W mecz 25. kolejki piłarskiej ekstraklasy mielecka Stal miała przed sobą bardzo trudne zadanie. Zdobyć punkty na terenie jednej z czołowych ekip ligi - Rakowa Częstochowa. Tym bardziej, że kontuzja Rafała Strączka jest na tyle poważna, że bramkarz biało-niebieskich może wrócić do gry za od czterech do sześciu tygodni. Do pierwszej jedenastki "wskoczył" zatem Damian Primel.
RAKÓW CZĘSTOCHOWA - STAL MIELEC 2:1 (0:0)
Bramki:
1:0 - Deian Sorescu 49'
1:1 - Krystian Getinger 69'
2:1 - Ivi Lopez 80' z karnego
Faworytem starcia w Częstochowie był Raków i to od początku meczu podopieczni Marka Papszuna byli stroną dominującą. W 10 minucie mogło być 1:0 dla miejscowych. Jednak mocne uderzenie Vladislavsa Gutkovskisa z ostrego kąta i piłka zatrzymała się na słupku. Potem na strzał z dystansu zdecydował się Dorin Sorescu. Damian Primel kontrolował lot piłki, która minęła bramkę. 24 minuta i szybka kontra Rakowa i Gutkovskis minimalnie chybił. Zespół z Częstochowy naciskał. Najpierw Ivi Lopez, ale został zablokowany przez Primela, potem dobitka Gutkovskisa była niecelna. 29-letni bramkarz Stali świetnie zachował się także przy kolejnym strzale Lopeza i rajdzie Mateusza Wdowiaka. Do przerwy nie było goli.
Kolejny raz Stal źle rozpoczęła drugą połowę. W 49 minucie fatalnie zachowali się we własnym polu karnym Marcin Flis oraz Mateusz Matras. Do piłki dopadł Sorescu i pokonał Primela. W 55 minucie mielczanie nareszcie byli konkretni w ataku, a uderzenie Grzegorza Tomasiewicza wybronił Vladan Kovačević. Z każdą kolejną minutą Stal prezentowała się coraz pewniej. W 69 minucie Oskar Zawada wygrał pojedynek główkowy, piłka spadła pod nogi Krystiana Getingera, a kapitan mielczan huknął ile miał sił. Futbolówka wpadła do siatki po dłoniach Kovačevicia. Miejscowi szybko odpowiedzieli. Fran Tudor najlepiej zachował się w polu karnym, a piłkę wrzucał Lopez. Analiza VAR zabrała tą bramkę.
W 79 minucie w pole karne mielczan wpadł Wdowiak. Piłkarz Rakowa został sfaulowany przez Arkadiusza Kasperkiewicza i sędzia Paweł Malec wskazał na jedenasty metr. Rzut karny na gola zamienił Ivi Lopez. Podopieczni Adama Majewskiego dążyli do wyrównania i w ostatnich minutach "kotłowało się" w polu karnym częstochowian. Nic to nie dało i biało-niebiescy musieli uznać wyższość nowego lidera PKO BP Ekstraklasy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.