Mielczanie dzisiaj są w tabeli ligowej na 5. miejscu, mają 17 punktów, do lidera tracą 3 oczka. Sosnowieckie Zagłębie znajduje się niespodziewanie w strefie spadkowej. Dorobiło się dotychczas 10 punktów. Do Mielca przyjedzie zrobić wszystko by poprawić swój ligowy status. – Jest to bardzo trudny przeciwnik, oni są pod ścianą. Potencjał tego zespołu jest bardzo duży ale totalnie im nie zapaliło na początku. To jest zespół chcący grać piłkę otwartą, widowiskową – mówi trener Stali Zbigniew Smółka.
Stalowcy po ostatnich grach są poobijani. Tymczasem obok kontuzjowanego Waldemara Gancarczyka, którego czeka wielotygodniowa przerwa, nie ma też w kadrze Mateusza Cholewiaka, leczącego poważny uraz ręki, jakiego doznał jeszcze w spotkaniu z Puszczą Niepołomice. - Co mecz wypada jakiś zawodnik. Nie możemy korzystać bardzo długo z Waldka Gancarczyka, jeszcze przez jakiś czas nie będzie Mateusza Cholewiaka. Jest nas mało i musimy się teraz rodzinnie skonsolidować – dodaje Zbigniew Smółka.
- Liczymy, że w wysokiej formie będzie dwunasty zawodnik, jakim są kibice Stali Mielec. Zapraszam na to spotkanie, wsparcie będzie potrzebne – podkreśla szkoleniowiec Stali.
Stal bardzo uważnie przygotowuje się do pojedynku z Zagłębiem, w którym chce wrócić do punktowania, ta sztuka nie udała się w minioną sobotę w meczu z Odrą, który Biało-Niebiescy pechowo przegrali 0:1. - Mogliśmy przywieźć 3 punkty z Opola, nie udało się nawet jednego. Teraz chcemy wygrać w Mielcu i zmazać tę plamę – przekazuje pomocnik Stali Łukasz Wroński.
Mecz w Opolu był wyczerpujący bo rozegrany został na murawie zalanej przez ulewę. To wymagało odpowiedniej regeneracji. - Dostaliśmy dodatkowy dzień wolnego, ale od wtorku zaczęliśmy przygotowania do Sosnowca – mówi Wroński. Dodaje, że zespół już bardzo intensywnie szykuje się na sobotę. Dotychczasowa zdobycz punktowa nikogo w Stali nie satysfakcjonuje. - Po zmianach, jakie tutaj nastąpiły, wynik jest dobry, ale nie możemy się tym zadowalać. Zdajemy sobie sprawę z tego, że punktów mogło być więcej. Trzeba punktować jak najlepiej i po rundzie zobaczymy o co tak naprawdę walczymy w tym sezonie – komentuje Wroński.