Tak pisaliśmy w naszym tygodniku o radomyskim jarmarku w 1991 roku:
Upada powoli tradycja chłopskich targów. Najpierw zwalczano je, bo były kułackie, potem niszczyła je konkurencja "geesów", a teraz dobija je kryzys w rolnictwie. Jednak w Radomyślu Wielkim skromny, bo skromny, ale co wtorek odbywa się prawdziwy jarmark. Oto niektóre notowania z targu, który odbył się 15 października.
Prosięta można było kupić po 600-650 tysięcy złotych, a zabiedzone sieroty nawet po 400 tysięcy złotych za parę. Chłopi mówią, że to zła prognoza dla hodowli, mają na to wpływ podobno niskie zbiory ziemniaków i ich wysoka cena.
Krowy są również tanie i za 2 do 2,5 miliona złotych można kupić dorodną sztukę. Rolnicy powoli likwidują ich hodowlę. Ceny skupu na mleko są niskie, np. wszyscy, którzy nie są członkami spółdzielni mleczarskiej, otrzymują 200 zł za litr, a członkowie do 1000 zł, ale żeby zostać członkiem, trzeba dopłacić pół miliona.
- Konie są w cenie, roczny źrebak kosztuje od 4 do 5 milionów, ale kupców nie ma, zaś za dobrego konia roboczego wołają nawet 8 milionów złotych, ale mało kto kwapi się tyle zapłacić.
- Zboża na targu jest niewiele, cena 45 tysięcy za 100 kg skutecznie zniechęca potencjalnych sprzedawców, natomiast drożeją ziemniaki. Ich cena dochodziła do 120 tysięcy za 100 kg.
Handlujący chłopi nie mają dobrych nastrojów, każdy patrzy, aby przeżyć, mało kto nastawia się na zyski, coraz mniej jest chłopskich targów. Najdłużej pozostaje handlarz wiklinowych koszyków i przekupki z ciuchami, ale i oni nie mają zbyt wiele chętnych na swój towar.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.