Wróćmy jeszcze do momentu kampanii wyborczej. Obserwowaliśmy wasz komitet i osoby, które udało się wam zgromadzić, i trzeba przyznać, że było to bardzo szerokie grono ludzi, którzy mają różne poglądy. Wasi liderzy powoli odchodzą na emeryturę. Zaskoczyliście nas tym, że znaleźliście ludzi z nowego, młodszego pokolenia.
W naszej organizacji rzeczywiście dokonała się zmiana pokoleniowa. Oczywiście w stowarzyszeniu nadal są obecni ci, których dobrze znają mielczanie, ale pojawiło się także miejsce dla młodych. Przez ostatnie lata, jako przewodniczący stowarzyszenia, starałem się zapraszać i przekonywać do naszego ugrupowania ludzi, którzy są aktywni i realizują swoje pasje. Takie osoby rzeczywiście wiedzą, co jest jeszcze do zrobienia w mieście. Udało nam się kilka bardzo ciekawych osób zaprosić do działania w "Naszym Mielcu", a to również rozwija stowarzyszenie. Uważam, że przygotowaliśmy bardzo ciekawy program wyborczy. Chociaż ostatnie wybory pokazały, że wyborcy niekoniecznie czytają te programy. Głosują, kierując się raczej innymi priorytetami.
Jednak w efekcie ostatnich wyborów samorządowych staliście się drugą ważną siłą mającą realny wpływ na władzę zarówno w mieście, jak i w powiecie mieleckim. Mimo zdarzenia, jakim była rezygnacja waszego pierwszego kandydata na prezydenta Mielca, Piotra Wiecha. Czy teraz, już po wyborach, możemy poznać kulisy odejścia Piotra Wiecha i zmiany waszego kandydata na prezydenta na Zdzisława Nowakowskiego?
Jeśli chodzi o wybór na kandydata na prezydenta, to w stowarzyszeniu ustaliliśmy, że naszego kandydata wybierzemy w sposób wzorcowo demokratyczny. Wiedzieliśmy, że jest kilka osób aspirujących do kandydowania na ten urząd. Na walnym zebraniu członkowie stowarzyszenia, głosując, zdecydowali, że naszym kandydatem będzie Piotr Wiech, bardzo aktywny i zaangażowany na rzecz stowarzyszenia. Co się takiego wydarzyło, że zrezygnował? Po prostu po miesiącu od decyzji startu w wyborach zauważyliśmy, że nie udało się nam odpowiednio wypromować Piotra. W naszym odczuciu nie wszystkie media też obiektywnie i przyjaźnie spoglądały na niego. Dostaliśmy też wiele sygnałów, że w tym swoim planie na zwycięstwo w wyborach prezydenckich zapominamy o całym ugrupowaniu. Oczywiście skupienie się w kampanii na liderze jest bardzo ważne, ale też liczy się to, jak mieszkańcy odbierają cały komitet. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że jednak trzeba spróbować inaczej. Oczywiście ta decyzja nie była łatwa dla całego ugrupowania, ani tym bardziej dla Piotra. Emocje związane z tym wydarzeniem puściły jakoś po tygodniu i nadal współpracujemy ze sobą.
Zdzisław Nowakowski miał trudne zadanie, bo miał tylko osiem tygodni na realną kampanię wyborczą. Wydaje się panu, że gdyby waszym kandydatem od początku był Zdzisław Nowakowski, to losy wyborów mogłyby potoczyć się nieco inaczej?
Nie wiem. Może tak, a może nie.
Co pokazały wybory? Myślę, że przede wszystkim to, że wyborcy chcieli zmiany. Postawili na dobrze znane od lat ugrupowania. My wielokrotnie w rozmowach z mieszkańcami usłyszeliśmy, że mają dość polityki w samorządach.
