Jak wyglądały przygotowania do finału Miss Podkarpacia?
Finał Miss Podkarpacia był poprzedzony kilkoma wielogodzinnymi próbami. Uczyłyśmy się choreografii oraz poprawnego chodzenia po wybiegu. Na początku prób było ciężko, czasami byłyśmy bardzo zmęczone, bo jednak trzeba było się nauczyć dość trudnych układów, ale ostatecznie dałyśmy radę. Później już nauka szła bardzo szybko.
Jaka była atmosfera? Mogłabyś ją porównać z atmosferą podczas Miss Mielca?
Atmosfera przed pierwszym konkursem, czyli Miss Mielca, była pełna stresu. Byłyśmy wszystkie podekscytowane, ale jednocześnie bardzo zestresowane. Nie wiedziałyśmy, jak to wszystko będzie wyglądać i czy wszystko uda się tak, jak sobie zaplanowałyśmy. Największe obawy budziła pierwsza część, ta, w której miałyśmy się przedstawić i zaprezentować. Jak się to mówi: „pierwsze wrażenie jest ponoć najważniejsze”. Kiedy podeszłam do mikrofonu, byłam bardzo zestresowana. Ale moje obawy minęły i zszedł ze mnie cały stres, kiedy zakończyłam swoją wypowiedź i opuściłam scenę. Wtedy jakby spadł mi „kamień z serca”. W konkursie Miss Podkarpacia byłam zdecydowanie mniej zestresowana. Moja nieśmiałość na scenie zniknęła w momencie, gdy usłyszałam aplauz od publiczności. To było fantastyczne uczucie. Sam konkurs i jego kulisy były życiowym doświadczeniem. Na wyborach jest zawsze pewnego rodzaju bitwa o najlepsze stroje, niektóre z dziewczyn „rzucają” się od razu na ubrania przywiezione przez projektanta, inne podchodzą do wieszaka ostatnie, a i tak wyglądają najlepiej.
Więcej w 21 numerze Korso