Borsuka wywabił z lasu zapach zgromadzonych w puszce po farbie owadów. Włożył do metalowego pojemnika łeb, który się w nim zaklinował. To spowodowało, że stracił orientację w terenie.
Zwierzaka w takim stanie zauważył nadjeżdżający Artur Świder, leśniczy Leśnictwa Sokole (Nadleśnictwo Tuszyma).
- Widziałem, że borsuk stracił orientację i bezsilnie szamocze się, a gdy mnie wyczuł, nie pozwalał do siebie podejść – opowiada leśniczy. - Widać było, że sam się nie wyswobodzi. Wyciągnąłem z samochodu kurtkę przeciwdeszczową i owinąłem nią borsuka, dopiero wtedy udało mi się ściągnąć puszkę po farbie z jego głowy – dodaje.
Zwierzak pomimo ogromnego zaskoczenia wywołanego nagłą obecnością człowieka szybko się oddalił, kryjąc się w gęstwinie traw i krzewów leśnych.
- Nie mniej zaskoczony przebiegiem całej sytuacji był sam bohater tego zdarzenia, który zdążył wykonać tylko kilka zdjęć – przekazał nam Hubert Jemioło z Nadleśnictwa Tuszyma. Cała sytuacja miała miejsce niedaleko pomnikowego dębu "Krystyn", przy drodze pożarowej – dodał.
Leśniczy jechał na teren po pożarze, jaki dzień wcześniej pracownicy nadleśnictwa i strażacy zdołali ugasić.
Całą historię leśnicy opublikowali na profilu facebookowym "Nadleśnictwo Tuszyma Lasy Państwowe", pod którym pojawiło się kilkadziesiąt komentarzy. Osoby, komentując nietypową sytuację, gratulowali leśnikowi uratowania borsuka i piętnowali tych, którzy bezmyślnie wyrzucają śmieci do lasu.
- Apelujemy do wszystkich o niezaśmiecanie lasów. Pamiętajmy, że pozostawiając takie rzeczy w lesie, możemy doprowadzić do cierpienia zwierząt, a z doświadczenia wiemy, że nie wszystkie historie kończą się tak szczęśliwie jak ta – ostrzegają czytelników pracownicy Nadleśnictwa Tuszyma.