Prawie każdy zapytany o tradycję najbardziej kojarząca się z Bożym Narodzeniem odpowie bez namysłu – ubieranie choinki
Nie ma świąt bez choinki?
Warto wiedzieć, że ten zwyczaj wcale nie należy do najstarszych! Wręcz przeciwnie, choinka w takiej postaci, w jakiej ją znamy dzisiaj, czyli stawianego w domu i kolorowo ozdobionego drzewka, liczy sobie zaledwie około stu lat. Przybyła do nas z Niemiec na początku XX wieku. Ale nie oznacza to, że wcześniej nie ozdabiano mieszkań na święta – „babką” naszej choinki była tzw. Podłaźniczka, ścięty czubek drzewka, który wieszano u sufi tu i również ozdabiano, najczęściej „światami” – kulami z kolorowych opłatków. Była to najczęściej jodła albo świerk, a więc drzewko, które jest zawsze zielone, nawet w zimie. Dlaczego? Ponieważ wieczna zieleń symbolizowała życie. Jeszcze starsza tradycja nakazywała stawiać w kącie izby snop słomy albo nawet cztery – w każdym kącie po jednym. Czasem słomę rozsypywano również na podłodze, a już na pewno musiała się znaleźć pod obrusem na wigilijnym stole.
Czy Jezus urodził się w grudniu?
Nie. Według aktualnych obliczeń historyków najprawdopodobniej przyszedł na świat wiosną. Dlaczego więc obchodzimy Jego narodziny zimą? Czas jest jak najbardziej odpowiedni, gdyż okres Bożego Narodzenia nakłada się na czas przesilenia zimowego. Dnia w końcu zaczyna przybywać, a dzień odnosi zwycięstwo nad nocą. Wiele religii pogańskich obchodziło w tym czasie swoje święta ku czci Słońca, zaś chrześcijaństwo wypełniło ten zwyczaj treścią – narodzinami Zbawiciela, który przez swoje przyjście na świat odnosi zwycięstwo nad ciemnością i grzechem.
Puste miejsce przy stole
Ten piękny wigilijny zwyczaj pozostawiania przy stole wolnego miejsca dla zbłąkanego wędrowca ma bardzo długą tradycję. U jej źródeł jednak nie leży troska o utrudzonych podróżnych, ale pamięć o zmarłych przodkach. W wielu ludowych przekazach to puste miejsce przeznaczone było bowiem dla innego rodzaju gości, dla gości z zaświatów – dusze zmarłych, które w ten niezwykły wigilijny wieczór miały odwiedzać swoje domy i zapewniać im pomyślność. A że przodków darzono zawsze wielkim szacunkiem, nie wolno było robić nic, co mogłoby przybyszom zaszkodzić lub ich obrazić – nie zamiatano w stronę drzwi, aby niewidzialnego gościa przypadkiem nie wymieść z izby, nie siadano na pustych krzesłach, bo mogły być już zajęte – należało wcześniej na nie dmuchnąć.
Więcej w 51 numerze Korso