W czasie pandemii wiele lecznic opiekowało się wyłącznie osobami zakażonymi koronawirusem. – Nasz szpital pracował w systemie hybrydowym. W okresach największych zachorowań 50 proc. pacjentów stanowili chorzy na COVID-19. Przeciętnie mieliśmy ponad 200 łóżek stale zajętych przez pacjentów z koronawirusem. Ogólnie szpital leczył ponad 5 tys. osób z zakażeniem – mówi dr n. o zdr. Barbara Stawarz, dyrektor przemyskiego szpitala.
Praca pod presją
Wszyscy byli zaskoczeni skalą zachorowań. – Trzeba było pracować pod ogromną presją, mierzyliśmy się ze stresem i szeregiem wyzwań logistycznych i organizacyjnych – uzupełnia dyrektor Barbara Stawarz.– Nie mieliśmy doświadczenia w działaniu w warunkach pandemii. Nasz oddział zakaźny nie był w stanie pomieścić pacjentów z COVID-em – dodaje lek. Marek Zasadny, kierownik Oddziału Pulmonologicznego. Przed nastaniem pandemii oddział liczył 32 łóżka. W szczytach zachorowań pacjentów było prawie 10 razy więcej, dlatego trzeba było przystosować do opieki nad zakażonymi inne oddziały.
– Opracowaliśmy procedury, które sprawdziły się i pozwoliły zmniejszyć ryzyko zakażenia. Nie chcieliśmy, aby pandemia negatywnie odbiła się na zdrowiu pacjentów chorujących na inne dolegliwości – opowiada dyrektor.
Siła w zespole
Koronawirus dotykał także lekarzy, pielęgniarki czy pracowników technicznych i administracyjnych. – Bywały dni, gdy część personelu była na kwarantannie lub chorowała. Wówczas chorymi zajmowało się dwóch lekarzy na zmianę – mówi doktor Zasadny. Personel pokazał pełne zaangażowanie. – Żaden dyrektor ani lekarz nie mógłby wiele zdziałać w pojedynkę. Praca zespołowa i gotowość do poświęceń pozwoliły sprostać wyzwaniom. Niektórzy zostawali na posterunku niemal przez całą dobę. W razie potrzeby byli również gotowi konsultować różne sprawy przez telefon, doradzać, koordynować działania – wspomina Barbara Stawarz.W normalnych warunkach liczba pacjentów szpitala wynosiła od 51 do 58 tys. w ciągu roku. Najwięcej z nich przyjmuje Szpitalny Oddział Ratunkowy. Pandemia zaburzyła funkcjonowanie placówki. Ale dzięki mobilizacji zespołu od stycznia 2021 r. szpital nieprzerwanie wykonywał już zabiegi planowe. – W całym 2021 r., czyli pełnym pandemicznym, przyjęliśmy ponad 45 tys. osób – wylicza Paweł Bugira, rzecznik prasowy szpitala. Pacjenci covidowi wymagali dłuższej hospitalizacji i w większym stopniu angażowali personel.
Najwięcej zachorowań wśród pracowników szpitala zdarzało się przed wprowadzeniem szczepień przeciw COVID-19. Okazały się one skuteczną ochroną, dzięki której zachorowalność wśród personelu znacząco zmalała.
Pomoc i nowe zakupy
Szczególnie w pierwszej fazie pandemii szpitalowi pomagały organizacje społeczne i firmy. W pomoc włączali się także mieszkańcy. – Otrzymywaliśmy ogromną falę wsparcia mentalnego i materialnego. Wszyscy pamiętamy akcję społeczną szycia maseczek. Wiele firm przekazywało nam płyny do dezynfekcji i inne materiały ochrony osobistej. Ta pomoc miała charakter akcyjny. Dlatego istotne było działanie instytucjonalne. Praktycznie od razu pojawiły się różne formy wsparcia rządowego, regionalnego i z Funduszy Europejskich. Pozwoliły one zabezpieczyć personel w środki ochrony osobistej oraz sprzęt pomocny w diagnostyce i leczeniu chorych – wspomina Paweł Bugira.Na początku 2020 r. szpital dysponował blisko 50 respiratorami. Dzięki zakupom zorganizowanym przez Urząd Marszałkowski liczba ta wzrosła o kolejne 30. Gdy pojawiła się taka szansa, dyrekcja szpitala przygotowała wniosek o wsparcie projektu „REACT-EU w zakresie chorób zakaźnych dla Wojewódzkiego Szpitala im. św. Ojca Pio w Przemyślu”. Kilkanaście tysięcy masek ochronnych, ubrań operacyjnych, tysiące kombinezonów, aparaty USG, EKG i RTG, defibrylatory – to tylko część zakupów, które szpital mógł pozyskać dzięki dofinansowaniu z instrumentu REACT-EU. Oddziały zyskały nowe łóżka, szafki, wózki kąpielowe i transportowe.
Aparat do badania czynności płuc
COVID-19 u wielu chorych bardzo niszczył płuca. – Uznaliśmy, że w ramach projektu z REACT-EU trzeba zakupić urządzenie do wykonywania bodypletyzmografii. To badanie czynności płuc, dzięki któremu można ocenić, jak poważne zmiany nastąpiły w zaatakowanym organie (nacieki, zwłóknienia). Przydatne jest także przy innych chorobach, które atakują płuca – mówi Marek Zasadny.Sprzęt pozwala na dokładniejszą diagnostykę chorych oraz umożliwia wykonywanie większej liczby procedur. Zwiększyła się dostępność do badań oraz efektywność leczenia mieszkańców regionu. Szpital jest lepiej przygotowany na podobne kryzysy.
Jerzy Gontarz
Projekt: REACT-EU w zakresie chorób zakaźnych dla Wojewódzkiego Szpitala im. św. Ojca Pio w Przemyślu
Program Operacyjny Infrastruktura i Środowisko 2014-2020
Działanie 11.3 Wspieranie naprawy i odporności systemu ochrony zdrowia
Dofinansowanie z UE (100 proc.): ok. 6,3 mln zł