Jestem obecny w samorządzie już wiele lat. Muszę powiedzieć, że to, z czym mieliśmy do czynienia podczas tej kampanii wyborczej, to niestety początek końca samorządności. Samorząd to wspólne rozwiązywanie problemów lokalnych ojczyzn i szkodzą tej idei fakty, że przedstawiciele rządu jeżdżą po gminach i mówią, że jeśli mieszkańcy danej gminy zagłosują na "naszego kandydata, to wtedy będziecie mieli dużo pieniędzy, jeśli nie, to ich nie będzie". Dla mnie to jest jedna z najgorszych rzeczy, które skutecznie psują państwo obywatelskie. Wprowadzanie polityki do samorządu powoduje, że później na sesjach rady debaty przestają być twórcze. Jesteśmy świadkami dyskusji niczym z telewizji. "Upolitycznieni" radni przyglądają się tym sejmowym debatom, zapominając jednak, że pokazuje się tylko te fragmenty pracy parlamentu, które są w jakiś sposób kontrowersyjne lub po prostu ciekawe dla widza. Mam nadzieję, że wraz z wprowadzeniem bezpośrednich transmisji obrad rady będziemy się dyscyplinować, aby nie przekraczać właściwego poziomu dyskusji, bo mieszkańcy będą nas na bieżąco oceniać. A mielczanie powiedzieli, że mają dość polityki w naszym samorządzie. Jeśli chodzi o podział władzy, to tak naprawdę o tym, w jaki sposób ma to wyglądać w mieście, zdecydowali sami mielczanie. Chodzi oczywiście o wybór na prezydenta Jacka Wiśniewskiego. To prezydent ma mandat do sprawowania władzy. Przedstawiciele komitetu Jacka Wiśniewskiego też za naszą namową próbowali zbudować szeroką koalicję samorządową, zapraszając Fryderyka Kapinosa do współrządzenia miastem poprzez funkcję wiceprezydenta. Do porozumienia jednak nie doszło mimo zbieżności celów inwestycyjnych i oceniam to jako zachowanie typowo partyjne, bo w 2019 r. będą znowu wybory do parlamentu.
Jak dobrze wiemy, sytuacja w mieście jest bardzo trudna. Rada miasta i prezydent mają przed sobą trudne czasy. Poprzednicy zostawili w miejskiej kasie ogromny deficyt na poziomie ponad 50 milionów złotych. Jak widzi pan działania miasta w tej nadchodzącej kadencji?
Trzy główne inwestycje, czyli modernizacja biblioteki, budowa hali sportowo - widowiskowej i budowa wiaduktu nad ulicą Sienkiewicza to od 2014 roku priorytety. Wszyscy są zgodni, że to po prostu trzeba zbudować i dopuszczam myśl, że należy się tu wesprzeć kredytem. Nie chcę wracać już do braku rozsądku przy różnych decyzjach przy hali i bibliotece. Naszym podstawowym problemem są wysokie wydatki bieżące i niskie dochody bieżące. Musimy pracować w tej kadencji w taki sposób, żeby relatywnie obniżać wydatki, ale nie będzie to łatwe, bo przecież podnoszone są ceny prądu, paliw, płacy minimalnej. Jaka będzie ta kadencja? Mam nadzieję, że my radni i prezydent będziemy realizować najważniejsze zadania i cele, patrząc z perspektywy oczekiwań najszerszej grupy mieszkańców. Nie może się powtórzyć praktyka "burzenia" przez radnych projektu budżetu prezydenta, czasem dla bezsensownych projektów, jak to miało miejsce w poprzedniej kadencji. Taka sytuacja nie może się powtórzyć. Czekają nas, jako samorząd, niepopularne decyzje, ale niezbędne dla poprawy kondycji miasta i realizacji w/w inwestycji. Wraz z szukaniem rezerw w wydatkach, musimy też szukać dodatkowych przychodów. Potrzebna jest tu szeroka, trudna, ale pozytywna dyskusja w różnych gremiach mieszkańców naszego miasta. Myślę, że żaden z kolegów radnych nie ma jedynego planu działania na całą kadencję, np. "ciągła krytyka prezydenta", więc poprzez wspólną pracę nie zawiedziemy oczekiwań mieszkańców Mielca.
Wielu specjalistów podkreśla, że największym błędem poprzedniej kadencji była rezygnacja z realizacji budżetu obywatelskiego. Czyli tak naprawdę rezygnacja z edukacji społeczeństwa i budowania poczucia aktywności obywatelskiej. Takie działania uczą też tego, na czym polega samorząd. Kiedy informowaliśmy mieszkańców o podnoszeniu podatków, to było wiele negatywnych komentarzy i wypowiedzi, często niemerytorycznych.
Faktycznie budżet obywatelski jest takim elementem kształtowania społeczeństwa obywatelskiego. Obecnie mamy transmisje z sesji rady miasta i myślę, że to dobra inicjatywa. Każdy teraz może śledzić i zapewne wielu się po prostu nauczy, na czym polega samorząd. Miasto funkcjonuje jak każde gospodarstwo domowe, rodzina. Decydujemy, co jest ważne, na co wydajemy pieniądze, czy jak inwestujemy, to oszczędzamy na innych wydatkach czy bierzemy kredyty itd. To są trudne decyzje, bo pieniądze w budżecie Mielca są własnością mieszkańców, więc trzeba słuchać innych i mieć swoje przemyślenia. Takiego sposobu podejmowania decyzji musimy się wszyscy ciągle uczyć.
W radzie powiatu "Nasz Mielec" podpisał oficjalną umowę koalicyjną z "Razem dla Powiatu Mieleckiego". Dlaczego podobnego działania nie dało się przeprowadzić w radzie miasta
Jeśli chodzi o powiat mielecki, to "Nasz Mielec" bardzo długo czekał z ostatecznymi ustaleniami. Czekaliśmy na wyniki drugiej tury wyborów. Jak dobrze wiemy, wybory wygrał Jacek Wiśniewski, który reprezentuje "Razem dla Ziemi Mieleckiej". To dla nas było wyznacznikiem, z kim podjąć rozmowy. W radzie miasta nie było takiej potrzeby, żeby podpisywać oficjalne dokumenty. Najważniejszą postacią w mieście jest oczywiście prezydent, którego wybrali mieszkańcy w bezpośrednich wyborach. To prezydent będzie tworzył i realizował swoją strategię i przekonywał do niej radnych. W powiecie jest inna sytuacja. Tutaj większość buduje się poprzez wspólny program komitetów wyborczych i zadania do realizacji, musiało być wszystko na piśmie, bo to reguluje, kto za co będzie odpowiedzialny.
Myślę, że na koniec warto zapytać właśnie pana o to, jakie jeszcze wyzwania czeka Mielec w przyszłości?
Na pewno powinniśmy dążyć do budowy ujęcia wody pitnej dla mieszkańców ze źródeł podziemnych, czwartorzędowych. Powinniśmy też myśleć o służbie zdrowia, nawet pomimo tego, że jest to zadanie powiatowe. Tutaj szczególnie myślę o odpowiednim zabezpieczeniu miasta w dostęp do lekarzy specjalistów. To da bezpieczeństwo. Dzisiaj doszliśmy już do takiego etapu rozwoju miasta, że powinniśmy najbliższy czas poświęcić na poprawę komfortu życia mieszkańców. Ludzie będą chcieli tu mieszkać, kiedy będą mieli pracę i dobre zarobki, ale i opiekę nad dziećmi, warunki dla kształcenia zawodowego i na poziomie szkół wyższych. Musimy też popracować nad zorganizowaniem lepszej oferty rekreacji i odpoczynku, tak aby mieszkańcy mogli z tej oferty szerzej korzystać. Oczywiście priorytetem jest też praca nad poprawą naszego środowiska i ochroną powietrza, ale warto podkreślić, że to skomplikowany i kosztowny proces, z koniecznym udziałem aktywności rządowej naszego kraju.