Tymczasem, jak informuje starosta Zbigniew Tymuła, utrzymywaniem czystości na przystankach od lat zajmowały się służby urzędu miasta. - Przystanki należą do powiatu tylko z formalnego punktu widzenia. O ich sprzątanie i bezpieczne użytkowanie ma zadbać właściciel terenu, w tym przypadku prezydent miasta - argumentuje starosta. Miasto w ostatnim czasie wprowadziło opłaty dla przewoźników korzystających z przystanków na terenie Mielca. Stawkę ustalono na maksymalnie dopuszczalnym przez ustawę poziomie - 5 groszy za każde zatrzymanie się w zatoczce. W ocenie starosty, ta decyzja może negatywnie odbić się na transporcie zbiorowym, do którego zorganizowania zobligowany jest już w 2018 roku. - Powinniśmy wspólnie zatroszczyć się o transport na terenie powiatu w przyszłym roku. Bez wyraźnych przejawów współpracy ze strony miasta, dotyczących zorganizowania wspólnego transportu zbiorowego, nie przekażę przystanków prezydentowi. Przystanki stanowią bazę niezbędną do realizacji zadań nałożonych na mnie wchodzącą w życie ustawą – podkreśla starosta.
Do kogo należy przystanek?
Z argumentacją starosty nie zgadzają się władze miasta. Wiceprezydent Mielca Tadeusz Siemek mówi wprost, że to, co robi starosta, jest wzajemnym przerzucaniem się odpowiedzialnością. - Starosta w swojej wypowiedzi przyznaje, że z formalnego punktu widzenia przystanki należą do niego, a jednocześnie od prezydenta wymaga, aby mu te przystanki sprzątał i naprawiał, bo leżą na miejskim terenie. Takie wypowiedzi mogą wynikać tylko z elementarnego braku umiejętności czytania ze zrozumieniem ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Konkretny zapis tej ustawy brzmi: "...Gminy zapewniają czystość i porządek na przystankach komunikacyjnych, których właścicielem lub zarządzającym jest gmina oraz które są położone na jej obszarze przy drogach publicznych bez względu na kategorię tych dróg". Starosta prawdopodobnie opiera się tylko na drugiej części tego zdania z ustawy, z którego ma wynikać, że gmina ma obowiązek utrzymywać wszystkie przystanki komunikacyjne położone na jej obszarze, bez względu na kategorię tych dróg. Językowa wykładnia tego przepisu nie pozwala przyjąć takiej interpretacji. Kluczowe znaczenie ma tutaj wyraz "oraz", który podobnie jak spójnik "i" łączy dwie wskazane przesłanki i wymaga ich jednoczesnego spełnienia dla powstania obowiązku gminy w zakresie sprzątania i utrzymywania przystanków - komentuje Tadeusz Siemek, wiceprezydent Mielca. Z argumentacji prezydenta wynika, że miasto odpowiada za przystanki, gdy są spełnione dwa warunki: po pierwsze gmina musi być ich właścicielem lub zarządcą, i po drugie - obiekty te położone są w obszarze gminy przy drogach publicznych. - Logicznie rozumując, gdyby gmina miała sprzątać wszystkie przystanki komunikacyjne położone na jej obszarze przy drogach publicznych, to zapis o pierwszej przesłance wskazanej w ustawie, że gmina ma być właścicielem lub zarządzającym, byłby zbędny. Naszą interpretację opieramy na wykładni prezentowanej przez Departament Prawny Ministerstwa Infrastruktury, który rozstrzyga identyczne spory między samorządami w miastach, gdzie nie ma jednego zarządu dróg - dodaje prezydent Siemek.
Więcej w 21 numerze Korso