch kandydatów prawicowych na prezydenta Mielca.
Rozmowy koalicyjne prowadziliśmy bardzo intensywnie i z wieloma środowiskami prawicowymi się dogadaliśmy. Z innymi niestety nie dało się dogadać, ubolewamy nad tym, ale - jak to mówią - "do tanga trzeba dwojga". Faktycznie istnienie dwóch komitetów wyborczych miało znaczący wpływ na wynik wyborczy, ale jeszcze nie wiemy, jaka była skala tego wpływu. Tydzień przed II turą wyborów trafiliśmy jeszcze na taką koniunkturę polityczną, że mieliśmy do czynienia z kampanią obrzydzania PiS-u w całej Polsce, ale nasz kandydat, Fryderyk Kapinos, uzyskał bardzo dobry wynik. Pracował rzetelnie jako pełniący funkcję prezydenta. Warto dodać, że w urzędzie pracował sam, bo nie miał zastępców. Pamiętam te liczne spotkania wyborcze pana Kapinosa, na których było wiele osób. Jednak potem to nie przełożyło się na wynik wyborczy. Trzeba się z tym pogodzić i pracować dalej. Fryderyk Kapinos jest radnym w radzie miasta i deklaruje, że nadal będzie zaangażowany w pracę na rzecz miasta.
Była propozycja, żeby Fryderyk Kapinos został wiceprezydentem u boku Jacka Wiśniewskiego. Pan Kapinos taką propozycję odrzucił.
Jak nie chcę wypowiadać się za Fryderyka Kapinosa, bo nie uczestniczyłem w tych rozmowach. Wydaje mi się, że jest duża różnica poglądowa między naszym ugrupowaniem a komitetem pana Wiśniewskiego, co przekłada się na pomysły na prowadzenie miasta. Pan Wiśniewski startował z ugrupowania, które kojarzone jest z lewicą w mieście.
Podczas wyborów nowego Zarządu Powiatu Mieleckiego było bardzo dużo emocji. Wyniki są takie, że mamy nowy zarząd i nowego starostę, nie z PiS-u. To jest wasza porażka. Jak do tego podchodzicie?
Nie uważam, że było dużo emocji, no może niepotrzebnie nowy starosta zrobił sobie wycieczkę personalną względem ustępującego starosty i lekko zaiskrzyło. Ale oczywiste było, że mając sprawdzonego i doświadczonego starostę minionej kadencji zgłosimy go jako kandydata, a tym samym dopuścimy do dyskusji o tym, co zostało zrobione, co jest zaplanowane, jakie były blaski, a jakie cienie. Chociaż o porozumieniu pomiędzy obecnie rządzącymi wiedzieliśmy, bo też oczywiście prowadziliśmy intensywne rozmowy koalicyjne i mimo że byliśmy gotowi do największych ustępstw, nie udało się zawiązać koalicji. Rządzącym w powiecie życzę jak najlepiej. My jako opozycja będziemy się bacznie przyglądać działaniom nowego zarządu, wspierać to, co dobre dla mieszkańców i krytykować to, co szkodzi dobru naszego powiatu.
Jaką rolę teraz zarówno w mieście, jak i w powiecie będzie mieć Prawo i Sprawiedliwość?
Będziemy konstruktywną opozycją. Będziemy wymagali, żeby to, co rozpoczęliśmy i zostawiliśmy na biurku starosty czy prezydenta, zostało dokończone i wprowadzone w życie. Dla dobra miasta i powiatu jesteśmy w stanie dogadać się z każdym.
Czy obawia się pan utraty funkcji? Chodzi mi o pełnomocnika PiS w powiecie mieleckim. Działacze partii w Przemyślu domagali się rozliczenia wyborów. Tam do dymisji podała się grupa działaczy, która odpowiadała za wybory.
Absolutnie się tego nie boję. Funkcję się dostaje na jakiś określony czas. Ja do funkcji się nie przywiązuję. W ubiegłej kadencji byłem szefem klubu PiS w radzie powiatu. Teraz zdecydowałem się zrezygnować, bo wg mnie lepszym szefem klubu będzie Zbigniew Tymuła, bo jest oczywiste, że on dużo więcej wie o bieżącym działaniu starostwa, niż ja. Mamy w powiecie dwóch liderów, którzy się sprawdzili – Fryderyk Kapinos w mieście i Zbigniew Tymuła w powiecie, a ja jestem obecnie liderem politycznym - pełnomocnikiem powiatowym PiS, ale jeżeli będzie taka wola, to również przestanę piastować tę funkcję. Podkreślam, że organizacją wyborów i rejestracją list do rady miasta i powiatu praktycznie zajmowałem się ja i pracownica biura PiS. U nas nie było takiego przypadku jak w Przemyślu, gdzie nie zostały zarejestrowane listy PiS-u; my zarejestrowaliśmy listy w każdym okręgu, w każdej gminie.