Według Adama Sidora przyłbice uczniom ma zapewnić dyrekcja danej szkoły, choć mogą je też kupić dziecku rodzice.
Jolanta Sawicka, wicewojewoda podkarpacki również nie widzi problemu w tym, żeby to rodzice zabezpieczyli dzieci w przyłbice. Inne proponowane przez nią rozwiązanie to zakup przyłbic przez samorządy, którym podlegają szkoły.
Większość samorządów na takie zakupy nie jest jednak przygotowana. Tym bardziej, że już od dawna dopłacają duże kwoty do oświaty, a ich dochody spadają, ostatnio z powodu koronawirusa i zmniejszonych wpływów podatkowych od przedsiębiorców.
Poza tym we wrześniu samorządy będą musiały znaleźć środki na podwyżki dla nauczycieli, których rząd nie zabezpiecza w całości. Już teraz ponoszą dodatkowe koszty związane z przygotowaniem szkół do nowego roku szkolnego w tym dostosowanie struktury organizacyjnej do nowych warunków, zmniejszenie liczebności grup, zapewnienie większej liczby personelu obsługowego, unikania wspólnych pomieszczeń, zaopatrzeniu szkół w środki do dezynfekcji.
Pomysł z przyłbicami dla uczniów pojawił się w tym tygodniu. Wielu samorządowców nic na ten temat nie wie. Nie ma żadnych wytycznych ministerialnych.
Do początku roku szkolnego zostało półtoratygodnia. Jak to zwykle też bywa z problemem przyłbic zostaną dyrektorzy szkół i rodzice, którzy nie mając wyjścia będą musieli rzeczywiście sami zdobyć i kupić dziecku przyłbicę.
Na rynku jest w tej chwili wiele rodzajów przyłbic, a koszt pojedynczej sztuki waha się od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych.
CZYTAJ TAKŻE: