reklama

Do redakcji spływają głosy w sprawie schroniska. Mamy oświadczenie Stowarzyszenia "Zwierzoluby"

Opublikowano:
Autor:

Do redakcji spływają głosy w sprawie schroniska. Mamy oświadczenie Stowarzyszenia "Zwierzoluby" - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościTrwa dyskusja na temat działalności schroniska zarządzanego od początku 2020 roku przez Stowarzyszenie "Oaza". Do naszej redakcji wysłano oświadczenie Stowarzyszenia "Zwierzoluby", które polemizuje z ostatnimi informacjami, które opublikowaliśmy.

Na portalu Korso.pl zostało opublikowane wyjaśnienie Stowarzyszenia OAZA dotyczące pogryzienia (ze skutkiem śmiertelnym) psa Szczotka. "Ponieważ cała ta sytuacja dotyczy mnie osobiście najbardziej, chciałabym się ustosunkować do tych wyjaśnień". - czytamy w oświadczeniu

TREŚĆ OŚWIADCZENIA (pisownia oryginalna) 


1. Do pogryzienia doszło w trakcie ulewy, między 15 a 16, Szczotek prawdopodobnie schował się w nie swoim boksie, pracownicy zauważyli go po ustaniu ulewy. Szanowni Państwo i Panie Redaktorze. Szczotek to pies nieśmiały i lękliwy. Jak większość psów bał się burzy i chował się w swojej budzie. Poza tym wszyscy byli wolontariusze oraz pracownicy wiedzieli, że nie może on być wypuszczany na wybieg z innymi psami. Z wyjaśnień OAZY wynika jasno, że otwarte były również inne boksy. Co więcej psy były pozbawione nadzoru i opieki przez godzinę, bo pracownicy czekali(?), aż przestanie padać(???). Dzień po śmierci Szczotka zapytałam kierownika schroniska dlaczego psy z wybiegu C były wypuszczone razem, skoro nie wolno ich było tak puszczać i przynajmniej dwóch pracowników zatrudnionych w poprzednich latach o tym wiedziało. Odpowiedź brzmiała: "Ja nie posiadałem takiej wiedzy". Wspomnę również iż w poprzednich latach, gdy padało, wolontariusze wchodzili na wybiegi i zamykali psy w boksach. Nam deszcz nie uniemożliwiał opieki nad zwierzętami.

2. W gabinecie weterynaryjnym pojawiłam się ok. godz. 17.20 i CZEKAŁAM, ponieważ weterynarz przyjmował pacjenta w typie owczarka niemieckiego z chorą tylną łapą. Nie mogłam utrudniać ratowania Szczotka, gdyż w tym czasie weterynarz się nim osobiście nie zajmował. Tak więc wyjaśnienie przedstawione przez Stowarzyszenie OAZA jest po prostu bezczelnym kłamstwem. Weterynarz nie wpuścił mnie do Szczotka ponieważ wg jego słów, nie może tego zrobić. Powiedział, że pies ma dużą utratę krwi, jest obecnie czyszczony i zszywany, a został przywieziony nieprzytomny i zimny. Spytałam czy mogę przyjść jutro i zapytać o jego stan. Odpowiedź: „Tak oczywiście, choć nie wiem czy zostanie w gabinecie czy będzie w schronisku". Na szczęście nie byłam sama w gabinecie i mam świadka tej rozmowy. W świetle dzisiejszych wyjaśnień OAZY podtrzymuję moje zdanie, że pracownik odpowiedzialny za sektor C nie zapewnił właściwej opieki zwierzętom. Jest mi ogromnie wstyd, że w zeszłym roku wspierałam Stowarzyszenie OAZA w ich staraniach o przejęcie prowadzenia schroniska. Co więcej złożyłam również podanie o wolontariat. Najwyraźniej twierdzenie, że utrudniałam ratowanie Szczotka jest podziękowaniem OAZY za moje starania, w tym informacje jakich udzieliłam pracownikom w trakcie kilku moich wizyt w schronisku w tym roku. W trakcie pierwszej wizyty spacery rozpoczęłam oczywiście od Szczotka i Satiny. Na wybieg zaprowadziła mnie Katarzyna Pokrzywa twierdząc, że Szczotek NIE CHODZI na smyczy i jeśli go zapnę to mam się do niej zgłosić. Tak też się stało, wyszłyśmy na spacer na zewnątrz schroniska. Podczas kolejnej wizyty poinformowałam pracowników, że są psy "smyczowe", które mogą wychodzić na spacery lub uczyć się chodzenia na smyczy na "rynkach" i C: Irys, Beksa, Łatek, Pino, no
i oczywiście Szczotek, bo pracownicy o tym nie wiedzieli. Pomagałam również w zakładaniu psom identyfikatorów i obroży, w czasie którego uświadomiłam pracownikom, ze w schronisku są jeszcze takie psy jak Gina (która chodzi na smyczy) oraz Grzegorz. Kolejny raz zaskoczyłam pracowników!!! 22 maja po wznowieniu możliwości spacerów z psami (moje podanie o wolontariat nie zostało rozpatrzone) przyszłam po pracy do schroniska. Powiedziano mi, ze Szczotek wyszedł z obroży i trzeba mu ją ubrać (nikt z pracowników nie podjął się tego - wiadomo 5cio czy 6cio kilogramowy pies to może być wyzwanie ponad siły). I tak poszliśmy na nasz ostatni spacer, oczywiście razem z Satiną (spacer z 2 psami jednocześnie nie stanowił żadnego problemu). Potem się trochę pobawiliśmy, wygłaskałam Szczotka i odprowadziłam do schroniska. Gdy wychodziłam ze schroniska, minęłam Panią Prezes Oazy oraz Pana Radnego, a kierownik zapytał "Już? Tak krótko?". Gdybym wiedziała, że już więcej nie wejdę do schroniska, to z cała pewnością Panie Pawle zostałabym do wieczora. 

podpisano:

ex wolontariuszka

Zarząd oraz Członkowie Stowarzyszenia Zwierzoluby Mielec

PRZECZYTAJ WIĘCEJ:

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE