reklama

Anatomia upadku, czyli jak to było ze zmianą trenera w PGE FKS Stal Mielec

Opublikowano:
Autor:

Anatomia upadku, czyli jak to było ze zmianą trenera w PGE FKS Stal Mielec - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportZaglądamy za kulisy zwolnienia Artura Skowronka. Jak było naprawdę z ofertą Wisły Płock? Kto miał go zastąpić w przypadku odejścia do Zagłębia Lubin. Kiedy na giełdzie nazwisk pojawił się trener Dariusz Marzec? Zapraszamy do lektury.

To był spokojny, niedzielny wieczór. Tuż po godzinie 21:40 wielu mieszkańców Mielca szykowało się już do spania, nazajutrz początek nowego tygodnia, kolejny dzień pracy. Trzeba się porządnie wyspać i zregenerować przed nowymi wyzwaniami. Ten pozorny spokój zmącił jednak komunikat naszego pierwszoligowca. 

To było jak grom z jasnego nieba. Dokładnie o 21:45 w niedzielę oficjalna strona internetowa PGE Stali Mielec poinformowała, że nowym trenerem drużyny został Dariusz Marzec. W tym samym tekście poinformowano, że Artur Skowronek został odsunięty od pracy z pierwszą drużyną. 

Informacja była o tyle zaskakująca, że nic tego nie zapowiadało. Zwykle wszystko odbywa się w ten sposób, że najpierw pojawia się informacja o dymisji trenera, a dopiero po pewnym czasie publikowana jest kolejna – tym razem z nazwiskiem nowego szkoleniowca. W Mielcu wybrano jednak inną drogę, może również dlatego wywołało to tak duże zdziwienie wśród

kibiców.

 

Geneza 

Cała historia rozpoczęła się jednak dużo wcześniej – dokładnie pod koniec lipca. Wówczas z powodów rodzinnych z pracy w ekstraklasowej Wiśle Płock zrezygnował Leszek Ojrzyński. Drużyna z Mazowsza znalazła się w bardzo niekomfortowej sytuacji, ale wiele nie mogła zrobić. Żona trenera poważnie zachorowała, musiał być przy niej. Praca w takiej sytuacji nie wchodziła w grę. Działacze Wisły musieli więc bardzo szybko znaleźć jego zastępcę. Mieli problem, bo sezon już trwał, a większość "gorących nazwisk" miała już pracę. Wyciągnąć trenera z ekstraklasy nie mieli większych szans, dlatego ich oczy skierowały się w stronę Fortuna 1 Ligi. Tym sposobem celem nr 1 stał się Artur Skowronek. Zarząd mieleckiego klubu o wszystkim wiedział, ówczesny szkoleniowiec Stali udał się nawet na rozmowy z przedstawicielami Wisły. W pewnym momencie wydawało się nawet, że podpisanie kontraktu to tylko kwestia czasu – negocjacje były tak zaawansowane, że ogólnopolskie media już przedstawiały Skowronka jako nowego trenera płocczan. W ostatniej chwili jednak coś się wysypało. Być może sprawa rozbiła się o odstępne za trenera, które było zapisane w kontrakcie. Do Płocka mieli udać się również jego asystenci, co sprawiłoby, że kwota byłaby jeszcze większa. Ostatecznie negocjacje więc zerwano, a do mediów wypuszczono komunikat, że trener Artur Skowronek zdecydował się zostać w Mielcu i walczyć z drużyną o awans do PKO Ekstraklasy. Dziś wiemy, że ta informacja nie do końca pokrywała się z prawdą. 

Przez kolejne tygodnie w Mielcu panował względny spokój. Do tego wyniki drużyny były bardzo obiecujące. Na początku września mielczanie rozsiedli się w fotelu lidera po serii czterech kolejnych zwycięstw. Wszystko wydawało się iść w dobrą stroną. Niestety, do czasu. 

