Spacer I. Mielec w granicach lokacyjnych (z drobnymi odstępstwami)
Trasa pierwszego spaceru wiedzie przede wszystkim po terenach, które w 1470 r. znalazły się w granicach powstającego miasta. Wyłączam jednak do innego spaceru tereny, które 50 lat temu nazywano Osiedlem, a wcześniej Kolonią. Włączam natomiast przechadzkę, lub lepiej przejażdżkę (ze względu na odległości) na południe, do dawnego miasta Rzochów – obecnej dzielnicy Mielca. Acz przyznaję, że odcinek ów potraktowałem w niniejszym wydaniu trochę po macoszemu.Rozpoczynamy spacer, oczywiście od Rynku.
Rynek
Jeżeli przyjmiemy, że król Kazimierz Jagiellończyk zezwolił na założenie miasta Janowi Mieleckiemu w roku 1457, a z zezwolenia tego skorzystali dopiero jego synowie Jan i Bernard 13 lat później, to 18 listopada 2020 r. mogliśmy obchodzić symboliczną 550 rocznicę wytyczenia rynku. Na jego miejsce wybrano wzgórze nad brzegiem Wisłoki, mające zarówno walory obronne, jak i chroniące przed wylewami rzeki.Miasto zostało założone na tzw. surowym korzeniu, tj. miejscu niezasiedlonym i niezabudowanym. Nie było zatem większych problemów z wytyczeniem placu w kształcie prostokąta, nieznacznie tylko rozciągniętego z północnego zachodu na południowy wschód (100x87m). Z każdego kąta Rynku zostały wyprowadzone po 2 ulice. Analiza katastry z roku 1887 i współczesnego układu działek pozwala wysnuć wniosek, że wymagane było jedynie niewielkie przekierunkowanie ul. Mickiewicza w kierunku południowym na wysokości Mickiewicza 11 i przekierunkowanie ul. Legionów – także w kierunku południowym – w okolicach Szalay-Groele. Pozostałościami po tych korektach są m.in.: ułożenie posesji Sandomierska 2A oraz zaułek bez nazwy łączący Legionów z Kilińskiego w okolicach północno-zachodniego naroża Rynku.
Pierwotnie największe znaczenie miała obecna ul. Legionów, łącząca – niczym Grodzka w Krakowie – Rynek z zamkiem i przeprawą przez rzekę. Mniej ważnymi były: Kilińskiego, będąca początkiem gościńca sandomierskiego (początek ten w kolejnych wiekach przesuwał się coraz bardziej na północny wschód i biegł ulicą 3 Maja, następnie Sandomierską, aż wreszcie Sienkiewicza) oraz Kościelna, która rozpoczynała trakt wzdłuż Wisłoki na Węgry.
Osadnicy, mocą aktu erekcyjnego, zostali zwolnieni z podatków na lat dwadzieścia. Po upływie tego czasu za posiadanie domu w Rynku trzeba było płacić 5 groszy podatku rocznie. Domy przy ulicach były tańsze – po 3 grosze. Rynek codziennie służył za plac targowy. Najbardziej zaludniał się jednakże w soboty – ustanowione dniami targowymi przez dokument lokacyjny, a szczególnie w dwa wielkie doroczne targi – na św. Trójcę i na św. Mateusza – a każdy z nich trwał przez tydzień.
To w zasadzie cały Mielec około 1930 r. Fotografia wykonana z awionetki DKD.
Niedługo trwał ten szczęśliwy rozwój. Około św. Michała Anno Domini 1502 miasto obrócili w perzynę Tatarzy. Spalili wówczas także Rzochów, Rzeszów, Ropczyce, Dębicę, Jarosław i wiele innych miejscowości. Z miasta nie ocalało nic, może prócz zamku. Mieszczanie mieleccy zastosowali najbardziej w takich wypadkach skuteczny rodzaj obrony – zaszyli się w przepastnej okolicznej puszczy. Król Aleksander Jagiellończyk ponownie zwolnił mielczan z podatków na lat 10. I od tej pory rozpoczął się stały, powolny rozwój grodu nad Wisłoką powstrzymany dopiero szwedzkim potopem.
