Mecz, na który czekało wielu kibiców mieleckiego szczypiorniaka, nie zawiódł pod względem emocji. Stal Mielec, która w tegorocznej edycji Pucharu Polski wyeliminowała aż trzech superligowców i awansowała do Final Four bez konieczności rzutów karnych, stanęła naprzeciw legendy polskiej piłki ręcznej – Industrii Kielce.
Podopieczni trenera Roberta Lisa mieli świadomość, jak duże wyzwanie ich czeka. Ekipa z Kielc, pod wodzą Tałanta Dujshebaeva, przyjechała do Kalisza z jasnym celem: zdobyć trofeum, którego nie udało się wywalczyć przez ostatnie dwa sezony. Dla Stali była to jednak wyjątkowa szansa, by sprawdzić się na tle drużyny z najwyższej półki.
Pierwsze minuty pokazały, że Stal nie zamierza tanio sprzedać skóry. Mielczanie zagrali odważnie i bez kompleksów. Po trafieniu Marcina Głuszczenki na tablicy wyników był remis 4:4. Industria nieco później odzyskała kontrolę, wychodząc na prowadzenie 9:6, a następnie 12:7. Duży wpływ na tempo gry miała znakomita postawa Hassana Kaddaha, który raz po raz trafiał z drugiej linii.
Mimo że pod koniec pierwszej połowy kielczanie odskoczyli nawet na +7, to przerwa na żądanie Roberta Lisa przyniosła skutek. Stal uspokoiła grę i do szatni schodziła z wynikiem 17:12 – wciąż w zasięgu rywala.
Drugą połowę mielczanie rozpoczęli od mocnego uderzenia. Zdobyli dwie bramki i zredukowali straty do czterech punktów (18:14). Niestety, od tego momentu przewaga i doświadczenie Industrii zaczęły dominować. Kielczanie w kilka minut odjechali na 21:14, a potem kontrolowali przebieg meczu już do samego końca.
Problemy Stali zaczęły się piętrzyć – czerwoną kartkę (za trzecie wykluczenie) otrzymał Dawid Ruhnke, co dodatkowo utrudniło sytuację kadrową. Mimo ogromnej determinacji i walki do ostatniej sekundy, zespół z Mielca nie zdołał już odwrócić losów meczu. Końcówka należała w pełni do kielczan, którzy ostatecznie wygrali aż 36:23.
Najlepszym zawodnikiem spotkania został Szymon Wiaderny z Industrii – autor aż 10 bramek.
– Dla nas to był mecz, który traktowaliśmy jako nagrodę za cały sezon. Mierzyliśmy się z jednym z najlepszych zespołów w Europie i choć wynik jest wysoki, nie mam pretensji do zawodników – każdy dał z siebie maksimum. Przez długi czas potrafiliśmy nawiązać walkę, graliśmy odważnie i bez kompleksów. Oczywiście, błędy się zdarzały, ale przeciwko tak klasowej drużynie jak Industria Kielce, to naturalne. Ten mecz dał nam cenne doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości. Cieszę się, że zagraliśmy z sercem i pokazaliśmy charakter - powiedział po meczu trener Robert Lis.
Koniec pięknej historii. Ale tylko w tym rozdziale
Choć porażka w półfinale może boleć, trudno nie być dumnym z postawy mielczan w całym sezonie. Awans do Orlen Superligi i dojście do czołowej czwórki Pucharu Polski to coś więcej niż tylko statystyka. To dowód na to, że Handball Stal Mielec wraca na właściwe tory, a kolejne sezony mogą przynieść jeszcze więcej emocji.
Zespół Roberta Lisa udowodnił, że mimo gry w niższej klasie rozgrywkowej potrafi skutecznie rywalizować z drużynami z elity. Teraz czas na najważniejszy etap – przygotowania do Orlen Superligi, w której Stal już od jesieni znów będzie reprezentować Mielec w gronie najlepszych.
Industria Kielce powalczy w niedzielnym finale o trofeum z Azotami Puławy, które w drugim półfinale pokonały Orlen Wisłę Płock.
Stal Mielec kończy przygodę z Pucharem Polski – ale nie sezon. Przed zespołem jeszcze radość z awansu, a przed kibicami – kolejne emocje. Superliga wraca do Mielca.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.