Mimo że mijają już 72 lata od tragicznych zdarzeń, które miały miejsce w centrum Malinia, to do tej pory żyją ich świadkowe. Te czasy doskonale pamięta Władysława Graniczka. Miała wówczas 12 lat. - Nasza miejscowość była oblężona przez Niemców. Ja wtedy byłam u sąsiada w schronie. Czekaliśmy na to, aż Niemcy opuszczą ten teren. Po kilku godzinach stwierdziliśmy, że jest bezpiecznie i wróciliśmy do swoich domów. Niestety, radość nie była długa. Niemcy nagle wrócili. Zaczęli krzyczeć, że mamy wszyscy wychodzić na zewnątrz. Zaczęli nas prowadzić do jakiegoś miejsca. Nikt nie wiedział, o co chodzi. Nagle zobaczyliśmy oddział niemiecki z karabinami i już domyśleliśmy się, że czeka nas zagłada. Prawdopodobnie chcieli nas ukarać za to, że ktoś napadł na ich oddział. Byli świadkowie tych napaści, którzy widzieli, kto to zrobił. Przekazano to Niemcom. Dzięki Bogu do pacyfikacji nie doszło – opowiedziała nam Władysława Graniczka.
Więcej w 31 numerze Korso