Pośrodku Rynku został wzniesiony drewniany ratusz z podcieniami. Obok stała Męka Pańska, pręgierz i waga. W ratuszu rezydował burmistrz z trzema rajcami i wójt wraz z siedmioma ławnikami. Na mocy prawa magdeburskiego, sąd złożony z wójta i ławników mógł skazywać na karę śmierci oraz używać tortur (najczęściej stosowano rozciąganie i przypiekanie do trzech razy). Pospólstwo miewało też nie lada gratkę, gdy przed ratuszem kat ścinał głowy, chłostał skazańców lub wyświecał z miasta murwę. Pod ratuszem miały znajdować się lochy, w których trzymano skazańców, a na złodziei czekała na błoniu szubienica. Nie wiemy, czy mieleckim mieszczanom fundowano imprezy typu "światło i dźwięk", tj. palenie czarownic, bo nie przechowały się na ten temat wiadomości. Ratusz musiał przynosić także dochód, więc urządzono w nim wyszynk piwa.
W 1589 r. wokół Rynku stało 25 domów, z których ściągano podatki (obecnie Rynek liczy 34 numery). Faktyczna ich liczba mogła być nieco większa, bo nieopodatkowane były posesje szlacheckie i kościelne.
Rynek płonął wraz z całym miastem po wielekroć. Po raz pierwszy w roku 1502, następnie w 1550. Po raz ostatni w latach 1906 i 1915. Nic dziwnego, bowiem w 1850 r. przy mieleckim Rynku stały tylko 4 kamienice, reszta domów była drewniana. Trzydzieści lat wcześniej w mieście nie było ani jednego murowanego domu mieszczańskiego. Lepsza to wprawdzie statystyka niż w Kolbuszowej, Baranowie albo Tarnobrzegu, ale bez porównania gorzej niż np. w Radomyślu Wielkim, Nisku, o Dębicy już nie mówiąc. Żadna z tych kamienic nie dotrwała, niestety, w pierwotnej formie do naszych czasów. Można jednak mieć – może - jeszcze cichą nadzieję, iż gruntowne przebadanie piwnic przez archeologów pozwoliłoby na odkrycie reliktów XVIII, a może i XVII-wiecznych.
Po pożodze z roku 1900, kiedy spłonęło 3/4 zabudowań miasta, uchwałą Rady Powiatowej postanowiono, że w śródmieściu wolno budować tylko domy murowane, a w Rynku wyłącznie piętrowe. Uchwała ta daje nam pewność, że jeżeli przy głównych ulicach miasta odnajdziemy domy drewniane, to mają one metrykę starszą niż 120 lat. Mieszczanie mieleccy zbyt zamożni jednak nie byli, stąd niemal żaden z nich nie zdobył się na wzniesienie wówczas kamienicy posiadającej więcej niż dwie kondygnacje. Miasto paliło się łatwo, bo prócz przeważającej ilości drewnianych zabudowań, kolosalny wpływ na wybuch i przebieg pożaru miały liczne składy nafty w Rynku i jego okolicach.
Od 1848 r. targ odbywający się na Rynku w soboty został mocą zarządzenia cesarskiego przeniesiony na czwartek. Handel odbywał się w kiepskich warunkach, bowiem przez długie wieki teren Rynku nie był wybrukowany, a kałuże i błoto przysypywano na bieżąco słomą. Chodniki zostały wybudowane dopiero w roku 1904, dzięki pożyczce starosty powiatowego w wysokości 1300 koron. Starosta zgodził się na bezzwrotną pożyczkę jedynie pod warunkiem zatrudnienia przy pracach bezrobotnych i ubogich obywateli miasta.
W 1936 r. był Rynek świadkiem wiecu zorganizowanego przez Stronnictwo Ludowe. Wiec zgromadził 10 tys. chłopów z okolicznych wsi. W 1938 r. burmistrz Franciszek Kazana, bez wcześniejszych konsultacji z Radą Miejską, wyprowadził handel z Rynku na plac przy ul. Targowej, co doprowadziło zarówno do kryzysu we współpracy z radnymi, jak i do ostrych sprzeciwów Gminy Izraelickiej. W okresie międzywojennym wszystkie kamienice mające adres Rynek były w rękach żydowskich.