 

Nie do odrzucenia 

1 września dymisję ze stanowiska pierwszego trenera Zagłębia Lubin otrzymał holenderski szkoleniowiec Ben van Dael. W tym samym momencie klub z Dolnego Śląska poszedł tropem Wisły Płock – zadzwonił do Artura Skowronka. O ile fiasko negocjacji z płocczanami udało mu się przełknąć bez większego problemu, to oferty z Lubina nie miał zamiaru negocjować. Tutaj dochodzimy do momentu, który można rozpatrywać w dwójnasób. Otóż Skowronek postanowił poinformować zarząd klubu z Mielca o ofercie z Zagłębia. Poinformował również, że w przypadku pozytywnego zakończenia negocjacji, zdecydował się odejść. Jak ocenić taką sytuację? Jedni powiedzą, że Skowronek zachował się uczciwie – o wszystkim poinformował swoich szefów, nie chciałby, żeby dowiedzieli się o jego rozmowach z Lubinem z innego źródła. Drudzy jednak powiedzą, że cały czas miał ważny kontrakt i nie powinien rozmawiać z jakimkolwiek innym klubem. Wszyscy zainteresowani najpierw powinni wysłać oficjalną ofertę. Taka jednak się nie pojawiła. 

Rozpoczęły się negocjacje, które niestety, dla każdej ze stron, bardzo się przedłużały. W międzyczasie okazało się, że Skowronek wcale nie jest pierwszą opcją dla Zagłębia. Trener znalazł się nieco w potrzasku – w klubie oznajmił swoją decyzję o chęci odejścia, wiedzieli o tym również piłkarze. Tymczasem w Lubinie zdecydowali się na opcję zagraniczną i szkoleniowcem tego zespołu został Martin Ševela. Mówiąc kolokwialnie – sprawa się wysypała. 

 

Plan B

Zarząd mieleckiego klubu nie pozostawał jednak bezczynny. W czasie gdy Skowronek romansował z Zagłębiem, przy Solskiego 1 trwała analiza trenerów, którzy Stal mogliby objąć od zaraz. Rozważanych było wiele wariantów. W pewnym momencie najbardziej prawdopodobny był ten, który zakładał, że w przypadku odejścia Skowronka, zespół obejmie jego dotychczasowy asystent, Dawid Szulczek. Ostatecznie ten wariant postanowiono odłożyć na bok, zaczęły się poszukiwania trenera z zewnątrz. 

Na liście zarządu znajdował się również Dariusz Marzec. Kiedy doszło do pierwszego spotkania? To trudno ustalić, ale w szerokim gronie znajomych Marca znajdowały się co najmniej dwie osoby bardzo bliskie naszemu klubowi. Pierwszy z nich to Janusz Kozioł – pochodzący z Mielca, ale przez całą swoją karierę związany z Krakowem. Najpierw jako dziennikarz, dziś bardziej jako specjalista od PR. Pomagał klubowi w pozyskaniu dużego sponsora, firmy bukmacherskiej LVBet. Druga to europoseł Tomasz Poręba, którego pomocy względem Stali trudno wręcz nie znać. 

To prawdopodobnie od nich wyszedł sygnał, że bezrobotny jest trener, który ma licencję UEFAPro (niezbędną do prowadzenia klubu w pierwszej lidze) i z pewnością chętnie podjąłby temat angażu w Mielcu. Rzeczywiście, Marzec szybko podjął temat, bacznie przyglądał się drużynie, wiedział, kto w niej gra, jakim systemem i jaki styl preferuje. Po prostu w gotowości. 

Najważniejsza część negocjacji odbyła się ubiegłą niedzielę. Kilka godzin wcześniej dymisję wręczono Skowronkowi, który - co za ironia - swój ostatni mecz wygrał. Działano jednak bardzo szybko – nikt nie chciałby, żeby informacja o zwolnieniu Skowronka przedostała się do mediów. Dlatego podjęto decyzję o puszczeniu jednego komunikatu – już po dogadaniu się z Marcem. 

Całym obrotem spraw zaskoczeni byli piłkarze. Wiedzieli o planach Skowronka, ale myśleli, że wszystko już zostało ustabilizowane i trener z nimi zostaje. O decyzji klubu większość z nich dowiedziała się z Internetu. 

A co ze sztabem? Dziś wiemy, że na pewno nie będzie w nim bliskich współpracowników Skowronka – Grzegorz Żmija i Daniel Wojtasz rozstaną się z klubem. Do końca nie wiadomo, co dalej z rzeczonym wyżej Szulczkiem, on w ostatnich dniach przebywał na kursie UEFAPro.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE