W niedzielę, 28 maja, około godziny 3 w nocy mieszkańcy kamienicy zadzwonili na telefon alarmowy 112 z informacją o wydobywającym się z budynku dymie. Jak się okazało, dym wydostawał się z piwnicy mężczyzn mieszkających w jednym z mieszkań. Lokatorzy ci od dawna przysparzają sąsiadom licznych problemów. Ostatnie zdarzenie, którym był pożar, przelało jednak czarę goryczy. - Boimy się o swoje życie, mogliśmy się przecież spalić – mówią zdenerwowani mieszkańcy znajdującej się w starej części Mielca kamienicy. To fakt, gdyby nie to, że jedna z lokatorek obudziła się w nocy i zauważyła dym wydobywający się przez drzwi jej mieszkania, mogłoby dojść do nieszczęścia. - Gdy wyszłam na klatkę, było aż siwo od dymu – mówi kobieta, która zaalarmowała pozostałych mieszkańców bloku o pożarze. – Razem z mężem wzięliśmy dzieci i na bosaka wybiegliśmy z budynku – mówi kobieta. Jak się okazało, nie wszyscy jednak opuścili kamienicę. Jeden z mieszkających na piętrze mężczyzn nie reagował na sąsiadów dobijających się do jego drzwi. Wtedy też do akcji wkroczyli powiadomieni o pożarze strażacy, którzy wyważyli drzwi i wyciągnęli znajdującego się w zadymionym budynku mężczyznę.
Jak się okazało, dym wydobywał się z piwnicy mieszkających na parterze dwóch mężczyzn, znanych sąsiadom z tego, że nadużywają alkoholu. Jak twierdzą mieszkańcy kamienicy, libacje najczęściej odbywają się w piwnicy. I to właśnie w tej piwnicy z niewyjaśnionych dotychczas przyczyn zapaliła się wersalka. Policja wyklucza, aby ktoś umyślnie się przyczynił do powstania pożaru. - Nie ma żadnych przesłanek do tego, że doszło do popełnienia przestępstwa - mówi mł. asp. Urszula Chmura z KPP w Mielcu.
Mieszkańcy natomiast co do jednego wątpliwości nie mają: - Ktoś był w tej piwnicy, świadczyły o tym świeżo zrobione kanapki. – Ale gdy doszło do pożaru w budynku nie było uciążliwych lokatorów.
Zarządca budynku nie pomoże
O problemie z lokatorami nadużywającymi alkohol mieszkańcy kamienicy powiadamiali zarządcę budynku już wcześniej. Ten jednak niewiele może zrobić. - To jest mieszkanie własnościowe, więc sposób jego użytkowania jest kwestią osób tam zamieszkałych – mówi Krzysztof Cisło, prezes Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych w Mielcu. Mężczyźni, którzy w mieszkaniu przebywają, nie są tam jednak zameldowani. Jak się okazało, przebywanie w lokalu umożliwiła im właścicielka mieszkania, która jest za granicą. - Mówiłem tej pani, żeby zajęła się sprawą swojego mieszkania. Będę rozmawiał w tej sprawie również z dzielnicowym – zapewnia Cisło.
Więcej w 23 wydaniu Korso