9 marca 1942 r. Rynek stał się świadkiem deportacji mieleckich Żydów. Niemcy wczesnym rankiem zgromadzili tu wszystkich mieszkańców pochodzenia żydowskiego i po wstępnej selekcji część z nich została wywieziona do obozu w Pustkowie, część ustanowiła zalążek obozu pracy przy zakładach lotniczych Heinkel Flugzeugwerk, a większość została wysiedlona do gett Lubelszczyzny i Podlasia, by znaleźć śmierć w Bełżcu i Sobiborze.
Od sierpnia 1944 r. wzdłuż północno-wschodniej pierzei Rynku żołnierze sowieccy urządzili cmentarz wojskowy, który egzystował do roku 1948. Wówczas 48 ekshumowanych ciał zostało przeniesionych na nowo utworzony cmentarz przy ul. Wolności.
Przez niemal pół tysiąca lat Rynek był po prostu Rynkiem. Dopiero w końcu 1939 r. okupanci nadali mu nazwę Victoria Platz, a w roku 1948 komuniści przemianowali go na Plac Generała Karola Świerczewskiego. W roku 1990 odzyskał swoją pierwotną nazwę.
Fot. Miejsce obecnych kamienic Rynek 5 i 6 około 1910 r.
Obecnie Rynek, w pobliżu wylotu Kościuszki, zdobi rzeźba Gryfa – herbowego stwora rodu Mieleckich. Niestety, zamontowana obok tablica informacyjna głosi, iż to Mielec wziął swą nazwę od swych właścicieli! Drugim błędem, acz zapewne świadomym, jest wyposażenie rzeźby w drugorzędne cechy płciowe męskie. Mityczny gryf rodzaju męskiego nie posiadał skrzydeł. Skrzydła to atrybut gryfa – samicy.
Numery 1 i 2. W 1850 r. w tym miejscu wznosiła się przez 1850 r. jedna z czterech murowanych kamienic w Rynku. Obecne domy pochodzą z około 1888 r. Pod numerem 1 na początku ubiegłego wieku mieścił się "Skład mąki i wiktuałów Israela Hermele młodszego". Od 1940 r. istniał tu zakład fotograficzny "Foto Rubens" wysiedlonego z Poznańskiego Jana Piątka.
Numery 3 i 4. Przed frontonem tych kamienic 9 marca 1942 r. odbywała się wstępna selekcja deportowanych Żydów mieleckich. Od 1942 r. mieściła się tu restauracja Żędzianowskich, której właściciel został rozstrzelany w egzekucji zakładników w Rozwadowie. Po wojnie, do lat 80., miejsce restauracji Żędzianowskich zajęła – ciesząca się średnią reputacją – restauracja "Staromiejska". Po jej likwidacji stali bywalcy rozpierzchli się po (także już obecnie w części nieistniejących) "Myśliwskiej", "Krystynce", "Wiarusie" i "Zagłobie".
Numery 5 i 6. Do wielkiego pożaru miasta w roku 1900 w tym miejscu stały 4 drewniane domy. Ponownie posesje zajmowane przez nie zostały zabudowane dopiero 40 lat po pożarze.
Stanisław Wanatowicz - miłośnik historii Mielca i regionu, przewodnik wycieczek po Mielcu
Od Autora: Zdaję sobie sprawę, że ze względu na przekłamania w relacjach ustnych i luki w pamięci osób przekazujących te relacje w publikacji niniejszej znajduje się wiele błędów i przeinaczeń. Jeżeli Czytelnicy zechcą się podzielić ze mną swoją wiedzą, chętnie będę podane informacje prostował i poszerzał. Mam nadzieję, że jeżeli Bóg pozwoli, za kilka lat uda mi się wydać "Spacerownik II", o wiele obszerniejszy od swojego pierwowzoru. W międzyczasie zaś planuję przygotowanie "Spacerownika po mieleckim cmentarzu parafialnym". Wszelkie uwagi i spostrzeżenia proszę kierować na adres e-mail: swanatowicz@poczta.onet.pl |
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.