Podczas ostatniej sesji rady miasta, 6 września, radni mogli zaznajomić się ze stanem budżetu Mielca. W ostatnim czasie miasto zarobiło ponad 2 miliony złotych. Stan faktyczny dziury budżetowej zmienił się z kwoty ok. 51 milionów na 49 milionów i właśnie taka kwota to obecny stan realnego zadłużenia miasta. Zgodnie z planem, miasto będzie ten deficyt finansować m. in. z obligacji, które urząd miejski chce wyemitować na kwotę 26 milionów złotych. Miasto posiada także 13 milionów złotych nadwyżki z zeszłego roku. Jeżeli nie znajdzie się oszczędności, to konieczne będzie także zaciągnięcie kredytu.
- Zmniejszamy deficyt z 51 milionów do 49 mln. Na następnej sesji miejskiej chcemy wprowadzić do budżetu pieniądze, które niedawno otrzymaliśmy z dotacji. Wiem też, że będziemy mieć większe dochody z podatków, tak więc ostatecznie deficyt będzie jeszcze obniżony - komentuje dla nas Fryderyk Kapinos, pełniący funkcję prezydenta Mielca.
Przy okazji potwierdziła się informacja, że wydziałem finansowym nie zarządza już Tadeusz Witek, który w ostatnim czasie odszedł na emeryturę. - Rozmawiałem z panem Tadeuszem na temat pracy wydziału po jego odejściu. Uważa on, że wydział ma dobrych pracowników, którzy sobie poradzą. Pan Tadeusz już rok temu nabył prawa emerytalne. Urząd funkcjonuje bez żadnych problemów - mówi Fryderyk Kapinos.
Radny miejski Prawa i Sprawiedliwości Jakub Blicharczyk na ostatniej sesji pozytywnie wypowiedział się na temat stanu finansów miasta. Stwierdził, że w początkowych planach miasto miało zadłużyć się na kwotę ponad 80 milionów, a mamy teraz 49 milionów. Jednak taki stan deficytu to nie sprawa oszczędności, a nierealizowania zaplanowanych inwestycji, w tym budowy hali sportowej. Kwestia deficytu jest cały czas otwarta.